Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 28 września 2012, 12:59

autor: Filip Grabski

Recenzja gry Torchlight II - hack'n'slash od współtwórców Diablo - Strona 2

To świetny rok dla fanów gatunku hack'n'slash. Torchlight II pod każdym względem jest lepszy od oryginału i stanowi uczciwą konkurencję dla Diablo III.

Uznałem, że najlepszą klasą do przejścia gry będzie inżynier. Monokl, wielki wąs, elegancka biała grzywa i dinozauropodobny Januszek jako dzielny kompan (nawiasem mówiąc, po przetestowaniu pozostałych klas stwierdzam z całą mocą, że zacny jest jeszcze embermage, natomiast berserker i outlander są w moim odczuciu wyraźnie słabsi i zabawa nimi sprawia mniejszą przyjemność). Po wkroczeniu do aktu pierwszego zachwycamy się śliczną, bajkową grafiką i słyszymy bardzo diablowatą muzykę (Matt Uelmen stworzył ścieżki dźwiękowe do dwóch części Diablo, teraz ilustruje Torchlighty i robi to z klasą, choć w kilku miejscach wyraźnie kopiuje samego siebie), a nasze zadanie jest proste. Zaklikać wszystkie potwory na śmierć. Do dzieła.

Levele wpadają bardzo szybko (w momencie ukończenia fabuły, po jakichś 14 godzinach, miałem 52 poziom postaci – dla porównania: Diablo III to u mnie 18 godzin na jednorazowe przejście gry i 32 poziom), więc długo nie czekamy na nowe umiejętności ułatwiające dziesiątkowanie bestii. Ze skillami związana jest pewna kwestia. Podczas testowania bety dało się zauważyć niewielki przyrost mocy na kolejnych poziomach danej umiejętności. Tę rzecz poprawiono, ale na każdym z trzech drzewek pojawiły się moce-zapychacze. Takie, których najpewniej nie użyje nikt, bo albo są zbyt podobne do innych, albo wydają się zupełnie nieprzydatne. Torchlight II zapewnia najwięcej frajdy w momencie intensywnego inwestowania w 3-4 „czary” – szczególnie, że co 5 poziomów mocy (na 15 możliwych) pojawia się dodatkowy efekt lub wyraźne wzmocnienie działania danej umiejętności (istotne: w świecie gry istnieją NPC, którzy potrafią przywrócić wydane punkty na zdolności, ale jedynie 3 ostatnie).

Torchlight II pełen jest humorystycznych nawiązań do innych gier i nie tylko. W pewnym miejscu w akcie trzecim można trafić na Notch's Mine, w której grasują minecraftowe creepery, a walczy się charakterystycznym mieczem. Gdzie indziej pojawia się gość z Borderlandsrobot Claptrap, zaś w akcie pierwszym umieszczono nawiązania do Milczenia owiec oraz filmu Coś z 1982 roku. Takich mrugnięć okiem jest więcej – szukajcie, a znajdziecie.

W finalnej wersji tytułu utemperowano ilość wypadającego sprzętu. Nadal jest go więcej niż w Diablo III i po walkach z naprawdę potężnymi bossami zawsze trafia się coś fajnego i dopasowanego do klasy postaci. Sprzęt – tradycyjnie dla gatunku – został podzielony na wyposażenie normalne, magiczne, rzadkie, unikatowe i należące do zestawu. Zdarzają się przedmioty z gniazdami, które można ulepszyć za pomocą błyskotek/kamieni czy czarodziejskich czaszek, a absolutnie każdy kawałek znalezionego złomu da się udoskonalić, korzystając pomocy pewnego stworka – coś jakby permanentny quest „Narzędzia pracy” z Diablo II. Przedmiotom można także dorobić dodatkowe gniazda na klejnoty lub próbować przerobić je na coś innego (jedna z postaci działa trochę jak Kostka Horadrimów). Czyli wypisz wymaluj klasyczny h'n's, w którym grasz tym, co znajdziesz podczas przygody. Wisienką na torcie są rzeczy należące do kategorii legendarnych. Trafiają się niezwykle rzadko, posiadają wyjątkowe właściwości (jak np. szansa na przywołanie dodatkowego sojusznika w momencie zabicia jakiegoś stwora) i mogą być używane przez postacie na przynajmniej 61 poziomie doświadczenia.

Dodatkowa nagroda za pokonanie bossa – okazała skrzynia ze skarbami

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko) oraz opiekuje się ciekawostkami filmowymi dla Filmomaniaka. Od 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj. Prywatnie ojciec, mąż, podcaster (od 8 lat współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej