Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 5 sierpnia 2011, 10:57

autor: Adam Kaczmarek

Old World Blues - recenzja trzeciego dodatku do gry Fallout: New Vegas

Old World Blues to trzeci dodatek DLC do Fallouta: New Vegas. Tym razem Kurier wkracza na teren opustoszałego ośrodka badawczego, który kryje wiele nieprzyjemnych tajemnic.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Fallout: New Vegas to bezsprzecznie jeden z najlepszych tytułów 2010 roku i gdyby to ode mnie zależało, przyznałbym mu stos nagród za godną kontynuację postapokaliptycznej filozofii dwóch pierwszych, kultowych już części oraz za wyraźny progres w stosunku do kontrowersyjnej „trójki”. Studio Obsidian podołało zadaniu i wydało niezwykle klimatyczną grę pełną świetnych pomysłów fabularnych. Można śmiało stwierdzić, że neony w mieście hazardu nigdy nie świeciły mocniej. New Vegas natrafiło, niestety, na przeszkodę, której nie było w stanie obejść, mowa o drugim Mass Effekcie – bohaterze branżowych ekscytacji. Moim zdaniem pustkowia Mojave kryły w sobie więcej świeżości i artyzmu niż przygody Sheparda, ale... co kto lubi. Fani zwiedzania radioaktywnych terenów mogą jednak chodzić z podniesioną głową. Najnowszy dodatek DLC o nazwie Old World Blues to kolejny powód, aby wrócić do Vegas na co najmniej kilka godzin.

Witamy w Big Mountain.

Old World Blues aktywuje się niemal tak samo jak inne dodatki do New Vegas lub Fallouta 3. Po instalacji i włączeniu gry otrzymujemy informację o nowym sygnale radiowym w Pip Boyu. Przerzuciwszy się na odpowiednie pasmo, dostajemy wskazówki o czynnościach wymaganych do odpalenia dodatku. W tym przypadku należy skierować się do kina samochodowego Mojave, poczekać do północy, obejrzeć prezentację i włączyć zdezelowanego satelitę, który pojawił się nieopodal tego miejsca. Po krótkiej introdukcji rozpoczynamy zabawę w nowym środowisku. Gwoli uzupełnienia muszę wspomnieć, że rozszerzenie najlepiej eksploatować śmiałkiem z przynajmniej 15 poziomem doświadczenia.

Dodatek przenosi bohatera do miejsca o nazwie Big Mountain (żartobliwie określanego Big Empty). Jak się okazuje, jest to zrujnowany i niemalże wymarły ośrodek badawczy, w którym przeprowadzono wiele dziwnych eksperymentów. Pewnego smaczku dodaje fakt, że kompleks znajduje się w kraterze, a więc o błyskawicznej ewakuacji można w zasadzie zapomnieć. W Big Mountain dzieje się generalnie źle, o czym starają się poinformować nas na samym początku sterowani przez ludzkie mózgi zmechanizowani naukowcy. Jeden z nich – zarozumiały i arogancki doktor Klein – zleca Kurierowi serię zadań, mających na celu odzyskanie utraconych technologii, porozrzucanych w różnych częściach mapy. Wszystko to naturalnie dla dobra ogółu, gdyż od grupy uczonych odszedł szalony Mobius, który zbudował tajną bazę i stworzył armię Roboskorpionów. Warto dodać, że w międzyczasie protagonista przeszedł trepanację czaszki – oryginalny mózg bohatera przetrzymywany jest właśnie w Zakazanej Strefie rządzonej przez Mobiusa. Wszczepiony zastępczy organ (oraz kilka innych) gwarantuje tymczasowy dostęp do nowych perków, ale przede wszystkim otwiera drzwi do questów opartych na poszukiwaniach, a na tym właśnie polega przygoda zaserwowana w Old World Blues.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]