Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Team Fortress 2: Mann vs. Machine Recenzja gry

Recenzja gry 5 września 2012, 13:25

autor: Kamil Ostrowski

Team Fortress 2: Mann vs Machine – tower defence w trybie kooperacji

Po kilku latach od premiery gry Team Fortress 2, firma Valve postanowiła wzbogacić ją o tryb kooperacji. W naszej recenzji sprawdzamy czy ten eksperyment się powiódł.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • ciekawe połączenie trybu kooperacji z tower defence;
  • duże możliwości kombinowania dzięki dziewięciu dostępnym klasom.
MINUSY:
  • frustrująca rozgrywka;
  • malutkie mapy;
  • brak głębi;
  • Valve eksperymentuje na nas z płatnościami.

Długą drogę przebyło Team Fortress 2 od momentu premiery w październiku 2007 roku. Wokół gry narosła niezwykle zaangażowana społeczność, a dzięki nieprzerwanemu wsparciu ze strony Valve produkcja ta rozwinęła się, obecnie funkcjonując w modelu free-to-play. Do tej pory zabawa oparta była na walce dwóch konkurujących ze sobą drużyn, jednak wraz z dodatkiem Mann vs. Machine twórcy oferują nam możliwość współpracowania ze sobą. Jak to się udało?

Płacisz wtedy, gdy chcesz?

Rozszerzenie jest w pełni darmowe, podobnie jak i sama podstawka. Można oczywiście kupować przedmioty, które wpływają na styl gry, ale nie sprawią one, że staniemy się wyraźnie silniejsi. Płatne są także elementy ubioru (słynne kapelusze), niemające znaczenia dla statystyk postaci. Mann vs Machine przemyca jednak dodatkowe opłaty – bilety na oficjalne serwery. Tuż po premierze dodatku okazało się, że zabawa bez ponoszenia opłat jest praktycznie niemożliwa – ze względu na kolejki i błędy techniczne na podłączenie się do meczu czekało się kilkadziesiąt minut. Aktualnie rozgrywka rusza w kilka minut po rozpoczęciu wyszukiwania, co już nie jest aż tak kłopotliwe. Inną sprawą jest, że wraz z kupnem biletu na mecz na oficjalnych serwerach otrzymujemy szansę na zdobycie unikalnych przedmiotów. Cóż, na czymś przecież trzeba zarabiać. Jedna wejściówka Tour of Duty, uprawniająca do rozegrania pełnego starcia, kosztuje 0,74€, natomiast Squad Surplus Voucher, zapewniający dodatkowe unikalne przedmioty dla całej drużyny po skończeniu meczu – 1,49€. Trudno pozbyć się wrażenia, że Team Fortress 2 jest dla Valve placem zabaw, na którym studio wypróbowuje różne metody wyciągania kasy od graczy.

Tak zwana strefa śmierci na mapie Decoy

Maszyny powinny pracować; ludzie powinni myśleć

Na czym polega tryb Mann vs Machine? Krótko mówiąc, jest to połączenie Hordy z zabawą w stylu tower defence. Z jednego końca mapy nacierają tytułowe roboty, których zadaniem jest dostarczyć bombę, mającą wysadzić zakłady firmy Mann Co., której jesteśmy obrońcami. Blaszaki, chociaż zaabsorbowane głównym celem, nie pozostają nam dłużne, jeżeli chodzi o utrudnianie życia i chętnie prują w naszą stronę pociskami, ogniem, ładunkami wybuchowymi i co tam jeszcze mają w zanadrzu. Aby przetrwać kolejne fale, musimy ściśle współpracować ze swoją drużyną.

Mann vs Machine oferuje w tej chwili trzy mapy:

  • Mannworks – teren fabryki Mann Co. Plansza utrzymana jest w szarej kolorystyce. Nie przypadła mi do gustu – trudno tu stwierdzić, co poszło nie tak, kiedy zginiemy, nie bardzo jest też gdzie zasadzić się na przeciwnika. Ciężko się zorganizować po przerwaniu pierwszej linii obrony.
  • Coal Town – miasteczko górnicze w stylu Dzikiego Zachodu. Ciekawe ze względu na stylistykę – można poczuć się jak kowboj, czając się na wrogów na dachach drewnianych budynków.
  • Decoy – ta mapa najbardziej mi się podoba. Jest przejrzysta, ale niepozbawiona niespodzianek. Ma jasno ustalone punkty, w których możemy stawiać opór.

Każdy poziom można rozegrać w trzech różnych wariantach, przy czym jeden jest zdecydowanie łatwiejszy od pozostałych i służy zapoznaniu się z mapą i zasadami rządzącymi grą. Istota zabawy okazuje się jednak identyczna w każdym przypadku. Przed rundą dostajemy informację o tym, jakich możemy się teraz spodziewać przeciwników, i mamy szansę dokupić ulepszenia dla naszej klasy.

Proszę wycieczki, na horyzoncie transporter krwiożerczych robotów.
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.