Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 stycznia 2011, 13:16

autor: Szymon Liebert

Back to the Future - recenzja gry - Strona 2

Studio Telltale Games znane jest z powrotów do przeszłości. Tym razem ekipa wzięła to trochę zbyt dosłownie i posadziła nas za kierownicą najsłynniejszego wehikułu czasu.

Mocną stroną produkcji są głosy postaci – zarówno Doc, jak i Marty brzmią rewelacyjnie. To duże osiągnięcie, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Michael J. Fox nie brał udziału w nagraniach (chociaż udzielił projektowi błogosławieństwa). Jego zastępca i imitator AJ LoCascio wypadł naprawdę dobrze i wczuł się w rolę. Postawienie na komiksową grafikę jest kolejnym strzałem w dziesiątkę – nie tyle ze względu na ciekawy design postaci, co raczej na możliwość zamaskowania niedociągnięć technologii. Telltale musi koniecznie przestawić się na nowsze rozwiązania, bo animacja czy nawet modele postaci odstają od standardów. Chciałoby się zobaczyć oprawę na poziomie takiego Ratcheta & Clanka (A Crack in Time wygląda przecież jak film animowany), a dostajemy pustawe, niestety, lokacje i dość drętwe kukiełki. Tak oczywiście jest taniej i szybciej – na razie studio wychodzi z tego obronną ręką, ale niedługo gracze mogą zacząć narzekać.

Telltale robi gry bardziej dla fanów danej serii niż miłośników przygodówek w ogóle. Nie oszukujmy się, że jest inaczej. Włączamy pierwszy epizod, żeby wypytać doktora Browna o jego tułaczkę i to właśnie otrzymujemy. Z jednej strony to dobrze, bo sama możliwość przeżycia przygody z Martym jest czymś niezwykłym. Z drugiej – czegoś tu brakuje i fani bardziej rozbudowanych produkcji mogą poczuć się zawiedzeni. Osoby, które nie ekscytują się przyspieszaniem do osiemdziesięciu ośmiu mil na godzinę, nie docenią tej produkcji w stu procentach.

Zasiąść za kierownicą DeLoreana – marzenie zaliczone.

Pierwszy epizod Powrotu do przyszłości wydaje się grą nieco ubogą i niedokończoną. To nie przygodówka, w której możemy przeklikać dziesiątki obiektów na ekranie, aby wysłuchać komentarzy i poszukać wskazówek. Do finału dobrniemy w zaledwie 2-3 godziny i chociaż jest on całkiem niezły, to następuje chyba odrobinę za szybko. Kolejny odcinek zapowiada się ciekawie, bo najprawdopodobniej będziemy musieli bawić się w nim w podchody znane z drugiej części filmu (a więc unikać kopii bohatera). Trudno jednak powiedzieć teraz jednoznacznie czy nowy miniserial spełni oczekiwania. Początek jest niezły, chociaż nie tak esencjonalny i bogaty w detale, jak chcielibyśmy po tylu latach czekania. Jeśli kolejne odcinki przyniosą tylko treść, a nie nowe pomysły, to Powrót do przyszłości pozostanie tylko „kolejną przygodówką” na koncie studia.

Telltale Games znalazło sposób na zagospodarowanie kurczącego się rynku przygodówek. Podczas gdy inni wydają bardzo dobre, ale niezbyt nośne medialnie produkcje, ekipa ze Stanów Zjednoczonych jest cały czas na fali, a jej twórczość stała się swoistym zjawiskiem. W końcu takimi seriami jak Sam & Max, Tales of Monkey Island czy Wallace & Gromit autorzy zapracowali na tytuł specjalistów od nieco zapomnianych, ale nadal nośnych licencji. Powrót do przyszłości wydaje się to potwierdzać, chociaż budzi pytania o dalsze losy studia. Kiedyś przecież dobre marki się skończą i trzeba będzie zrobić coś własnego.

Szymon „Hed” Liebert

PLUSY:

  1. zachowanie filmowego klimatu i uroku;
  2. niewymuszony humor i zabawna fabuła;
  3. świetne głosy postaci i przyjemne dialogi.

MINUSY:

  1. krótka i uboga, szczególnie w drugiej połowie;
  2. kiepskie animacje i nieciekawe lokacje.