Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 września 2012, 09:49

Recenzja gry Borderlands 2 - tak powinno się robić sequele! - Strona 2

Gra Borderlands 2 startowała z zupełnie innej pozycji niż jej poprzedniczka i miała trudniejsze zadanie. Fani pierwowzoru nie muszą mieć jednak powodu do obaw – Gearbox ofiarował im kontynuację z prawdziwego zdarzenia, sequel totalny.

Niesamowitą pracę twórcy Borderlands 2 wykonali przy projektach lokacji. Znane z „jedynki” jałowe pustkowia nie są już jedyną atrakcją Pandory. Rewizytę na planecie rozpoczynamy od pobytu w skutej lodem krainie, później dostępne są m.in. tereny zielone z malowniczo położonymi wodospadami, futurystyczne miasto Przystojnego Jacka, a także obszary zdewastowane przez Eridium. Po pięciu latach od naszej ostatniej wizyty świat wyraźnie nabrał rumieńców. Co ciekawe, większe urozmaicenie barw i wprowadzenie bardziej przyciągających oko terytoriów nie odbiło się negatywnie na postapokaliptycznym klimacie. Żądni krwi bandyci, pojazdy rodem z Mad Maxa i zbudowane z byle czego osiedla ciągle przypominają, że jesteśmy daleko od raju.

Humor to główny motor napędowy tej produkcji.

Gearbox dokonał wielu usprawnień w mechanice, na pozór drobnych, ale w rzeczywistości dość znaczących. Część innowacji służy poprawie komfortu zabawy. Do takich atrakcji zaliczyć należy oczekiwany od dawna drugi typ samochodu, który pozwala wsiąść do niego czterem osobom jednocześnie, oraz automatyczne podnoszenie amunicji i pieniędzy znajdujących się w niewielkiej odległości od postaci, również w sytuacji, gdy jedziemy autem. Istotniejsze zmiany zaszły natomiast w rozwoju bohatera. Autorzy przestali nagradzać doświadczeniem wyzwania (w rezultacie nieco wolniej zdobywa się kolejne poziomy), a w zamian wprowadzili system o nazwie Badass Rank, pozwalający na stałe podnosić niektóre współczynniki. Punkty w tym systemie zdobywa się właśnie za stawianie czoła wyzwaniom – im są one trudniejsze, tym większe profity. Na początku otrzymywane tą drogą bonusy nie prezentują się zbyt okazale, ale w późniejszej fazie zmagań zyskują na wartości. Inna sprawa, że każdy, nawet najmniejszy dodatek procentowy do maksymalnego poziomu zdrowia czy zadawanych obrażeń w Borderlands 2 wita się z otwartymi ramionami.

„Przeszedłeś pięć metrów i otworzyłeś szafkę. Później, gdy będziesz zabijać potwory wielkości wieżowca pistoletem strzelającym błyskawicami, powrócisz pamięcią do tej chwili i pomyślisz: HEH!” – komentarz do jednego z pierwszych zadań, jakie otrzymujemy w grze, polegającego na zdobyciu podstawowej broni - pistoletu.

Inaczej niż w „jedynce” kupuje się też miejsce na dodatkową amunicję – teraz interesującą nas grupę broni możemy pod tym kątem usprawnić do maksimum od razu, o ile posiadamy kryształy Eridium, drugą po dolarach walutę obecną w grze. Spore zmiany objęły samą walkę. Szybko biegnących wrogów (Psycho) da się wreszcie spowolnić, strzelając im w nogi, a służącym korporacji Hyperion robotom odstrzelić ręce, niwelując w ten sposób do zera czyhające z ich strony zagrożenie. Na placu boju pojawiły się jednostki złożone z dwóch lub więcej rywali, np. jeźdźcy na Skagach, których likwidujemy niezależnie, a największe maszyny można przed ubiciem okaleczyć, niszcząc ich systemy obronne. Znaczne poszerzenie garnituru oponentów zwiększyło frajdę płynącą z ich eksterminacji. Co rusz do akcji wkraczają inne typy nieprzyjaciół i nawet po kilkunastu godzinach totalnej rozwałki, kiedy wydaje się, że widzieliśmy już wszystko, wciąż możemy zostać zaskoczeni pojawieniem się nowego przeciwnika.

Jest bardziej kolorowo, ale Pandora to nadal niebezpieczne miejsce.

Samo strzelanie zostało zrealizowane po mistrzowsku, co nie powinno dziwić – już „jedynka” zaskakiwała pod tym względem. Typy broni nie różnią się od siebie wyłącznie na papierze, nawet z kilku podobnych pukawek jednego rodzaju, np. karabinu snajperskiego, uderza się zupełnie inaczej. W późniejszej fazie zmagań dużego znaczenia nabierają dodatkowe efekty: owinięte w łachmany szczury laboratoryjne są bardziej podatne na amunicję zapalającą, a roboty łatwiej niszczy się, powodując ich korozję. Podczas walki istotne jest także to, z jakim stworem aktualnie mamy do czynienia. Stanie na drodze rozwścieczonego Goliata nie jest dobrym pomysłem, podobnie zresztą jak potyczka ze snajperami na otwartym polu. Generalnie całość można podsumować krótko: jeśli prawdziwą esencją pierwszoosobowego shootera jest strzelanie i wszystko, co z nim związane, Borderlands 2 jest dziełem wybitnym.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej