Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 października 2011, 09:19

Pełna zmian, ale wciąż świetna - recenzja gry Might & Magic: Heroes VI - Strona 3

Powtórzenie sukcesu Heroes of Might & Magic III jest zadaniem trudnym, o ile w ogóle wykonalnym. Wiedzą to doskonale Węgrzy z Black Hole, dlatego nie próbowali stworzyć klona słynnej „trójki”, ale na jej bazie opracować grę świeżą i interesującą.

Sporo wysiłku włożono w oprawę gry. Ma ona fenomenalny klimat, w czym duża zasługa kapitalnej muzyki. Ścieżkę dźwiękową tradycyjnie przygotowali Rob King i Paul Romero, choć tym razem nie zabrakło też gości – w trakcie zabawy słyszymy kompozycje Toma Salty i Jasona Gravesa, twórcy soundtracku do znanej serii Dead Space. Warto nadmienić, że „szóstka” oferuje pełną polską wersję językową – rodzimi aktorzy brzmią poprawnie, ale wielkich nazwisk tu nie uświadczymy. Jeśli chodzi o grafikę, słowo „przyzwoita” dobrze oddaje stan rzeczy – cieszy utrzymanie charakterystycznej dla tej serii baśniowa stylistyki, jednak fajerwerków wizualnych brak. Uwagę zwraca też interfejs, który jest intuicyjny, przejrzysty i na dodatek odrobinę konfigurowalny. Jedyne, co tak naprawdę nie wyszło autorom, to ekrany miast. Są paskudne. Kilka tygodni temu usłyszałem obietnicę, że pełnoekranowe widoki zamków zostaną dorzucone do finalnej wersji gry, ale ostatecznie nie udało się jej spełnić. Twórcy zamierzają dodać nowe wizerunki zamków w którejś z nadchodzących łatek – najwyraźniej zabrakło czasu albo sam proces nie jest tak prosty, jak mogłoby się wydawać.

Większość frakcji znamy z poprzednich odsłon cykli – Świątynia to całkowita nowość.

Błędy? Technicznych brak. Gra jest bardzo stabilna, co cieszy, bo wersje, które miałem okazję testować kilka miesięcy temu, nieustannymi zwisami doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Do mankamentów mógłbym natomiast zaliczyć zupełnie inne kwestie, np. strasznie marną inteligencję przeciwników. Komputer jest okropnie schematyczny, zwłaszcza podczas działań bitewnych, kiedy uparcie dąży do ubicia upatrzonej wcześniej jednostki, nie zważając na to, że przy okazji popełnia kardynalne błędy. Poznawszy dobre i słabe strony prowadzonej frakcji, można wykorzystać głupotę rywala na swoją korzyść, z góry przewidując jego kolejne działania. Po stosunkowo trudnych walkach w serii King’s Bounty, gdzie braki w inteligencji oponenci nadrabiali przewagą liczebną, jest to wyraźny krok wstecz. Gdyby rywal potrafił tak jak ja manipulować oddziałami, planować kolejne posunięcia i wykazywać się inicjatywą, miałbym problem z ukończeniem pierwszej misji. W Heroes VI denerwują mnie też nagminne oszustwa, czasem wręcz bezczelne. Pokonanego chwilę wcześniej bohatera komputerowy przeciwnik potrafi wyposażyć w zamku w armię, której nie byłby w stanie stworzyć, posiadając nawet pięć miast – a robi to, powiedzmy, dwa razy w tygodniu. Bardzo nieładne zagranie.

Ocena takiej produkcji jak Might & Magic: Heroes VI nie jest łatwą sprawą. Tej grze trzeba poświęcić mnóstwo czasu, a i tak pewne rzeczy zaczyna się zauważać dopiero po kilku miesiącach systematycznej zabawy. Ja miałem ten niebywały komfort, że mogłem obserwować „szóstkę” w przeróżnych fazach jej rozwoju, dzięki czemu jestem w stanie docenić wyraźną poprawę wielu aspektów rozgrywki, np. dopracowywany na okrągło balans. Przyznaję się przy tym bez bicia – na każdym etapie bawiłem się świetnie, a gdy wreszcie dane było mi rozegrać pełną kampanię, sprawiło mi to ogromną przyjemność. Bo taka jest właśnie ta gra – przyjemna. Wielu z Was będzie mieć problem z zaakceptowaniem niektórych rozwiązań, dla wielu z Was nigdy nie prześcignie ona wiadomo-której-części, ale mimo wszystko warto dać najnowszej odsłonie cyklu szansę. Nie żałuję czasu spędzonego z ostatnimi Heroesami, prawdę mówiąc dostarczyli mi o wiele większej satysfakcji niż swego czasu „piątka”. Nie mam wątpliwości, że Ubisoft wykonał dobry ruch, powierzając produkcję tej gry węgierskiej ekipie. Czekam na więcej.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

PLUSY:

  • odświeżające rozgrywkę, choć niekiedy mocno kontrowersyjne zmiany;
  • solidna kampania zapewniająca kilkadziesiąt godzin gry;
  • propozycja zarówno dla weteranów, jak i nowicjuszy – wzorowy samouczek;
  • bardzo zróżnicowane, a co za tym idzie – interesujące frakcje;
  • pełne wsparcie dla potyczek w trybie multiplayer, bogate opcje społecznościowe;
  • świetny klimat, miła dla oka i ucha oprawa;
  • intuicyjny, konfigurowalny, dobrze zrealizowany interfejs;
  • dający ogromne możliwości edytor map.

MINUSY:

  • schematyczność w działaniu i kiepska inteligencja przeciwników, oszukujący wróg;
  • wołające o pomstę do nieba ekrany miast.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej