Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 15 lutego 2012, 12:41

autor: Wojciech Mroczek

Wszystkie barwy ciemności - recenzja gry The Darkness II - Strona 2

Po pięciu latach przerwy na nasze ekrany powrócił Jackie Estacado - nowojorski mafiozo, opętany przez przedwieczną istotę zwaną Ciemnością. The Darkness II jednak bardzo różni się od pierwowzoru...

Do boju nie ruszamy sami. Towarzyszy nam pomniejszy demon Ciemności – Darkling. Tym razem tylko jeden, ale za to wszędobylski, lojalny i obdarzony punkową duszą oraz brytyjskim akcentem. Pomaga w walce, wspiera radą, a kiedy przychodzi co do czego, potrafi udowodnić, że gotów jest dla nas zrobić wszystko. Światło jest dla niego śmiertelnym zagrożeniem – obraca go natychmiast w proch. Jednak chwilę później nasz towarzysz, cały i zdrowy, pojawia się znowu.

Fabuła i narracja – najmocniejsze strony gry

Walka walką, ale urok i siła The Darkness II leżą gdzie indziej. Dzięki fabularnej otoczce produkcja Kanadyjczyków wznosi się chwilami na wyżyny. Daleko posuniętą liniowość rozgrywki wynagradza z nawiązką intensywna, budząca emocje narracja. Kolejne misje polegające na walce przeplatają się ze spokojniejszymi etapami, w których mamy możliwość zagłębić się w przedstawiony świat. To wtedy wczuwamy się w rolę mafioza, angażujemy w poszukiwanie utraconej miłości lub poznajemy kolejne sekrety Ciemności. Staramy się też odróżnić rzeczywistość od kłamstw podsuwanych przez demona, który próbuje odzyskać panowanie nad protagonistą. Nie chcę zdradzać szczegółów, bo samodzielne śledzenie rozwoju akcji to w The Darkness II największa frajda. Powiem tylko, że każde z możliwych zakończeń gry robi duże wrażenie, a jedno z nich powinno wejść do kanonu kultowych scen z gier wideo.

Gra zawiera niezliczoną liczbę fajnych „smaczków” i nie boi się nawet autoparodii.

Opowieści szalonego okultysty

The Darkness pozwalało graczowi zboczyć ze ścieżki głównej kampanii i spędzić nawet kilka godzin na wykonywaniu misji pobocznych i szukaniu setek ukrytych bonusów. Zdarzały się wśród nich perełki – na przykład cyfrowe, pełne wydania komiksów. Większość jednak nie była warta zachodu. „Dwójka” stawia na jakość, a nie ilość. W lokacjach gry ukrytych zostało 29 reliktów związanych z Ciemnością. Rezydujący w bibliotece posiadłości Jackiego okultysta – Johnny Powell – z wielkim przejęciem opowiada historię każdego z artefaktów. Mówiący z prędkością karabinu maszynowego Johnny nie tylko dostarcza rozrywki, ale pełni też funkcję przewodnika po rozbudowanej mitologii Ciemności. Jest to postać genialna i zapadająca w pamięć! Można przekonać się o tym już na początku zabawy, gdy wprowadza nas w jej realia.

Jedną z największych zalet pierwszego The Darkness był udział wokalisty Faith no More, Mike’a Pattona, który brawurowo podłożył głos samej Ciemności. Niestety fenomenalny głos Mike’a rozbrzmiewa w „dwójce” dużo rzadziej. Z napisów końcowych wynika, że w roli demona jednocześnie wystąpił też Brian Bloom, aktor dubbingujący również Jackiego Estacado.

Johnny Powell to chyba najciekawsza, lecz nie jedyna z interesujących postaci występujących w grze. Powiem więcej – The Darkness II pełne jest barwnych bohaterów niezależnych, z których każdy wnosi coś szczególnego do świata tej produkcji. Mają wyraźnie – jak to w komiksie – zarysowane charaktery, swoje powiedzonka, manieryzmy, zwyczaje, przekonania. Chętnie podejmują konwersację z graczem. Nawet gosposia, wycierająca z kurzu meble w rezydencji rodziny Franchetti, może powiedzieć coś, co sprawi, że lepiej wczujemy się w klimat gry. Trochę rzadziej niż w „jedynce” przemawia sama Ciemność. Rolę dyżurnego komentatora przejął za to towarzyszący nam Darkling.

Nie angażując się w niuanse fabuły i elementy poboczne, główny wątek The Darkness II da się ukończyć w 4-5 godzin. Gra jest więc naprawdę krótka. Tak jak w większości współczesnych produkcji sytuację ratuje tryb gry wieloosobowej. Dostajemy do dyspozycji dodatkową kampanię uzupełniającą wątki trybu jednoosobowego. Zawiązanie akcji przypomina początek dowcipu. „Agentka Mosadu, Irlandczyk, ninja i kapłan voodoo wchodzą do baru, gdzie spotykają włoskiego mafioza…” Sytuacja ta to punkt wyjścia do wykonania szeregu misji dziejących się za kulisami głównej historii.

Bohaterowie kampanii wieloosobowej. Każdy z nich dysponuje własną bronią Ciemności i osobnym drzewkiem talentów do rozwinięcia.

Czwórka nowych bohaterów na zlecenie rodziny Franchetti wspiera walkę Jackiego z Bractwem. Każdy z nich ma w tym własny interes – sami również znaleźli się nieraz na celowniku tajnego stowarzyszenia. Każdego kontroluje się trochę inaczej, ze względu na zróżnicowanie broni i talentów Ciemności, jakimi dysponują.

Grać można jednocześnie maksymalnie w cztery osoby. Jeśli jednak brakuje nam chętnych znajomych, dodatkową kampanię możemy też zaliczyć sami. Gra proponuje tryb fabularny oraz szereg pojedynczych misji. Nawet jednokrotne samodzielne ich przejście przedłuża zabawę o ładnych kilka godzin.

Werdykt

The Darkness II nie jest grą wybitną. Warstwa fabularna okazuje się doskonała, jednak sama akcja – mimo że dynamiczna i efektowna – drażni uproszczeniami i schematycznością. Ci, którzy szukają strzelaniny wymagającej czegoś więcej niż zręczność, będą tym tytułem zawiedzeni. Szkoda też, że gra ukazała się bez spolszczenia. Bariera językowa nie pozwoli wielu osobom w pełni docenić opowiedzianej historii i zawartych w niej rozlicznych smaczków.

Call girl imieniem Venus. W grze pojawia się zaledwie na chwilę, ale jakoś tak zapada w pamięć.

Jednak wszystkim, którzy dobrze radzą sobie z angielskim, lubią komiksowe klimaty, cenią barwnych bohaterów niezależnych i błyskotliwe dialogi, a do tego nie mają nic przeciwko wyrywaniu serc i chlapiącej na ekran posoce – grę z całego serca polecam. Będziecie bawić się świetnie.

Wojciech Mroczek | GRYOnline.pl