Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 lutego 2012, 15:31

autor: Szymon Liebert

Naprawiając błędy przeszłości – recenzja Final Fantasy XIII-2 - Strona 2

Final Fantasy XIII pokazało, że seria przeżywa zrozumiały kryzys jakości i stylu. Firma Square Enix twierdzi jednak, że można naprawić błędy przeszłości. Z recenzji Final Fantasy XIII-2 dowiecie się, czy rzeczywiście tak się stało.

Zbaczanie z trasy

Przejście głównego wątku fabularnego nie zabiera zbyt wiele czasu – wystarczy około 25 godzin, co w przypadku takiej serii jak Final Fantasy nie jest niczym imponującym. Twórcy nie poszli jednak na łatwiznę, bo gra zawiera mnóstwo dodatkowej treści i aktywności „pobocznych”. Już wykonanie zadań zlecanych przez postacie z poszczególnych epok jest nie lada wyzwaniem (za większość z nich otrzymujemy tak zwane „fragmenty”, których w sumie jest 160). Prawdziwymi atrakcjami dla fanów będą ukryte elementy – potężni bossowie, lepsze przedmioty, minigierki z kasyna czy klasyczne wyścigi „kurczaków” (ulubiony sport fanów Final Fantasy).

Świat Final Fantasy XIII mocno się popsuł. Naprawienie go zabiera tylko 25 godzin!

Problem z takim podejściem do rozgrywki polega na tym, że autorom nie zawsze udaje się zmotywować gracza do działania i zachęcić do podejmowania się pobocznych zadań. Większość z nich wymaga bowiem przeczesywania terenu w absolutnym skupieniu i korzystania ze zdolności Moogle’a, który może odsłaniać ukryte przedmioty oraz zbierać skarby znajdujące się w miejscach niedostępnych dla postaci. Niemal każdy quest podany jest w suchej formie bez podpowiedzi. Nie obejdzie się więc bez ogromnej determinacji lub sięgnięcia po poradniki. Dla fanów serii nie jest to niczym nowym, bo właściwie od zawsze rzuca ona podobne wyzwania. Tym razem jednak niekoniecznie chce się zbaczać z głównej drogi, bo centralna przygoda nie powinna sprawić wielkich kłopotów nawet nowym graczom. Podczas pierwszego podejścia do opowieści ominąłem mnóstwo atrakcji drugorzędnych. Mimo to postacie szybko dobiły do wysokich poziomów, a walki okazały się zaskakująco proste. Czyżby coś się w tym względzie zepsuło?

Pokemony i brak wyzwań

Twórcy Final Fantasy XIII-2 zmodyfikowali system walki czy raczej wzbogacili go o nowe dodatki. Tym razem gra zawiera patent „stary jak świat”, sprowadzający się do przesłania: „zbierz je wszystkie”. Chodzi o potwory, które można oswajać, ulepszać, łączyć i ozdabiać, a potem wykorzystywać w bitwach jako trzecią postać. To dodatek ciekawy i pewnie mający potencjał – nie wymaga jednak szczególnej uwagi, bo bestie udoskonalamy za zdobywane przedmioty, których na nasze konto wpada sporo. Tak naprawdę nie trzeba spędzać za wiele czasu na krzyżowaniu różnych gatunków czy łapaniu specjalnych egzemplarzy wrogów. Wystarczy czasem coś ponaciskać i efekty pojawiają się od razu. Oczywiście mechanika zbieractwa potrafi niektórych piekielnie wciągnąć, więc umieszczenie jej w grze jest sprytnym, chociaż trochę tanim rozwiązaniem.

Zbierz je wszystkie – najnowszy dodatek do gry.

Tytuł w dalszym ciągu korzysta z patentu zwanego Paradigm Shift, czyli klas i schematów działania. Dzięki temu walki z najprostszymi wrogami, którzy tym razem nie włóczą się po świecie, ale są generowani losowo, jak w starszych Final Fantasy, są szybkie i bezproblemowe. Zmagania z bossami przynoszą za to wyzwania czy raczej konieczność skupienia się na chwilę. Na normalnym poziomie trudności gra jest zaskakująco łatwa – właściwie regularnie rozwijane postacie radzą sobie świetnie do samego końca. Wynika to po części z faktu, że na znaczeniu straciło wytrącanie wrogów z równowagi (tzw „staggerowanie”). Często wystarczy brutalna siła, co trochę rozczarowuje. Przydałoby się więcej momentów stopujących gracza i wymuszających poszukiwanie głębszej taktyki – takich jak np. finalna scena z „żyrafami” i paroma innymi zaskakująco przebiegłymi bestiami.

Growling

Ukryte atrakcje. Jednym z najciekawszych miejsc, zawierającym sporo opcjonalnych atrakcji, jest równina zamieszkała przez lud myśliwych. W tej otwartej lokacji możemy wpływać na pogodę za pomocą specjalnej maszyny. Manipulując dźwigniami, przywołujemy specjalnych wrogów, w tym gigantycznego, czworonożnego bydlaka, który niszczy niedoświadczoną drużynę jednym atakiem.

„Trzynastka” nadal czaruje ładną oprawą wizualną i dość oryginalną ścieżką dźwiękową. Jest to zasługa przede wszystkim projektu niektórych postaci oraz lokacji, a nie samej technologii czy olbrzymiej liczby polygonów. Zdarzają się tu jednak miejsca pustawe, niedopracowane i rozmyte. Niemniej zwykle nad nimi widnieje świetne niebo, a w tle przygrywa ciekawa kompozycja. Z muzyką jest z kolei trochę tak, że raz wydaje się absolutnie genialna i wizjonerska (ostre metalowe growlowanie podczas walk z bossami), a innym razem straszy okropnymi pomysłami. Nie do końca spodobał mi się też projekt przeciwników, co jest dość sporym zawodem. Seria słynie przecież ze zwariowanych potworów, a w XIII-2 możemy im się dokładnie przyjrzeć. Niestety, większość z nich jest po prostu nijaka i brzydka. Zastrzeżenia można mieć także do płynności animacji oraz długiego wczytywania niektórych miejsc – pod tym względem nie jest to najbardziej dopracowana produkcja.

Sprzeczności

Final Fantasy XIII-2 to gra pełna sprzeczności. Ekipa Square Enix wysłuchała uwag graczy i recenzentów, dzięki czemu rozbudowano konstrukcję poziomów, zmniejszono liczbę irytujących postaci i wprowadzono parę potencjalnie ciekawych pomysłów. Nie udało się jednak wyeliminować momentów słabszych czy wręcz żenujących. Czasami można odnieść wrażenie, że autorzy starali się za bardzo wszystko fabularnie uprościć i jednocześnie wpasować się w jak najszerszą grupę odbiorców. Opowieść wydaje się ciekawa, ale czasami zalicza bolesne wpadki, przez które trudno traktować ją poważnie. Ciężko też pozbyć się wrażenia, że produkcja rozgrywa się w martwym świecie. Kręcące się tu i ówdzie postacie oraz sami bohaterowie nie wnoszą za wiele życia i jest ich tak mało, że cały czas czujemy się samotni. Po co ratować taką rzeczywistość? Być może to świadoma próba zbudowania przygnębiającego klimatu. Jeśli tak, autorzy odnieśli sukces, ale przy okazji skrzywdzili trochę wciąż klaustrofobiczne uniwersum „trzynastki”.

Magia Moogle’a na jednych działa, innych odrzuca.

Final Fantasy pozostaje serią gwarantującą niesamowite emocje, mnóstwo godzin zabawy oraz wyzwania dla najbardziej zdeterminowanych. Nie jest to jednak przygoda tak magiczna jak parę kultowych odsłon sprzed lat, w których wszystko układało się w całość nawet wtedy, gdy nie miało za wiele sensu. Final Fantasy XIII-2 naprawia wiele aspektów poprzedniej części, ale wciąż wywodzi się z bodaj najsłabszego rodu tej wieloletniej marki. A tego nie da się, niestety, tak łatwo wymazać z pamięci i serc graczy. Mimo to „dwójka” podąża w dobrym kierunku, więc pozostajemy optymistami.

Szymon Liebert | GRYOnline.pl