Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 maja 2012, 13:09

autor: Amadeusz Cyganek

Spróchniała łajba idzie na dno – recenzja Port Royale 3: Pirates & Merchants - Strona 3

Życie kupca w Port Royale 3 nie jest łatwe – nie dość, że musi walczyć z ciągłymi wahaniami rynku i wszechobecnymi piratami, to swoje dorzucają również autorzy, serwując ocean błędów i frustrujących niedoróbek.

Morze błędów

Najgorsze jednak jest to, że do wszystkich tych niedociągnięć i błędów w strukturze trzeciego Port Royale dokładają się kompromitujące niedoróbki techniczne. Jedna z nich wyeliminowała mnie z zabawy na pierwsze trzy dni po premierze – praktycznie przy każdym wejściu do miasta gra natychmiast się zawieszała, a jedynym rozwiązaniem było wykorzystanie przycisku „reset”. Tłumaczenie wydawcy to kolejna kompromitacja – ponoć działo się tak tylko i wyłącznie na komputerach z dwurdzeniowymi procesorami, co jest oczywistą nieprawdą, ponieważ miałem okazję przetestować ten tytuł również na pececie z czterema rdzeniami na pokładzie. Poza tym gra namiętnie wysypuje się do pulpitu w najmniej oczekiwanych momentach, co oczywiście prowadzi do niekontrolowanych wybuchów wściekłości. Na domiar złego nie działa opcja automatycznego zapisu stanów rozgrywki – na samym początku szybko tworzą się dwa save’y, które potem w wyniku błędu nie mogą zostać nadpisane. Fatalnie wygląda również tekst wyjeżdżający poza ramkę przy prezentacji komunikatów, irytują także wspomniane już nakładające się na siebie dialogi mówione.

Twórców Port Royale 3: Pirates & Merchants nie można zganić chyba tylko i wyłącznie za oprawę wizualną – mapa świata gry jest przejrzysta i czytelna, a widok miasta pozwala szybko dotrzeć do kluczowych budynków. Niestety, ponury nastrój udziela się podczas słuchania wyjątkowo przygnębiającego soundtracku – zamiast wesołych, pirackich rytmów z głośników wydobywają się jakieś dziwne huki i śpiewy, absolutnie niepasujące do charakteru zabawy. W produkcji studia Kalypso oprócz dwóch głównych kampanii dostajemy również możliwość zabawy w trybie piaskownicy oraz opcję rozgrywki przez sieć. Niestety, znalezienie kogokolwiek chętnego do morskich podbojów przez Internet graniczy z cudem.

Najnowsza odsłona serii Port Royale to spektakularne spuszczenie jej na samo dno w niezbadane oceaniczne czeluści. Kilka fajnych i ciekawych pomysłów dosłownie utonęło w zalewie wszechobecnego partactwa – twórcom udało się skopać praktycznie wszystko, co tylko było można. Słabiutki interfejs i nawigacja statkami, źle skonstruowane bitwy morskie, skomplikowanie pozornie prostych aspektów rozgrywki, brak autosave’ów, częste błędy uniemożliwiające grę – właściwie da się tak wymieniać bez końca. Czar wyjątkowej, kupieckiej przygody na szerokich wodach oceanów prysł bezpowrotnie, a monotonia i schematyczność rozgrywki sprawiają, że ciężko dotrwać do finału kampanii, tym bardziej że twórcy sami zdają się uprzykrzać nam zabawę na każdym kroku. I choć wielkie łatanie tej łajby właśnie się zaczęło, niektóre dziury okazują się już nie do naprawienia – w tej postaci trzeci Port Royale nie jest, niestety, produkcją godną polecenia.

Amadeusz Cyganek | GRYOnline.pl