Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 czerwca 2011, 12:55

autor: Maciej Kozłowski

Dungeon Siege III - recenzja gry

Siekanie i rąbanie w serii Dungeon Siege jeszcze nigdy nie było tak erpegowe. Pytanie, jak przyjmą to fani poprzednich odsłon cyklu?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Rynek „diabloklonów” przeżywa ostatnio swój renesans – ostatnio mamy do czynienia z prawdziwym wysypem mniej lub bardziej udanych przedstawicieli tego gatunku. Wiele firm chciałoby zarobić na tym trendzie – trudno się więc dziwić wskrzeszeniu marki Dungeon Siege przez studio Obsidian Entertaiment. Twórcy gry poszli jednak trochę pod prąd, nie serwując kolejnej typowej siekaniny, a tworząc coś zupełnie unikatowego. Niestety, jak to z rzeczami wyjątkowymi bywa, znajdują one zarówno gorących orędowników, jak i zaciekłych wrogów. Tak jest i tym razem.

Dungeon Siege III zdecydowanie odbiega od swoich poprzedników, jak i od reszty konkurentów. Autorzy pokusili się o połączenie klasycznej, „siekanko-rąbankowej” rozgrywki z elementami typowymi dla gier RPG, a nawet slasherów. „Trójka” gwarantuje zagony przeciwników, masę ciekawych lokacji oraz kilku bohaterów, których rozwój jest zdecydowanie nastawiony na walkę. Nie jest to jednak cała treść gry – do tego dochodzi naprawdę spora ilość dialogów oraz możliwość wykonania niektórych zadań na kilka różnych sposobów (w tym, uwaga, bez użycia przemocy!). Wisienką na torcie jest system walki – bardzo zręcznościowy, oparty na stosowaniu różnych sekwencji ciosów i umiejętności. Koniec z prostym klikaniem na przeciwniku, teraz liczą się kombosy!

Wszystko to sprawia, że ortodoksyjni fani gatunku zapewne przyjmą najnowsze Dungeon Siege ze sporą rezerwą albo wręcz wrogością. Widać to już na forach internetowych – gracze wyraźnie podzielili się na zwolenników nowych rozwiązań oraz ich zdecydowanych przeciwników.

Bossowie bywają duzi – te dwie małe kropki to nasi bohaterowie.

Przygodę rozpoczynamy w krainie Ehb, znanej z poprzednich części cyklu. Historia zaczyna się dość sztampowo: świat chyli się ku upadkowi, z powodu wyniszczającej wojny domowej, w której stawką są losy całego królestwa. Po jednej stronie znajdują się religijni fanatycy, wiedzeni przez swoją świętą, po drugiej zaś rodzina królewska. W sam środek tej walki wpakował się Dziesiąty Legion, oskarżony o zamordowanie poprzedniego króla – a co za tym idzie, spowodowanie konfliktu. Właśnie w szeregi tej organizacji trafia postać gracza – jej pierwszorzędnym celem ma być oczyszczenie honoru legionu oraz odnalezienie pozostałych jego członków.

Powyższy opis jest bardzo szablonowy – w oczy szczególnie rzuca się podobieństwo do historii opowiedzianej w Dragon Age: Origins. Na szczęście szybko przekonujemy się, że Obsidian Entertaiment przygotował coś znacznie lepszego niż fabuła wykreowana przez BioWare – intryga posiada wiele zwrotów akcji, z których niejeden potrafi nielicho zaskoczyć. Pozornie czarno-biały świat okazuje się znacznie bardziej złożony, a nasza rola w wydarzeniach dużo ciekawsza, niż mogłoby się wydawać. Co więcej, podobnie jak w grach RPG, podejmujemy wiele decyzji, które mają znaczenie nie tylko dla następujących później wydarzeń, ale i dla przyszłości świata w ogóle. Czasami są to wybory wielkiej miary (jak oszczędzenie ważnego wroga lub zabicie go), innym razem niewielkie (stłumienie strajku, bądź przyłączenie się do związku zawodowego).

Widać tu znaczne odstępstwo od produkcji w stylu Diablo – jednym się to spodoba, innym nie. Ze swojej strony mogę napisać, że dość duża liczba dialogów oraz naprawdę ciekawa fabuła to, jak dla mnie, ogromne zalety Dungeon Siege III.

W grze możemy pokierować losami jednej z czterech postaci – należy zapomnieć o samodzielnym kreowaniu bohatera. Wbrew pozorom jest to rozwiązanie jak najbardziej trafione – wszyscy herosi są bardzo zróżnicowani, dysponują typowymi tylko dla siebie umiejętnościami, posiadają też własne historie oraz osobowości. I tak: do wyboru oddano nam szalonego technika Reinharta Manksa (pełniącego rolę maga), lubującą się w broni palnej Katarinę, honorowego wojownika Lucasa oraz tajemniczą archontkę Anjali. Granie każdym z nich to przygoda nieco innego sortu – wszyscy mają swoje silne oraz słabe strony, sterowanie nimi również jest odmienne. Każdy gracz powinien znaleźć tu coś dla siebie.

Chociaż przez całą grę dane nam jest kierować tylko jednym bohaterem, nie oznacza to, że pozostaje on na placu boju zupełnie sam. Nasza drużyna składa się bowiem z dwóch postaci – do wybranego przez nas herosa możemy dorzucić jednego towarzysza. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby utworzyć oddział złożony z wojowniczego Lucasa, walczącego w zwarciu, oraz sprytnego Manxa, wspierającego go z bezpiecznej odległości. Niestety, zabrakło opcji przełączania się między bohaterami – nasz pomocnik zawsze będzie sterowany przez komputer albo innego gracza w trybie kooperacji (naraz mogą grać maksymalnie cztery osoby). W ramach pocieszenia powiem, że komputer radzi sobie naprawdę dobrze, nieraz ratując nas z opałów (jeżeli polegniemy, nasz towarzysz może nas uleczyć). Dodatkowym plusem są rzucane przez postacie komentarze – nie tylko głupawe okrzyki czy patetyczne przemowy, ale również zabawne wstawki, dodające ciekawego kolorytu rozgrywce. Oznacza to, że dzielimy rozterki miłosne Lucasa, wysłuchujemy skomplikowanych wykładów Manxa czy zostajemy uwiedzeni przez Katarinę. Za te elementy twórcom należy się duża pochwała.

Warto wspomnieć o systemie rozwoju bohaterów – każdy z nich dysponuje określonym zestawem statystyk, dziewięcioma umiejętnościami, a ponadto kilkoma unikatowymi talentami. Na szczęście nie przesadzono w tej kwestii – nie ma się co bać, że utoniemy w powodzi liczb i modyfikatorów – wszystko zostało podane w sposób prosty i przejrzysty. Dzięki temu wyraźnie widać, jak przebiega rozwój naszej drużyny wraz z kolejnymi poziomami – każdy awans wiąże się z wyraźnymi profitami w postaci nowych zdolności czy lepszych osiągnięć. Levelowanie nie jest jednak jedynym sposobem ulepszania herosów – jeżeli często korzystamy z jakiejś umiejętności, możemy się w niej wyspecjalizować – dzięki temu otrzymamy szansę wykonania specjalnego kombosa z jej udziałem.

Uff, jak gorąco. Puff, jak gorąco!

Rzecz jasna do tego wszystkiego dochodzi ogrom przedmiotów, mających znaczny wpływ na charakterystykę bohaterów. Całość sprawia, że te same postacie mogą być rozwinięte na kilka różnych sposobów.

Zdecydowana większość zadań w grze opiera się na walce – wrogowie występują w masowych ilościach, a starcia z nimi to czysta rozkosz. Bardzo często potykamy się również z bossami – pojedynki z nimi nieraz stanowią trudne wyzwanie, wymagające opracowania szczegółowej taktyki i odpowiedniego doboru postaci, przedmiotów i umiejętności. Gracze próbujący pokonać wrogów, po prostu klikając na nich, szybko się rozczarują – zwykle kończy się to zgonem herosa i jego świty. Potyczki w Dungeon Siege III są niełatwe – często przychodzi nam zastanawiać się nad planem walki i podchodzić do niej kilkakrotnie. Sprawia to jednak, że zwycięstwo jest tym bardziej satysfakcjonujące.

Nieprzyjaciele są bardzo zróżnicowani – ich rodzaj zależy od środowiska, w którym walczymy. Poza szkieletami i zombie w katakumbach czy nieodłącznymi w fantasy pająkami stajemy w szranki z przeciwnikami dość niecodziennymi, jak choćby strajkujący cyklopi w fabryce czy mechy strażnicze w steampunkowym mieście. Zróżnicowanie niemilców jest sporym plusem gry.

Warto wspomnieć, że nie wszystkie misje wymagają użycia siły – rozsądzamy też kilka sporów prawnych, odnajdujemy osoby winne wymordowania naszych przyjaciół czy rozwiązujemy niejedną zagadkę. To element dość niecodzienny w nastawionych na jatkę erpegach, dlatego należy zwrócić na to uwagę.

Oprawa gry jest więcej niż ładna. O ile szczegółowość modeli oraz ilość efektów graficznych stoi na przeciętnym poziomie, tak już pomysłowość twórców w kwestii wyglądu lokacji naprawdę imponuje. Podczas naszych wojaży odwiedzamy mroczne grobowce oraz upiorne posiadłości, zachwycamy się surowym pięknem górskich szczytów czy kunsztownymi, kryształowymi grotami. Nie obeszło się również bez lasów, dżungli i małych miasteczek – wykonanych gustownie i ze sporym smakiem. Do tego dochodzą lokacje bardziej wymyślne – jak wspomniane wcześniej miasto maszyn czy inny wymiar (przypominający lekko Otchłań z Obliviona). Lokacje i postacie zostały zaprojektowane z wyobraźnią, spokojnie mogłyby posłużyć jako tło do prawdziwej sesji papierowego RPG.

Podobnie pozytywne odczucia budzi warstwa audio. Muzyka jest bardzo nastrojowa i odpowiednio podniosła – szkoda tylko, że na soundtrack składa się w sumie niewiele utworów. Trudno natomiast przyczepić się do dźwięków otoczenia czy głosów lektorów – ci całkiem nieźle wczuwają się w swoje role, dodając wiele uroku grze (zwłaszcza Manx).

Z powyższego opisu można by wywnioskować, że mamy do czynienia z produkcją doskonałą – niestety, na każdym monolicie znajdą się bruzdy. Największymi bolączkami Dungeon Siege III są zdecydowanie interfejs oraz system sterowania – wyraźnie widać, że tytuł został żywcem przeniesiony z konsoli, przez co wiele rozwiązań będzie razić pecetowych graczy. O ile kierowanie bohaterami przy użyciu pada jest dość wygodne, tak już sterowanie klawiaturą stanowi prawdziwą katorgę. Głównymi problemami są: ilość używanych równocześnie klawiszy (mysz + przyciski z umiejętnościami + modyfikacje tych ostatnich), niewygodnie ustawiona kamera oraz potwornie toporne menu. Nieraz przyjdzie nam zgrzytać zębami podczas przemieszczania się między poszczególnymi oknami – nawet prosta zmiana ekwipunku wymaga zdecydowanie zbyt dużo klikania.

Jest mrocznie.

Dodatkowym minusem jest system namierzania przeciwników – bardzo często zdarza się, że nasza postać atakuje nie tego wroga, którego chcemy. W takim wypadku pozostaje ręcznie obrócić herosa lub zmienić ustawienie kamery i liczyć na to, że tym razem system namierzy właściwego oponenta. Jako że starcia są nad wyraz dynamiczne i często wymagają małpiej zręczności (podstawą jest turlanie się, uniki i szybkie ataki konwencjonalne lub z użyciem umiejętności), niedogodność ta urasta do prawdziwego utrapienia. Na szczęście jest ona niwelowana przez opcję sterowania padem, ale nie każdy musi go posiadać.

Dungeon Siege III należy do gier, których ocena nigdy nie zadowoli wszystkich. Jak pisałem na wstępie – gracze już teraz dzielą się na jej zwolenników i przeciwników, a fanatyzm po obu stronach przyjmuje nieraz kuriozalne formy. Próbując jednak zupełnie na chłodno określić najnowsze dzieło Obsidian Entertaiment, muszę stwierdzić, że jest ono co najmniej satysfakcjonujące. Bardzo wciągająca rozgrywka, zręcznościowy model walki, duża ilość elementów RPG oraz ciekawe postacie i fabuła – oto składowe, które całkowicie mnie uwiodły. Rzadko kiedy zdarza się, by jakaś gra wessała mnie z taką siłą jak właśnie Dungeon Siege III – nie żałuję ani jednej z około dwudziestu godzin spędzonych w królestwie Ehb. Jak na hack’n’slash produkcja ta jest zaskakująco złożona i kompleksowa – a jak na RPG, zachwycająco zręcznościowa i efektowna.

Dungeon Siege III stanowi bardzo ciekawy kompromis pomiędzy grami „diablopodobnymi” a poważnymi RPG – jak dla mnie jest to mieszanka naprawdę wyśmienita.

Maciej „Czarny” Kozłowski

PLUSY:

  1. wciąga;
  2. dużo elementów RPG;
  3. zręcznościowe starcia;
  4. niełatwa;
  5. fabuła i postacie;
  6. zróżnicowane zadania, nie zawsze polegające na walce;
  7. przyjemna oprawa.

MINUSY:

  1. sterowanie i interfejs;
  2. trochę krótka;
  3. brak możliwości przełączania się między bohaterami.
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

sekret_mnicha Ekspert 29 lipca 2011

(PC) Nie miałem z tą grą związanych żadnych nadziei. Nie obchodziła mnie. Ale w końcu zagrałem i okazało się, że to kawał solidnego erpegowo-hack'n'slashowego mięcha.

8.0
Dungeon Siege III - recenzja gry
Dungeon Siege III - recenzja gry

Recenzja gry

Siekanie i rąbanie w serii Dungeon Siege jeszcze nigdy nie było tak erpegowe. Pytanie, jak przyjmą to fani poprzednich odsłon cyklu?

Recenzja gry Stellar Blade - piękna i bestie
Recenzja gry Stellar Blade - piękna i bestie

Recenzja gry

Stellar Blade to dzieło ewidentnie stworzone z pasji, stanowiące ucztę dla oczu i uszu, serwujące niezłą fabułę oraz wyposażone w angażujący system walki, który jednak nie stanie kością w gardle osobom szukającym po prostu dobrej rozrywki.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.