Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 kwietnia 2002, 10:21

autor: Jacek Hałas

Conquest: Wojny Pogranicza - recenzja gry - Strona 2

Conquest: Frontier Wars to strategia rozgrywana w czasie rzeczywistym, w której cała akcja toczy się w przestrzeni kosmicznej.

Przed każdą etapem wysłuchamy natomiast nieco przydługawej odprawy (cele misji, sytuacja na froncie, nasze postępy itp.). Kolejne fragmenty kampanii nie wyróżniają się niczym szczególnym, niekiedy trzeba będzie się bronić, innym razem kogoś uratować albo poszukać sojuszników w walce z robalami. Szkoda też, że co chwilę pojawiają się zapożyczenia z takich gier jak chociażby Homeworld czy Outforce. Pozostałymi dwoma rasami czyli Mantisami i Celareonsami będziemy mogli pokierować jedynie podczas zabawy multiplayer oraz starć trybu Quick Battle. Każda z ras jako tako wyróżnia się spośród pozostałych ale i tak jest więcej podobieństw niż różnic. Mantisowie stawiają na lekkie i szybkie jednostki, które produkowane są raczej masowo. Rasa ta potrafi w bardzo krótkim czasie zasiedlić kilka systemów a więc podczas walki z tym przeciwnikiem trzeba jak najszybciej pozajmować planetki. Celareonsowie są natomiast mistrzami obrony, ich jednostki są słabe lecz nadrabiają to bardzo zróżnicowanymi strukturami obronnymi (kilka rodzajów działek chroniących bazy, m.in. rakietowe, laserowe) a także mogą budować specjalne „tarcze” chroniące okoliczne budynki. Terranie są najbardziej zrównoważeni, w skład ich flot wchodzą przeróżne jednostki – szybkie i słabe lub potężne lecz ślamazarne. Najmniej różnic zauważamy natomiast wśród stawianych zabudowań, te w większości różnią się tylko wyglądem i nazwą. Oczywiście znajdą się też obiekty wyjątkowe ale te budujemy dopiero pod koniec rozgrywki.

Sama gra jest klasycznym, dwuwymiarowym RTS-em. Pod tym względem niewiele zmieniło się od czasów Starcrafta. Akcję obserwujemy pod tym samym kątem co w produkcie Blizzarda. Dobrze, że przynajmniej możemy przybliżać i oddalać pole bitwy (zoom jest całkiem niezły) a także obracać je o 90 stopni (skokowo). Jedną z największych innowacji jakie pojawiły się w Conquest jest system stawiania baz. Nie możemy ich bowiem budować w kosmosie jak chociażby w ciekawym Outforce, twórcy zadecydowali zapewne, iż były to rozwiązanie niezbyt realistyczne. Budowle musimy więc układać na orbitach napotykanych planet. Każda z nich ma 8 miejsc i to od nas zależy jak je zagospodarujemy. Jest to niezywkle ważne gdyż niektóre z istotnych obiektów mogą zajmować nawet 3 miejsca. Na szczęście, w większości misji rzucani jesteśmy na mapę z co najmniej kilkoma planetami w okolicy a więc problem z zasiedlaniem w początkowej fazie rozgrywki będzie raczej niewidoczny. Sama struktura bazy jest bardzo zbliżona do popularnego schematu: centrum dowodzenia + rafineria + budowle wojskowe. Oprócz wyżej wymienionych pojawia się także laboratorium (w zależności od wybranej rasy może to być nawet kilka budynków, np. tylko od rozwijania mocy silników lub tylko do upgrade’owania uzbrojenia), radar, który oprócz ostrzegania o nadciągających atakach zwiększa ilość dostępnych Command Points (o nich troszeczkę później) czy też akademia (dzięki której pozyskujemy ludzi do pracy a także admirałów). Budować możemy również wszelakie działka obronne, które jako jedyne mogą być stawiane poza orbitami planet, w dowolnym miejscu. Ciekawostką jest to, że nie wszystkie wynalazki odkrywa się w laboratoriach, niektóre budynki, jak na przykład rafineria, będą mogły prowadzić dodatkowe badania (w przypadku rafinerii może to być technologia pozwalająca na szybsze wydobycie złóż z powierzchni planet).

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej