Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 17 lutego 2011, 12:17

autor: Adam Kaczmarek

Test Drive Unlimited 2 - recenzja gry - Strona 3

Sequel bardzo ciepło przyjętego Test Drive Unlimited miał być jeszcze lepszy, ładniejszy i większy. Francuskie studio Eden Games pracowało nad nim ponad 3 lata, aby udowodnić, że potrafi dotrzymać słowa.

Pomimo potężnej dawki komponentów kreujących motoryzacyjną wolność nie udało się Eden Games stworzyć przyjemnej fizyki prowadzenia samochodów. Z jednej strony dopracowanie szczegółów dla każdego pojazdu graniczyłoby z cudem (jest ich w końcu ponad 100), z drugiej zaś narzekać będą zarówno posiadacze klawiatur, jak i kierownic, gdyż model jazdy jest czysto zręcznościowy. Główny problem dotyczy wagi wehikułu, która powinna być odczuwalna przy wchodzeniu w zakręty. Tymczasem pokonanie 90-stopniowego wirażu Lancią Delta Integrale przy prędkości ponad 80 km/h nie jest wielkim osiągnięciem. Odrobinę lepiej sprawa wygląda przy cackach za kilkaset tysięcy dolarów, aczkolwiek i tu rewelacji brak. Na domiar tego TDU 2 może poszczycić się jednym z najgorszych systemów Force Feedback w grach wyścigowych. Dla porównania zainstalowałem sobie stojącą na półce pierwszą część. Wnioski są dość niepokojące – poprzednia odsłona znacznie lepiej radziła sobie w kwestii balansu między symulacją a typowym arcade. Dlatego z bólem serca muszę przyznać, że poruszanie się po drogach i szutrach w Test Drive Unlimited 2 nie sprawiało mi dużej satysfakcji i nie sądzę, aby gra zagościła na moim dysku na dłużej.

Poranna wyprawa Camaro po zakupy.

Nie najlepiej na grywalność tytułu wpływają także wybryki sztucznej inteligencji. Zgodnie z obowiązującą modą zdecydowanie sprawniej radzi sobie ona, będąc za nami niż przed nami. Widok zwalniającego na prostej drodze konkurenta niejednokrotnie doprowadził u mnie do tzw. facepalmu. Wygląda to mniej więcej tak, jakby komputer zapomniał wrzucić wyższy bieg, po czym – straciwszy pozycję – nagle nauczył się perfekcyjnie obsługiwać skrzynię. Tracą na tym przede wszystkim wyścigi, bowiem AI nie popełnia większych błędów technicznych i jeździ niezwykle precyzyjnie, rzadko wypadając z trasy. Trudności związane z rozwijaniem dużych prędkości dopadają rywali zwłaszcza w zawodach terenowych, gdzie o porażkę jest naprawdę ciężko. Przypomnę, że udział w trybie jednoosobowym to konieczność, jeśli chodzi o przygotowania do potyczek internetowych. Za zarobioną kasę kupujemy przecież szybsze wozy, a bez nich nie ma sensu pokazywać się na licznych zlotach.

Głównym daniem gry miał być tryb wieloosobowy. Z powodu błędów technicznych jest on aktualnie pozbawiony kilku opcji, ale i tak broni się całkiem dobrze. Użytkownicy mogą tworzyć własne zadania i zamieszczać je w Centrum Wyścigów, a zwycięzcy poszczególnych zawodów otrzymują gotówkę, która pochodzi ze składek uczestników. Co najmniej kilkadziesiąt gotowych rajdów jest już przygotowanych przez twórców, co tylko poszerza ofertę atrakcji. W tym miejscu muszę przyznać, że im dalej gra odchodzi od swojej socjalno-awatarowej otoczki, tym więcej czerpie się z niej przyjemności. Oczywiście nie ma szans na uniknięcie kolejnej wizyty w sklepie z nowymi spodniami i podziwiania tych samych, drętwych animacji postaci, ale generalnie w multiplayerze pozycja wyraźnie rozwija skrzydła. Możliwość wyzwania na pojedynek innych użytkowników, rywalizacja klubów lub nawet zwykłe lansowanie się na wyspiarskich zakątkach – ma to swój urok. Szkoda tylko, że okupione jest wspomnianym wyżej kiepskim modelem jazdy.

Po dłuższym posiedzeniu nad grą nurtują mnie kolejne pytania odnośnie formy TDU 2. Dlaczego nie można było zrobić wszystkiego na poważnie? Czemu z każdej strony atakuje nas styl Disney Channel? Czemu między wyścigi wpleciono przerywniki, które prezentują się po prostu miernie? Nie zrozumcie mnie źle – trawię klimaty klubowe i im pochodne, natomiast grając w nowego Test Drive’a, odczułem pewien przesyt. Przesyt kolorami, przesyt hałasem, przesyt tandetą, przesyt... wakacjami. Całość jest cholernie lekka, wręcz oderwana od rzeczywistości, a przy tym hermetyczna. Tak jarmarcznej fabuły chyba nikt nie weźmie na serio, dlatego nie rozumiem wysiłków twórców włożonych w ozdobniki towarzyszące rozgrywce. Bez nich gra sprawiałaby wrażenie spójnej, dojrzalszej, a i pewnie znalazłoby się miejsce na kilka usprawnień. W zamian twór Eden Games może poszczycić się kilkoma denerwującymi niedopatrzeniami.