Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Datura Recenzja gry

Recenzja gry 7 maja 2012, 17:00

autor: Szymon Liebert

Artystycznie z PlayStation Move – recenzja polskiej gry Datura

Druga produkcja polskiego studia Plastic na PlayStation 3 to pełnoprawna przygodówka, wykorzystująca kontroler PlayStation Move. To także intrygujący eksperyment, który nie zrealizował, niestety, wszystkich swoich założeń.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3.

PLUSY:
  • ciekawy eksperyment z pogranicza gry i sztuki;
  • dość intrygująca przygoda z niezłym zakończeniem i mocnymi momentami;
  • ładna oprawa wizualna i zmiany scenerii.
MINUSY:
  • powolność i przesadna pompatyczność rozgrywki;
  • system sterowania, który utrudnia „doświadczanie” gry;
  • błędy i ogólne wrażenie niedopracowania.

Datura, nowe dzieło studia Plastic, zapowiadała się na intrygujący eksperyment z pogranicza sztuki, a przy okazji nowy pokaz możliwości kontrolera PlayStation Move. Ta przygodówka zabiera gracza w dziwaczną, ale interesującą podróż. Najkrócej można porównać ją do arthousowego kina (także pod względem długości, bo przejście gry zabiera około dwóch godzin), ale w jego luźniejszej i zdecydowanie mniej inwazyjnej postaci. Niestety, to, co w zapowiedziach brzmiało ciekawie, w praktyce sprawdza się różnie, przez co całe doświadczenie nie jest tak płynne i sugestywne jak powinno.

Głaszcząc drzewa

Datura, czyli bieluń, to roślina, która ma dość wymowną symbolikę. Jej kwiaty są piękne, ale trujące. Mają też właściwości psychoaktywne, a więc wywołują halucynacje.

Datura rozpoczyna się bez zbędnych wyjaśnień – budzimy się w karetce i chwilę później przenosimy do tajemniczego lasu, porośniętego przez kwiaty bielunia. W każdej z jego dwóch zasadniczych części musimy odszukać i rozwiązać w dowolnej kolejności po cztery łamigłówki, wywołujące mniej lub bardziej dramatyczne wizje z życia ludzi – od dziecka przez skazańca aż po żołnierza. Oprócz tego możemy rysować mapę okolicy, wchodząc w „kontakt z naturą”, a konkretnie... głaskając brzozy. Wszystko wykonujemy za pomocą charakterystycznej różdżki Sony, która odpowiada za poruszanie się i czynności manualne. Dla osób mających awersję do kontrolerów ruchowych przygotowano obsługę pada.

Przy pomocy w miarę czytelnej symboliki (roślin z psychoaktywnymi właściwościami oraz najbardziej magicznego z drzew) twórcy zbudowali ciekawą pętlę narracyjną o starym jak świat motywie czyśćca, miejsca, z którego nie da się wyjść (chyba że na to zapracujemy). Datura z premedytacją miesza motywy i zdarzenia, zestawiając sceny pozornie nieznaczące – na przykład strzelanie do puszek na cyrkowej strzelnicy – z dramatycznymi momentami odwracającymi role. Nie wszystko jednak wydaje się tu potrzebne i mimo starań scenarzystów trudno pozbyć się wrażenia, że wątki są pretekstem do zabaw z technologią. Niemniej kiedy dotrzemy do zakończenia, w którym autorzy przy okazji burzą czwartą ścianę za pomocą zabawnego akcentu, opowieść nabiera pewnego uroku, pozostawiając pole do popisu w kwestii interpretacji.

W Daturze pojawiają się wybory, najczęściej dotyczące innych ludzi będących w potrzebie. Część z nich jest słabo wyeksponowana, więc tak naprawdę umyka uwadze gracza. Inne rozumiemy od razu. I to właśnie w tych momentach gra studia Plastic pochłania najbardziej. Budzisz się na zamarzniętym jeziorze z kilofem w ręku. Nagle pod lodem pojawia się ludzka ręka. Właśnie wtedy zapominamy, że Datura jest tylko grą i działamy instynktownie. Wtedy też autorzy odnoszą triumf i pokazują siłę medium.

Nie zdarza się to jednak za każdym razem dokładnie wówczas, kiedy chcieli tego producenci z Plastic. Wynika to z obecności pewnych przeszkód, jakie stoją pomiędzy graczem a grą. Niestety, w odbiorze emocjonalnym tytułu przeszkadza wykonanie paru istotnych elementów, na przykład sterowania.

Błądząc po lesie

Charakterystyczna „odcięta” ręka z gry, którą wykonujemy większość czynności, kiedyś była połączona z resztą ciała bohatera. Autorzy odkryli jednak, że przy takim ustawieniu gracze nie wykorzystują w pełni jej ruchowego potencjału.

Problem gry leży w tym, że obcowanie z nią nie zawsze jest przyjemne, płynne i pozbawione irytacji. W większości scen wykorzystanie kontrolera PlayStation Move okazuje się niezłe, ale generalnie cały czas powracało do mnie uczucie, że wszystko lepiej i szybciej zrobiłbym przy użyciu pada. Bez jakichś większych strat na polu immersji, czyli przeżywania tego, co dzieje się na ekranie. Mówiąc inaczej, Move przynosi dodatkowe doznania tylko we wspomnianych, dramatycznych sytuacjach, kiedy czujemy zagrożenie i wiemy, co zrobić, aby walczyć o życie. Wbrew pozorom, nie zawsze tak jest, bo mechanika gry rzadko kiedy pozwala na naprawdę naturalną ekspresję.

Wielokrotnie miałem problem z odkryciem tego, co i jak należy uczynić. Gesty w grze Polaków wykonuje się dziwnie i czasem trzeba się mocno namachać, aby wyłapać konkretny ruch. Jeden z powtarzających się motywów wymaga poderwania kontrolera do góry – zaskakująco często ta banalna kombinacja „nie wchodzi”. Autorzy chętnie umieszczają gracza w nietypowym położeniu, w którym nie zostają nakreślone ramy tego, co można zrobić (nawet mimo ekranowych podpowiedzi). Zamiast działać, szukamy więc sposobu na to, jak działać.

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.