Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 marca 2002, 10:12

autor: Maciej Kuc

Hostile Waters: Antaeus Rising - recenzja gry - Strona 2

Hostile Waters: Antaeus Rising to strategiczna gra akcji 3D, której akcja przenosi nas w rok 2032. Na Ziemi panuje ogólnoświatowy pokój, a wszystkie narody współpracują ze sobą, pragnąc stać się cywilizacją globalną.

Sama gra zaczyna się długim, za długim wręcz, intrem. Po nim mamy tutorial, od razu inteligentnie wpleciony w fabułę gry. Pierwsze misje są trywialne i można je przejść w ciągu góra trzech minut - ale dopiero po tym, jak się przywyknie do dość skomplikowanego systemu sterowania. Na szczęście dystrybutor umieścił w pudełku z grą niezwykle praktyczną kartkę z obłożeniem klawiatury - prawie wszystkie przyciski są do czegoś używane, w większości zresztą podwójnie - inne jest sterowanie przy dowodzeniu wszystkimi jednostkami, a inne, gdy chcemy wziąć sprawy we własne ręce. Po jakiejś godzinie interfejs gry nie stanowi dla gracza już przeszkody - zaczyna się wręcz wydawać wygodny i logiczny.

Nieco wyżej wspomniałem o pewnym krążowniku, będącym ostatnią oazą wojny w pokojowo nastawionym świecie. Jest to Antaeus, który służyć będzie graczowi za centrum dowodzenia i planowania; służy on, ogólnie rzecz biorąc, jako baza, w której budujemy nowe pojazdy i broń. Nie jest oczywiście bezbronny - zaatakowany potrafi odpowiedzieć przepotężnym ogniem z czterech wielkich dział. Jako iż nic w przyrodzie nie bierze się z niczego, w grze Rage surowcem jest... złom. Specjalne jednostki - Scaraby - plądrują wyspy w poszukiwaniu czegoś, co jest złomem, lub co może wkrótce się nim stać - na przykład po smażeniu tego przez pół minuty. Ów złom zamieniany jest na energię, którą z kolei można wykorzystać, po przesłaniu jej na Antaeusa, do produkcji czego-tylko-dusza-zapragnie.

W grze jest 21 misji. Naturalnie każda z nich ma inne cele - niby nic odkrywczego: coś odnaleźć, coś obronić, coś zniszczyć, coś przetransportować - ale za to jak to zostało zobrazowane! Nie fabuła, jak mówili autorzy, będzie siłą tej gry - ale jej magnetyzm, który przyciąga gracza do monitora, pochłaniając go całkowicie. Niestety, na dzień dzisiejszy w Hostile Waters nie istnieje coś takiego, jak tryb multiplayer. To chyba największa wada tej gry, na szczęście autorzy obiecują, że coś z tym w miarę szybko zrobią i wypuszczą (na Internecie oczywiście) dodatkowy pakiet misji przeznaczony do gry dla wielu graczy. Szkoda tylko, że nie wstrzymali się z wydaniem gry i nie zamieścili go od razu - przez to niektórzy mogą postrzegać HW jako półprodukt - bardzo niesłusznie zresztą.

Oprawa Wrogich Wód, jak przystało na Furiatów (Niechaj nam żyje ustawa o ochronie języka polskiego!), prezentuje się wyśmienicie. Zapewniam, że wiele rodowitych strzelanin może tej strategii, bądź co bądź, pozazdrościć engine'u.