Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 listopada 2011, 12:50

autor: Marcin Skierski

Need for Speed: The Run - recenzja wyścigów ze skryptami jak z Call of Duty - Strona 2

Po niezbyt udanych odsłonach ProStreet oraz Undercover, studio EA Black Box próbuje swych sił w kolejnej części serii Need for Speed.

Warto w tym momencie wspomnieć o systemie punktów kontrolnych, który funkcjonuje w dość niekonwencjonalny dla tego gatunku sposób. Otóż wyjechanie poza trasę lub kraksa nie powodują odrodzenia się w tym samym miejscu, a jedynie powrót do momentu, w którym został zapisany wspomniany punkt kontrolny. Wczytuje się wtedy ta sama sytuacja na torze – w odpowiednie miejsce wraca więc nie tylko gracz, ale też wszyscy przeciwnicy. Trochę to dziwne rozwiązanie i może być frustrujące, jeśli przyjdzie nam powtarzać dany fragment po kilka razy (choć trzeba się postarać, aby do tego doprowadzić). Znacznie lepiej sprawdziłaby się funkcja cofania czasu, ale twórcy nie zdecydowali się na jej zaimplementowanie. Sprawa potrafi być o tyle irytująca, że czasem ledwie kilkumetrowy wyjazd na pobocze kończy się wczytaniem ostatniego punktu kontrolnego. Deweloper powinien dopuścić w tym aspekcie zdecydowanie większy margines błędu.

W sieci spore poruszenie wywołała wiadomość, że główny tryb gry da się ukończyć w dwie godziny. Tak naprawdę jest to spore nadużycie, bo wlicza się w to jedynie sama jazda, bez jakichkolwiek wznowień, filmów przerywnikowych czy przesiadywania w menu. W rzeczywistości na przejście kampanii potrzebujemy ok. 4-5 godzin, co oczywiście nadal jest wynikiem słabym i z pewnością nie zadowoli nabywców tego tytułu. Pewne przedłużenie żywotności stanowią wyzwania, które możemy próbować zaliczać na złote, a nawet platynowe medale. Nie różnią się one pod względem zawartości od głównego trybu poza tym, że brakuje w nich scen fabularnych i otrzymujemy bardziej bogaty zestaw samochodów do wyboru (tradycyjnie dla tej serii znajdziemy tu wyłącznie licencjonowane marki). Jest też tryb wieloosobowy, który jednak nie prezentuje się zbyt atrakcyjnie – brakuje choćby możliwości samodzielnego wyboru tras, musimy bowiem startować w wyznaczonych przez twórców zawodach i korzystać z systemu matchmakingu. Na PC miałem pewne problemy z trafieniem na pełną stawkę chętnych, a ściganie się np. trzech graczy nie jest zbyt emocjonujące. Jedyną motywacją może być zdobywanie punktów doświadczenia (osiąganych także w przypadku samotnej rozgrywki), które odblokowują nową zawartość. Nie mogę przy tym nie wspominać o wciągającym systemie Autolog, śledzącym sieciowe statystyki i na bieżąco informującym o postępach znajomych.

Produkcja studia EA Black Box działa na silniku Frostbite 2, którego użyto w grze Battlefield 3. Pozwoliło to stworzyć bardzo dobrą oprawę graficzną, nie wyciskającą jednak z tej technologii wszystkich soków. Grafika jest dość nierówna – niektóre krajobrazy potrafią wręcz zachwycić, podczas gdy innym razem widok rozmazanych tekstur boleśnie sprowadza nas na ziemię. Nie wypada jednak zbyt mocno narzekać, bo wciąż jest to świetnie wyglądający tytuł – szczególnie w wersji pecetowej, gdyż na konsolach poziom jest odpowiednio niższy. Spore znaczenie odgrywa fakt, że nie możemy wyjechać daleko za trasę – zapewne środowisko w bliskim kontakcie nie prezentowałoby się tak dobrze, a twórcy zastosowali kilka podstawowych sztuczek, które mają oszukać ludzkie oko. W niektórych wyścigach oglądamy także efektowne eksplozje czy lecące w naszą stronę fragmenty otoczenia – szkoda tylko, że w pełni bazują one na skryptach i zawsze pojawiają się w tym samym czasie. To samo dotyczy blokad policyjnych – musicie bowiem wiedzieć, że na niektórych odcinkach trzeba uciekać przed stróżami prawa, a nawet unikać strzałów ze strony mafii czy helikoptera. Warstwa audio to mieszanka licencjonowanych i instrumentalnych kawałków oraz sugestywnych dźwięków. Są to elementy, które w tej serii raczej nigdy nie zawodzą.

Eksperyment w postaci Need for Speed: The Run po prostu się nie udał. Oczywiście nie jest to produkcja, w którą nie da się grać. Wręcz przeciwnie – można przy niej spędzić kilka, a nawet kilkanaście godzin, ale tylko wówczas, gdy zaakceptujemy rozwiązania, o których wspomniałem. Smutne jest jednak to, że nawet zwolennicy dzieła studia EA Black Box nie pobawią się przy nim zbyt długo w trybach dla jednego gracza, co dodatkowo zaniża ocenę. Należy sobie zatem zadać pytanie – czy warto inwestować w ten tytuł, gdy wokół dostępnych jest wiele innych, zdecydowanie lepszych gier wyścigowych? Moim zdaniem nie i prawdopodobnie większość fanów motoryzacji się ze mną zgodzi.

Marcin Skierski | GRYOnline.pl