autor: Przemysław Zamęcki
Dziesięć lat Master Chiefa - recenzja gry Halo: Combat Evolved Anniversary - Strona 2
Halo: Combat Evolved dziesięć lat temu sprzedało pierwszego Xboksa. Dzisiaj to zasłużony staruszek, któremu wydawca postanowił przeszczepić serce. Inicjatywa godna pochwały, choć skierowana raczej tylko do fanów i pasjonatów gier.
Bardzo dobrze prezentują się też miejscówki zewnętrzne, w których oddychamy świeżym powietrzem. Co prawda mam wrażenie, że nie jest to jakość wydanego w ubiegłym roku Halo: Reach, ale i tak jest całkiem nieźle. Co się szczególnie autorom chwali, to takie przygotowanie produktu, że za naciśnięciem jednego przycisku pada, niczym w czarodziejskiej krainie, w czasie rzeczywistym przenosimy się dziesięć lat wstecz. Otóż wystarczy w trakcie zabawy wcisnąć Back, by gra przełączyła się do wersji oryginalnej. Co prawda w podbitej rozdzielczości i na dodatek szerokoekranowej, ale wszystko pozostałe wygląda dokładnie tak jak na pierwszym Xboksie. Stajemy, patrzymy na ładny widoczek, wduszamy przycisk i bam, cofamy się w czasie. Kolejne bam i znowu jesteśmy w 2011 roku. To samo dotyczy oprawy audio. W dowolnym momencie możemy przełączać się pomiędzy oryginalną muzyką a jej wersją zremasterowaną. Różnicę słychać i czuć.
Szkoda więc, że gra nie jest remakiem idealnym, choć tak naprawdę niewiele jej do tego brakuje. Kuleje szczególnie animacja ludzi, a to, co widnieje na ich twarzach, nijak nie przystaje do współczesnych wymogów. Fatalne jest to, że gra zaczyna się właśnie od kilkuminutowego oglądania tego festiwalu sztywniactwa, co na dzień dobry, zanim jeszcze wystrzelimy pierwszy pocisk, może kogoś nastawić na „nie”. Przyznam, że trochę tak właśnie było ze mną i musiałem przejść chyba trzy czy cztery pierwsze misje, by owo złe wrażenie nieco się zatarło. Na szczęście sama akcja i jakość pozostałych elementów w pewnym stopniu rekompensują nieprzyjemność oglądania takich fizjonomii.
Miejscowemu zgłupieniu poddała się także inteligencja towarzyszących nam od czasu do czasu marines. Potrafią blokować sobie nawzajem przejścia czy biegać dookoła bez sensu. Zwykle są jednak dość skuteczni w walce. Gra nie ustrzegła się także kilku pomniejszych błędów – na przykład wejście na głębszą wodę skutkuje podziwianiem mało atrakcyjnych podwodnych widoków i w rezultacie koniecznością restartu.
W kupie raźniej
Nowością w kampanii jest możliwość przejścia jej w kooperacji z drugą osobą. To świetny pomysł na wydłużenie zabawy. Ale nie jedyny. Kupując rocznicową edycję Halo, wchodzimy także w posiadanie sześciu odrestaurowanych mapek multiplayer. Te same plansze można nabyć również oddzielnie na Xbox Live, a to dlatego, że w pełni integrują się z systemem matchmakingu Halo: Reach. Wydawca był na tyle miły, iż w pudelku z grą umieścił nawet fiszkę z kodami do darmowego ich ściągnięcia na dysk twardy konsoli, przez co płyty z Reach nie musimy wyjmować z napędu. Ponadto w pakiecie znalazła się nowa mapa przeznaczona dla trybu firefight.
Koniec i bomba...
Na zakończenie pozostaje odwieczne pytanie. Kupić czy nie kupić? Grę polecam oczywiście zagorzałym fanom (choć ci zapewne zdążyli już z pięć razy ponownie ją ukończyć). Także dlatego, że w samej kampanii przygotowano naprawdę trudne do wyszperania znajdźki, z których część w formie materiałów wideo przybliża nam uniwersum Halo. Dla pasjonatów, którzy do tej pory nie mieli okazji zetknąć się z tym tytułem, to dobra okazja, żeby prześledzić proces ewolucji gier. Jestem natomiast ostrożny w przypadku namawiania do nabycia CE osób lubiących po prostu odprężyć się przy strzelankach. Jak na ten gatunek jest to raczej tytuł staroszkolny, w którym nie uświadczymy filmowo poprowadzonej akcji i pokazu efektownych wybuchów. Ponadto mogą Was zniechęcić niektóre długie i nużące poziomy. Takie jak na przykład wspomniana wcześniej biblioteka. Która na dodatek często wymieniana jest jednym tchem z Master Chiefem jako element charakterystyczny tej produkcji.
g40st
PLUSY:
- stare, dobre Halo;
- nowe, całkiem przyzwoite Halo;
- zremasterowana (i świetna zarazem) muzyka;
- zintegrowany z Halo: Reach tryb multiplayer.
MINUSY:
- problemy ze sztuczną inteligencją towarzyszy;
- słaba animacja ludzi i ich twarzy;
- kilka pomniejszych błędów.
Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl