Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 czerwca 2011, 13:03

autor: Jacek Hałas

Red Faction: Armageddon - recenzja gry - Strona 3

W Red Faction: Armageddon schodzimy pod ziemię i stajemy przeciwko hordom obcych. Czy zmiana otoczenia i bardziej liniowa rozgrywka wyszła grze na dobre?

Kampania dla pojedynczego gracza zapewnia około siedmiu godzin zabawy. Nie jest to rewelacyjny wynik, przy czym praktycznie wszystkie etapy oferują solidną dawkę emocji i potrafią jednocześnie zaskoczyć czymś nowym. Po obejrzeniu napisów końcowych odczuwałem wręcz lekki niedosyt i miałem ochotę rozpocząć grę po raz drugi. Niestety, producent nie przewidział na takową okoliczność zbyt dużych atrakcji (możliwość zachowania ulepszeń i bonusowa broń). Pewnym problemem Armageddonu jest również to, że gra momentami wydaje się zbyt prosta, nawet jeżeli bawimy się na wysokim poziomie trudności. Warto tu przywołać chociażby sekcje zakładające obsługę egzoszkieletów, w trakcie których nie musimy się w ogóle martwić ubywającą amunicją, a jedynie robić sobie co jakiś czas kilkusekundowe postoje.

Oprócz kampanii dostępne są też dwa inne tryby. W trybie Plaga w pojedynkę lub w kooperacji z maksymalnie trzema innymi graczami odpieramy kolejne fale obcych. Nie jest to jakoś szczególnie interesujące zadanie, choć trzeba przyznać, że bawiąc się na normalnym poziomie trudności już od 5-6 fali możemy mieć spore problemy z utrzymaniem bohatera przy życiu. Nieco ciekawiej wypada tryb Ruina, w którym zajmujemy się swobodną demolką otoczenia lub ścigamy z czasem, podnosząc mnożnik punktowy i starając się zdobyć jak największą ich ilość. Mapki w tym trybie są niestety niewielkich rozmiarów, a ponadto nie ma ich zbyt wiele. Szczerze mówiąc, wolałbym, żeby producent przygotował swego rodzaju zagadki logiczne na wzór tych z Red Faction: Guerrilla, wymagające na przykład zburzenia budynku przy ograniczonych zasobach. Brakuje pełnoprawnego trybu kooperacji, która zakładałaby wykonywanie jakichś zadań, oraz multiplayera, który stworzyłby okazję do współzawodniczenia z innymi graczami.

Zabawa w kooperacji nie jest, niestety, zbyt pasjonująca.

Mogłoby się wydawać, że oferowanie słabo oświetlonych jaskiń oznacza małą atrakcyjność grafiki, ale autorom Armageddonu udało się wybrnąć z opresji. Zróżnicowanie podziemnych lokacji jest całkiem spore, w ich skład wchodzą między innymi ogromne pieczary, jaskinie skute lodem czy też obszary wypełnione magmą. Nie oznacza to oczywiście, że zabrakło poziomów rozgrywanych na powierzchni. Na szczególne wyrazy uznania zasługują tu dwa etapy pojawiające się mniej więcej w połowie gry. Świetnie pokazują one surowe warunki panujące na Marsie już po zniszczeniu terraformera, zmuszając nas między innymi do radzenia sobie z ograniczającymi widoczność burzami piaskowymi, a nawet do unikania minitornad. Szkoda, że tego typu poziomów nie przygotowano nieco więcej. Na plus należy zdecydowanie zaliczyć wykonanie obcych, którzy prezentują się dość oryginalnie. Nic złego nie można też powiedzieć o wizualizacji zniszczeń, za co odpowiada druga generacja silnika Geo Mod. Wszystkie struktury rozpadają się w efektowny sposób, pozostawiając po sobie dużą ilość kurzu i gruzu. Niestety, grze nadal zdarzają się drobne potknięcia i dla przykładu wielki budynek może stać niewzruszony, pomimo zniszczenia trzech spośród czterech jego głównych podpór. Pochwalić za to należy optymalizację silnika, która jest naprawdę niezła. Gra na moim komputerze minimalnie zwalniała jedynie podczas najbardziej widowiskowych akcji, przy czym animacja nigdy całkowicie nie traciła płynności.

Sprzedawana w naszym kraju wersja to „kinówka” i myślę, że zdecydowanie się na taką formę polonizacji było słusznym posunięciem, gdyż oryginalne głosy głównych aktorów zostały świetnie dobrane. Na dokładkę mamy fajną industrialną muzykę, aczkolwiek podczas niektórych zażartych wymian ognia może ona z lekka irytować. Przyczepić muszę się natomiast do dziwnego przetłumaczenia niektórych zdań, w których zupełnie niepotrzebnie pojawiły się przekleństwa.

Red Faction: Armageddon podoba mi się na równi z Guerrillą. Są to niewątpliwie dwa różne tytuły, które łączy jednak upodobanie do zrównywania wszystkiego z ziemią. Uważam, że osoby, którym przypadły do gustu poprzednie odsłony cyklu, także i tu z łatwością się odnajdą i będą w stanie czerpać dużą przyjemność z zabawy. Brak otwartego środowiska zrekompensowany został przez bardziej skondensowaną i efektowną rozgrywkę. Destrukcja niesamowicie wciąga, a dzięki umiejętnemu rozłożeniu głównych atrakcji całość szybko się nie nudzi. Szkoda, że zabrakło pełnoprawnego multiplayera, jednak mimo to warto się skusić.

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • bardzo efektowna destrukcja otoczenia;
  • przebogaty arsenał broni z karabinem magnetycznym na czele;
  • dość zróżnicowani i fajnie wykonani przeciwnicy;
  • wątek fabularny z kilkoma ciekawymi bohaterami.

MINUSY:

  • brak pełnoprawnego multiplayera i dodatkowych trybów opartych na kooperacji;
  • kampania dla pojedynczego gracza powinna być o 2-3 godziny dłuższa;
  • przydałoby się więcej etapów rozgrywanych na powierzchni.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej