Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 maja 2011, 10:25

autor: Katarzyna Michałowska

Lost Horizon - recenzja gry - Strona 3

W poszukiwaniu zaginionej... krainy, czyli jak sprytny Anglik i drobna Chinka nie dali się brzydkim faszystom. Słowem – coś dla sympatyków Indiany Jonesa.

Całość rozgrywa się w bardzo atrakcyjnych okolicznościach przyrody (ośnieżone szczyty i jaskinie Tybetu, pustynia, tropikalny las) i nie tylko (lotnisko, port, nocny klub, obóz wojskowy, berlińskie muzeum, stadion olimpijski, niemieckie zamczysko, marokański targ i wreszcie przepiękne lokacje Shambali). Naprawdę jest na czym zawiesić oko – szczegółowe, dopieszczone, barwne, ale nie rażące kolorystycznie otoczenie jest dużym atutem tej gry. Dziwi trochę, że wizerunki postaci, które pojawiają się podczas konwersacji, nieco odbiegają od ich fizjonomii, choć nie aż tak bardzo jak np. w Gray Matter. Sami bohaterowie są fajni i charakterni, i to nie tylko główna dwójka, nie brak też oryginalnych postaci pobocznych, jak nasza antagonistka niemiecka hrabina archeolog na usługach nazistów, przyjaciel Fentona Richard, jego ojciec angielski gubernator czy profesor Hayes. Nie zapadają oni wprawdzie aż tak w pamięć ani nie są tak przerysowani jak np. bohaterowi Runaway, ale też i Lost Horizon, podobnie jak Tajne akta, nie jest grą stricte zwariowaną i śmieszną, choć nie można odmówić jej pewnej dozy poczucia humoru. Komentarze Fentona bardzo często są sarkastyczne czy wręcz wywołują uśmiech, Kim co rusz mu dogryza, a ich rozmowy mają lekki zaczepny charakter, zdarzają się też zabawne momenty czy żarciki. W pierwszym rozdziale np. można wysłać Paddocka do WC (bez wpływu na przebieg akcji) – po ulżeniu pęcherzowi nasz heros powraca, by natychmiast przypomnieć sobie o konieczności dbania o higienę i wejść za zasłonkę ponownie, aby umyć rączki. Generalnie klimat produkcji jest raczej lekki, relaksujący i przyjemny, dokładnie taki sam jak w poprzednich grach Animation Arts.

Podobieństwo między panami jest wręcz uderzające...

Wcielający się w bohaterów aktorzy wykonali kawał dobrej roboty, na dodatek zadbano o ich wiarygodność co do przynależności narodowej, toteż rdzenni mieszkańcy Hongkongu (poza Kim) mówią po angielsku z azjatyckim akcentem, faszyści z niemieckim, a lord Weston i jego oficer brzmią aż nadto brytyjsko. My otrzymaliśmy polską wersję kinową, która tradycyjnie nie ustrzegła się wpadek typu: uchwyt na poch (w domyśle: pochodnię), Hong Kong (pisownia angielska) i tym podobnych drobiazgów, niepsujących na szczęście przyjemności z obcowania z grą. Tę zakłóca trochę niemożność przywołania mapki z poziomu ekwipunku czy jakimś klawiszem – pojawia się ona, niestety, dopiero po dotarciu do określonych miejsc na planszy, co oznacza wielokrotne wędrówki tam i z powrotem. Podobnie irytujący jest ekran ładowania, który wyskakuje przy każdym przejściu z lokacji do lokacji, czyli naprawdę bardzo często – na szczęście na stosunkowo krótko. Nie są to jednakże mankamenty, które w istotny sposób wpływają na ocenę tytułu.

Jakkolwiek nie sądzę, by Lost Horizon miało rozwinąć się w cykl na miarę wielokrotnie przywoływanych Tajnych akt (choć jeśli tak się stanie, będę się tylko cieszyć), sama gra niczym nie ustępuje poszczególnym odsłonom wspomnianej serii i jest świetnym przerywnikiem w oczekiwaniu na kolejne perypetie Maxa i Niny. Kim i Fenton wzbudzają podobną sympatię i są równie zabawni jak tamta dwójka, a minki robione w zbliżeniach przez przystojnego przemytnika na pewno wywołają niejedno damskie westchnienie. Umiejscowienie fabuły w tak ciekawych realiach i pięknych sceneriach to kolejny duży plus gry, a opcja wspólnego kombinowania bohaterów nad zagadkami jest świetnym urozmaiceniem zabawy, zaś ostatni rozdział fantastycznym ukoronowaniem całej przygody. Nie przeszkadza nawet wyświechtany motyw ratowania świata po raz enty, w takim towarzystwie, z takimi pomysłami i w takiej oprawie mogę wyruszać w kolejną podróż choćby i dziś.

Katarzyna „Kayleigh” Michałowska

PLUSY:

  1. wciągająca fabuła;
  2. śliczne, różnorodne tła;
  3. przygoda w stylu Indiany Jonesa;
  4. fajni bohaterowie;
  5. niegłupie zagadki;
  6. opcja współdziałania postaci;
  7. ostatni rozdział;
  8. bonus.

MINUSY:

  1. częste loadingi;
  2. brak „podręcznej” mapki;
  3. trochę mało łamigłówek planszowych;
  4. niewykorzystany potencjał dwojakiego rozwiązywania zagadek;
  5. drobne wpadki spolszczenia.