Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 października 2012, 09:03

autor: Adrian Werner

Thief w morderczym wydaniu - recenzja gry Dishonored - Strona 2

Dishonored zachwyca klimatem i swobodą metod realizacji misji. Steampunkowe przygody zabójcy Corvo okazały się godnym spadkobiercą serii Thief i Deus Ex.

Oficjalna religia Dunwall nie toleruje kultu Outsidera, ale biedota swoje wie. - Thief w morderczym wydaniu - recenzja gry Dishonored - dokument - 2020-02-11
Oficjalna religia Dunwall nie toleruje kultu Outsidera, ale biedota swoje wie.

Główny wątek fabularny Dishonored jest raczej standardowy. Otrzymujemy typową opowieść o zemście i nawet zwroty akcji są łatwe do przewidzenia. Wszystko to opowiedziano jednak sprawnie, a scenariusz zapewnia kontekst sprawiający, że eliminowanie kolejnych celów daje sporą satysfakcję. Pewną sztampowość przedstawianej historii wynagradza konstrukcja świata i zamieszkujące go postacie.

Stworzone przez Arkane uniwersum jest fascynujące, spójne i pełne świetnych pomysłów. Żeby to jednak dostrzec, trzeba się trochę napracować, gdyż większość z tych informacji zawarta jest w rozrzuconych po poziomach pamiętnikach i dziennikach audio lub przekazywana w podsłuchiwanych rozmowach. Olbrzymią rolę odgrywa również nieumarłe serce, które nie tylko służy do znajdywania run i talizmanów, ale na zawołanie wyjawia prawdę o poszczególnych lokacjach lub dzieli się ciekawymi informacjami na temat prawie każdej napotkanej postaci. Jednocześnie robi to w wyjątkowo poetycki sposób i potrafi się rozzłościć, gdy zapytamy je o historię zabitego przez nas niewinnego człowieka.

Gnanie na oślep od jednego zadania do drugiego sprawia, że całe to bogactwo może zostać przeoczone i takie osoby przegapią np. opowieść o gigantycznych wielorybach, które po schwytaniu są żywcem rozcinane na kawałki podczas rejsów do domu. Nie dowiedzą się również, jak zdeprawowani są niektórzy z zabijanych przez nas ludzi, nie usłyszą legend o Outsiderze i opowieści o świecie poza murami Dunwall ani nie poznają prawdy o tym, co rzeczywiście łączyło Corvo z Cesarzową. Historie zawarte w Dishonored potrafią zachwycić, ale tylko jeśli włoży się trochę wysiłku w ich poznanie.

Pustosząca miasto plaga nie jest dla szlachty powodem, aby wstrzymać się od wystawnych przyjęć. - Thief w morderczym wydaniu - recenzja gry Dishonored - dokument - 2020-02-11
Pustosząca miasto plaga nie jest dla szlachty powodem, aby wstrzymać się od wystawnych przyjęć.

Arkane postawiło na silnik Unreal Engine 3, choć podczas zabawy trudno to dostrzec, gdyż twórcy poszli w stronę lekkiej komiksowości oprawy wizualnej. Pod względem technologicznym gra nie zachwyca, a sporo tekstur ulega rozmazaniu przy oglądaniu z bliska. O tych wszystkich niedostatkach zapomina się jednak dość szybko dzięki przepięknemu stylowi artystycznemu. Steampunkowe uniwersum sprawia wrażenie autentycznego. Nigdy nie miałem tak powszechnego w innych produkcjach wrażenia biegania po ładnych makietach. Zamiast tego zarówno ulice miast, jak i wnętrza budynków wyglądają jak miejsca, gdzie naprawdę żyją i pracują ludzie. Ponadto zaprezentowana przez autorów wizja jest bardzo spójna. Często natykamy się na dość okropne widoki (mój faworyt to stylizowana na martwego noworodka maska jednego z uczestników balu), które jednocześnie wydają się naturalne dla tego świata.

Jedyne, do czego można się naprawdę przyczepić, to małe rozmiary poziomów. Często przy wejściu do dużego domu czy na kolejną przecznicę wita nas ekran ładowania. Wczytywanie nowej lokacji nie trwa długo, ale takie pocięcie poziomów na małe kawałki powoduje, że każdy fragment jest odseparowany od pozostałych, a my jesteśmy jedyną postacią potrafiącą się między nimi poruszać. Żeby zgubić pościg, wystarczy więc przejść do miejsca wymagającego załadowania nowych danych. Jednocześnie, gdy to zrobimy, to opuszczana przez nas lokacja ulega zamrożeniu i po powrocie rusza od tego samego momentu, w którym ją zostawiliśmy, niezależnie jak wiele czasu upłynęło.

Większość współczesnych gier akcji prowadzi nas za rączkę przez serię skryptów – na tym tle Dishonored jawi się jako produkcja wyjątkowa. Ludzie z Arkane udowodnili, że na rynku wciąż jest miejsce na nowe marki i świeże pomysły. Wzięli zapoczątkowaną przez nieistniejące już studio Looking Glass ideę symulowanego małego wirtualnego świata i rozwinęli ją znacznie dalej niż ktokolwiek inny. Oferowana przez Dishonored wolność przebija to, co proponowały takie serie jak Thief czy Deus Ex, a jednocześnie autorzy zadbali o odpowiednie dopracowanie podstawowych elementów rozgrywki, zarówno walki, poruszania się, jak i skradania. Dzięki temu, niezależnie jakie podejście wybierzemy, będziemy bawić się równie dobrze. To, co stworzyło Arkane, jest po prostu prawdziwie wielkim osiągnięciem, wartym tego, aby zapoznało się z nim jak najwięcej graczy.

Adrian Werner | GRYOnline.pl

Adrian Werner

Adrian Werner

Prawdziwy weteran newsroomu GRYOnline.pl, piszący nieprzerwanie od 2009 roku i wciąż niemający dosyć. Złapał bakcyla gier dzięki zabawie na ZX Spectrum kolegi. Potem przesiadł się na własne Commodore 64, a po krótkiej przygodzie z 16-bitowymi konsolami powierzył na zawsze swoje serce grom pecetowym. Wielbiciel niszowych produkcji, w tym zwłaszcza przygodówek, RPG-ów oraz gier z gatunku immersive sim, jak również pasjonat modów. Poza grami pożeracz fabuł w każdej postaci – książek, seriali, filmów i komiksów.

więcej