autor: Przemysław Zamęcki
Najlepsza gra samochodowa na rynku? - recenzja gry Forza Motorsport 4
Forza Motorsport 4 to najprawdopodobniej najlepsza gra samochodowa na rynku. Jednak nie na tyle wyśmienita, by zapomnieć o Gran Turismo 5.
Recenzja powstała na bazie wersji X360.
Chciałbym zacząć tę recenzję nietypowo. Od prośby o zerknięcie na znajdujące się na końcu tekstu plusy i minusy gry. Z pewnością zwróci Waszą uwagę fakt, że tych pierwszych, zasłużenie zresztą, jest więcej. I nic dziwnego, skoro ocena końcowa oscyluje w okolicach maksimum. Niech Was to jednak nie zwiedzie, bowiem kluczem do zrozumienia przewagi plusów nie są rewolucyjne zmiany poczynione przez producenta. To w większości wynik przeróżnych poprawek, które świadczą przede wszystkim o tym, że autorzy nie ignorują uwag fanów. Forza Motorsport 4 to prawdopodobnie najlepsza gra wyścigowa dostępna w chwili pisania tych słów na rynku. Jednak pomimo tego po wielogodzinnej zabawie, w trakcie której do bólu najeździłem się zarówno fiatem punto, jak i wymuskanymi cackami biorącymi udział w dwudziestoczterogodzinnych wyścigach Le Mans, pozostaje we mnie wrażenie jakiegoś trudno definiowalnego niedosytu. Albo gra jest spóźniona o prawie dwa lata, albo poprzednia Forza była wypadkiem przy pracy i teraz właśnie jesteśmy świadkami wydania do niej dużego, płatnego DLC. Ewentualnie można mówić o ewolucji, jaką musiała przejść seria ze względu na zbytnią fascynację rynkiem casual w poprzednim wcieleniu.
Na początku wita nas introdukcja, w której rolę narratora pełni Jeremy Clarkson – znany i niezwykle popularny prezenter programu Top Gear. Jeżeli nie radzicie sobie z językiem angielskim, nie szkodzi. W odróżnieniu od poprzedniej części „czwórka” jest w pełni zlokalizowana (chodzi przede wszystkim o komentatora w menu), a jedynym wyjątkiem jest właśnie Clarkson, któremu towarzyszą jednak napisy w języku polskim.

Menu zostało podzielone na kilka oddzielnych modułów. Pierwszym i zarazem najważniejszym jest World Tour, czyli tryb kariery. Rozpoczynając ją, jeżeli macie jakieś stany gry z Forza Motorsport 3, na dzień dobry otrzymacie różne bonusy, w postaci gotówki czy samochodów w garażu.
Sam udział w trybie kariery nie różni się od tego, co zafundowano nam w trzeciej Forzy. Wybieramy jedne z trzech dostępnych w każdej fazie zmagań, zaś całość ma formę mapy świata z zaznaczonymi na niej punktami oznaczającymi konkretne tory. Tak naprawdę nie odgrywa to jednak żadnej sensownej roli i chyba tylko niepotrzebnie wydłuża czas konieczny do zaznajomienia się z kolejnymi konkurencjami. Kalendarz występujący w poprzedniej części wydaje mi się ciekawszym rozwiązaniem, chociaż w sumie i on nie pełnił jakiejś istotnej funkcji.
O całej otoczce towarzyszącej zmaganiom nie ma się co specjalnie rozpisywać. Możemy dokupywać nowe części, tuningować auta, przemalowywać je, sprawdzać osiągi – wszystko to już było i jeżeli teraz doczekało się zmian, to tylko kosmetycznych. Choć wydaje mi się, że aktualnie zabawa w przebudowę samochodów jest ciekawsza, bo wszelkie poczynione przez nas poprawki jakby nieco mocniej wpływają na zachowanie aut na torze. To przede wszystkim zasługa trochę bardziej wymagającego modelu jazdy w trybie symulacji. O ile przy okazji zdecydujemy się na wyłączenie wszystkich asyst w postaci ABS-u czy kontroli trakcji.
Ścigając się, lepiej wyczuwamy auto, rozłożenie jego masy. Samochody łatwiej wpadają w niekontrolowane poślizgi, intensywniej czuć biegające pod maską koniki. Mam wrażenie, że nastąpił powrót do tego, co oferowała druga część Forzy, czyli bardziej realistycznego modelu jazdy. Oczywiście wciąż nie ma mowy o poziomie symulacji charakterystycznym dla kilku pecetowych tytułów, ale z pewnością poczyniono krok w dobrą stronę. Poprawiono po prostu to, co zepsuła część trzecia.