Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 września 2011, 10:06

autor: Maciej Kozłowski

Recenzja gry Men of War: Vietnam - Strona 2

Seria Men of War kojarzyła się dotychczas wyłącznie z okresem II wojny światowej. Czy przeniesienie akcji do wietnamskiej dżungli wyszło cyklowi na dobre?

Dość często zdarza się, że przeciwnik nie zauważa naszych żołnierzy – wielokrotnie trafiły mi się sytuacje, gdy prowadzeni przeze mnie Amerykanie mogli radośnie paradować przez sam środek wrogiego fortu, nie wzbudzając żadnego zainteresowania (przynajmniej do otwarcia ognia). Nierzadkie są również momenty, w których wrogowie w ogóle nie reagują na to, że właśnie odstrzeliliśmy głowę ich koledze (albo lepiej – wysadziliśmy cały oddział w powietrze). Zdarza się też, że po okrutnej rzezi, jaką urządziliśmy w mieście, nieprzyjaciele spokojnie przechadzają się po nim, zupełnie nie zauważając porozrzucanych wszędzie zwłok (czasami zaś dostrzegają je z odległości paruset metrów – co gorsza, samych ciał nie da się w żaden sposób przenieść).

Powyższe błędy psują zabawę, nie pozbawiają jej jednak sensu. Dużo gorzej wygląda sytuacja, gdy przeciwnicy stają się superinteligentnymi maszynami do zabijania. Kilkakrotnie zdarzyło się, że mój skradający się przez krzaki komandos został zauważony przez wroga stojącego niemal na drugim końcu mapy, za ścianą bunkra. Żeby było śmieszniej, przeciwnik był zwrócony tyłem do mojej postaci i... spał.

Amerykanie nie mają nic przeciwko temu, aby przystawić im karabin do głowy.

Dla zrównoważenia hiperinteligencji wroga naszymi podwładnymi zostali totalni idioci, którzy potrafią reagować na rozkazy w sposób tak horrendalnie głupi, że nietrudno się dziwić, iż wysłano ich na odstrzał do Wietnamu. Zwykle mają ogromne problemy, żeby zaatakować nieprzyjaciela stojącego wprost przed ich lufami, innym razem wszczynają alarm, bezsensownie wysadzając coś w powietrze. Ich szybki zgon za sprawą wrażego CKM-u również nie należy do rzadkich widoków – w końcu po co wybierać najkrótszą drogę marszu za liniami wroga, skoro można od razu nadziać się na całą jego armię?

W poprzednich grach z serii Men of War tego typu problemy praktycznie nie istniały – żołnierze byli inteligentni i działali w sensowny sposób. Autorzy musieli coś zepsuć, co jest bardzo odczuwalne.

Zgroza… zgroza…

Niestety, Vietnam zawodzi praktycznie na całej linii. Postacie gracza, którymi twórcy tak bardzo się chwalili („elitarni żołnierze, z których każdy ma swoją osobowość” – cytat z oficjalnej strony gry), są nieciekawe, słabo dubbingowane i nie zapadają w pamięć. Misje opierają się na podobnym schemacie – startujemy otoczeni przeciwnikami, by ostatecznie wyeliminować ich jednego po drugim lub w małych grupkach. Wprawdzie czasami jesteśmy wspierani przez regularną armię, jednak nie zmienia to specjalnie samych założeń rozgrywki.

Ogromna ilość bugów, żenujący poziom AI, wyraźnie starzejąca się oprawa graficzna, soundtrack składający się z czterech utworów (z czego dwa występują tylko w menu!) – takich błędów nie da się wybaczyć. Połączenie wszystkich tych elementów sprawia, że Men of War: Vietnam jest zdecydowanie najgorszą częścią serii.

Maciej „Czarny” Kozłowski

PLUSY:

  • bardzo złożony model rozgrywki;
  • wieloetapowe misje;
  • poniekąd klimat wojny w Wietnamie.

MINUSY:

  • ogromna ilość błędów;
  • „inteligencja” wrogów i kompanów;
  • starzejąca się grafika, ubogi soundtrack;
  • tylko dziesięć misji w kampanii;
  • momentami absurdalnie trudna i irytująca;
  • kiepski dubbing.