Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 czerwca 2012, 18:00

autor: Michał Długosz

Recenzja gry Spec Ops: The Line - strzelaniny z ambicjami - Strona 2

Gra Spec Ops: The Line zapowiadano jako przełom w gatunku strzelanin, ale po raz kolejny słowa twórców rozminęły się z rzeczywistością. Jak bardzo? Tego dowiecie się z recenzji.

Oprócz tego niekiedy jesteśmy zmuszeni walczyć z przeciwnikami podczas burz piaskowych, a te ułatwiają chowanie się oraz umożliwiają swobodne eliminowanie nieprzyjaciół. Dodatkowo za pomocą granatów da się oślepiać tych wrogów (po wybuchu tworzy się obłok kurzu), którzy przeżyli eksplozję. Fajny patent, jednak sprawdza się tylko w stosunku do mocniejszych oponentów, ponieważ ci zwykli, z którymi walczymy przez większość czasu, bardzo szybko giną. Na uwagę zasługuje też oddany do naszej dyspozycji całkiem pokaźny arsenał. Możemy korzystać z kilku rodzajów karabinów, pistoletów, strzelb, snajperek, granatników oraz wyrzutni rakiet. Ponadto w grze występują trzy typy granatów – zwykły, przylepny i ogłuszający.

W Spec Ops: The Line z racji faktu, że główny bohater jest również dowódcą drużyny, możemy wydawać naszym podkomendnym rozkazy. Niestety, w tym aspekcie pole manewru gracza zostało bardzo mocno ograniczone i jedyne, co da się zrobić, to wskazać towarzyszom cel, na jakim mają się skupić, lub przerwać zlecone im działanie. Zatem mamy do czynienia z maksymalnie uproszczonym system zarządzania poczynaniami drużyny, który i tak za bardzo się nie przydaje, bo nasi kompani, ku mojemu zdziwieniu, całkiem nieźle radzą sobie sami. Szkoda tylko, że programiści z Yager Developments nie wzorowali się w tym wypadku chociażby na Brothers in Arms, gdzie kierowanie zespołem zostało rozwiązane w bardzo dobry i przystępny sposób, a tutaj po prostu wciśnięto je na siłę i do końca nie wiadomo po co.

Spec Ops: The Line nie uchroniło się też przed masą pomniejszych błędów, które mogą irytować, ale na szczęście nie mają dużego wpływu na samą zabawę. Kilka razy zdarzyło mi się widzieć lewitujące w powietrzu czapki pokonanych przeciwników lub nachodzące na siebie tekstury i przenikające przez nie modele postaci. Jednak największą bolączką produkcji jest sztuczna inteligencja. O ile nasi kompani, Lugo i Adams, na polu walki zachowują się w miarę sensownie, o tyle to, co wyczyniają przeciwnicy, potrafi wywołać uśmiech na twarzy grającego, a chyba nie taki był cel pracowników Yager Studios. Często spotykałem się z sytuacjami, w których wróg, zamiast spokojnie schować się za osłoną i prowadzić ogień, zwyczajnie zza niej wybiegał, bohatersko przyjmując na klatę serię z karabinu. Niejednokrotnie również zdarzało się, że oponenci po prostu stawali w miejscu i czekali, aż łaskawie zdecyduję się ich zastrzelić. Jednak szczytem absurdu była sytuacja, kiedy jeden z moich podwładnych ukrył się za osłoną, a znajdujący się metr od niego przeciwnik wystrzelał cały magazynek właśnie w nią. Mimo że SI oponentów stoi na opłakanym poziomie, ci potrafią dać w kość ze względu na ich przytłaczającą liczebność.

Od strony graficznej produkcja ta prezentuje się co najwyżej średnio. W oczy kłują głównie tekstury w niskiej rozdzielczości i czasami bardzo słabo wyglądające cut scenki stworzone na silniku gry (warto nadmienić, że jest to Unreal Engine 3.0). Najsłabiej jednak wypadają animacje wybuchów, które są wręcz beznadziejne i śmiało mogę stwierdzić, że tytuły sprzed paru lat pod tym względem biją nowe Spec Ops na głowę. Ewidentnie widać, że wersja na komputery osobiste jest tylko portem z konsoli. Przynajmniej w parze ze średnio zrealizowanymi wizualiami idą niskie wymagania sprzętowe i płynne, bezawaryjne działanie gry.