Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 22 sierpnia 2011, 17:59

Wielki powrót legendy - recenzja gry Deus Ex: Bunt ludzkości - Strona 2

Mało kto wierzył, że to może się udać, a jednak. Debiutujące studio dało światu grę, która w konfrontacji ze swoim kultowym pierwowzorem wychodzi obronną ręką. Co takiego urzekło nas w Deus Ex: Bunt Ludzkości?

Ogromną zaletą tego tytułu jest swobodny charakter rozgrywki. Jeśli mamy na to ochotę, możemy likwidować napotkanych wrogów za pomocą interesującego zestawu pukawek, od sprzętu obezwładniającego począwszy, poprzez pistolety i karabiny maszynowe, na wyrzutniach rakiet, działach laserowych i plazmowych skończywszy. Do rozwiązywania problemów metodą siłową przydaje się świetnie zrealizowany system osłon, który skutecznie chroni Jensena przed wrogimi pociskami. Otwarta walka w Buncie ludzkości sprawdza się średnio – można, ale lepiej nie ryzykować. Winę za to ponosi głównie regeneracja zdrowia, działająca zaskakująco wolno w porównaniu do innych strzelanin. Pełne odzyskanie energii wymaga spędzenia w ukryciu około 15 sekund, a w tym czasie wyjątkowo agresywni przeciwnicy nie próżnują. Problem sprawia też niedobór amunicji. Trzeba ją oszczędzać lub korzystać z broni porzucanej przez zabitych wrogów, co nie zawsze jest wygodne. Warto nadmienić, że pukawki da się usprawniać – szczególnie przydatne są moduły zwiększające magazynek, a więc pozwalające pośrednio nieść więcej amunicji w plecaku.

Jeszcze więcej nowe Deus Ex ma do zaoferowania, kiedy zdecydujemy się na wariant skradankowy. Wielbiciele działania w ukryciu będą wniebowzięci. Omijanie wrogich patroli, ogłuszanie żołnierzy i przeciąganie ich ciał w odludne miejsca, szukanie alternatywnych dróg dotarcia do celu, dezaktywacja systemów bezpieczeństwa lub wykorzystywanie ich dla naszych potrzeb – wszystko to sprawia niesamowitą frajdę. Widać, że autorzy włożyli sporo wysiłku w cały system. Rywale mogą nas nie tylko zobaczyć, ale także usłyszeć, a zanim podniosą rwetes i poinformują kolegów o obecności intruza, najpierw sami postarają się sprawdzić miejsce, skąd dochodzą podejrzane dźwięki. Miłośnicy wyzwań z gatunku niemożliwych mogą spróbować ukończyć całą przygodę bez wywołania alarmu, a także z wyłączeniem zabijania przeciwników. Tak, tak, w Buncie ludzkości obowiązkowo muszą zginąć tylko bossowie, resztę rywali możemy pozostawić przy życiu.

...ale o wiele bardziej rajcujące jest działanie w ukryciu.

Było o strzelaniu, było o skradaniu się, a co z elementami RPG? Wszelkie działania w produkcie firmy Eidos Montreal nagradzane są punktami doświadczenia – im bardziej niestandardowe są to zachowania, tym pozyskujemy ich więcej. Kiedy uda nam się już zgromadzić odpowiednią ich liczbę, Jensen dostaje do dyspozycji zestaw Praxis, moduł odblokowujący jedną z funkcji wszczepu. Gracz ma pełną dowolność w rozwoju postaci, co jest zrozumiałe – jeśli idziemy na żywioł, trudno oczekiwać, że będą nas interesować zdolności odpowiedzialne za skradanie. Cieszy spora różnorodność talentów, a także konieczność odblokowywania nawet tych błahych – wydawałoby się – umiejętności, jak możliwość podnoszenia ciężkich przedmiotów. Zdaniem autorów pełne rozwinięcie Adama podczas jednej sesji jest niemożliwe, dlatego proces ten musi być przeprowadzany z głową.

Kluczową rolę w grze pełnią też rozmowy z bohaterami niezależnymi. Umiejętnie poprowadzone pozwalają wydobyć cenne informacje, a czasem nawet całkowicie zmienić przebieg zadania. Dialogom dedykowany jest nawet jeden z wszczepów. Jeśli go zainstalujemy, możemy ocenić osobowość ofiary na podstawie dotychczasowego przebiegu dyskusji i w odpowiednim momencie zakończyć ją, wyciągając jakiegoś asa z rękawa. Konwersacji nie jest może w Buncie ludzkości zatrważająco wiele (wyraźnie przeważa tutaj pierwsza połowa gry), ale miło, że nawet w tym aspekcie twórcy postarali się zwrócić w kierunku dawnych produkcji.

Nie mogę nachwalić się autorów ze studia Eidos Montreal, ale faktycznie jest za co. W parze z rozbudowaną i niebanalną rozgrywką idzie oprawa audiowizualna. Wprawdzie grafice daleko do ideału, zwłaszcza pod względem technologicznym, ale nowe Deus Ex nadrabia niedoskonałości silnika oryginalną wizją artystyczną. Bardzo dużą rolę odgrywa tu specyficzna kolorystyka. Zróżnicowane lokacje w barwach złota i czerni prezentują się oryginalnie i nawet przesadne przywiązanie artystów do tych dwóch odcieni na dłuższą metę nie przeszkadza. Oczywiście znajdą się osoby, którym takie podejście niespecjalnie się spodoba, ale na to już nie ma rady.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej