Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 7 lutego 2002, 09:55

autor: Krzysztof Żołyński

Earth 2150: Lost Souls - recenzja gry - Strona 3

Earth 2150: Lost Souls to kontynuacja słynnych strategii czasu rzeczywistego Earth 2150: Escape from the Blue Planet oraz Earth 2150: The Moon Project. Jest siódmy grudnia roku 2150, a do końca istnienia naszej planety zostało tylko kilka krótkich godzin.

Możecie działać tylko wtedy, kiedy macie dostęp do surowca. Tym razem jest tylko jeden. Podejście do sprawy jest dość oryginalne, bo każda z trzech frakcji przetwarza go na swój sposób i otrzymuje odmienny produkt. Oczywiście znalezienie źródła to dopiero połowa sukcesu, gdyż przeciwnik szybko dowiaduje się o naszym odkryciu i stara się je przejąć. Wtedy zaczyna się walka o utrzymanie cennych źródeł i dróg transportu, a także rafinerii przetwarzających surowiec na ostateczny produkt.

Walki toczą się nie tylko w fikcyjnych miejscach. W menu rozgrywki i to zarówno dla pojedynczego gracza, jak i dla gier drużynowych umieszczono bardzo ciekawą opcję, która pozwala nam walczyć na terenie dobrze znanych wielkich miast całego świata. Co prawda nie ma tam żadnych polskich miast, ale za to są takie miasta jak: San Francisco, Amsterdam, Monachium i Wiedeń. Map jest bardzo wiele, ale nawet, kiedy uda się Wam je wszystkie przejść nie oznacza to, że nastąpi koniec gry. Wręcz przeciwnie, teraz pora na wykazanie się własną inwencją. Już słyszę te jęki, że to takie trudne i pracochłonne. Powiem Wam, że ani jedno, ani drugie. Do gry dołączono bardzo wygodny programik EarthC. Służy on do projektowania indywidualnych misji oraz własnych kampanii i opisywania zachowania się i parametrów poszczególnych jednostek biorących udział w grze. Mapy powstają szybko i bezboleśnie, a przez to gra toczy się dalej. Myślę, że wkrótce w Internecie zaroi się od „produkcji” wielbicieli tej gry. Wszystko to na pewno wydłuży jej żywotność.

Skoro już mowa o wymianie informacji odbywającej się między graczami i powstawaniu nowych map wspomnę o tym, co bardzo istotne dla każdej współczesnej gry. Chodzi oczywiście o tryb multiplayer. W Earth 2150: Lost Souls znalazł się jego typowy wariant. Producenci gry stworzyli własny serwer, na którym można spotkać się z ludźmi z całego świata i spróbować swych sił w walce z „żywym” przeciwnikiem. Serwer nosi nazwę EarthNet, oprócz areny do gry znajdziecie tam chat (także coraz bardziej modny voice chat), aktualizowany na bieżąco ranking graczy i wiele innych ciekawych miejsc do odwiedzenia. Jeśli nie jesteście w stanie grać w Internecie nie ma powodów do zmartwień, bo istnieje możliwość gry w sieci lokalnej. Tę opcję dość mocno przetestowałem osobiście w czasie wielu gier z moimi znajomymi. W czasie zabawy atmosfera była momentami tak napięta, że trzeba było robić przerwy, aby rywale nieco ochłonęli i nie doszło do walk wręcz. Jak widzicie przeżyłem, jestem cały i zdrowy, bo napisałem tę recenzję.

Tak jak pisałem wcześniej, Earth 2150: Lost Souls jest bardzo podobna do swych poprzedniczek, a zwłaszcza do Earth 2150: The Moon Project. Dzieje się tak, ponieważ użyto tego samego enginu, chociaż nieznacznie poprawionego, a także za sprawą doskonałej grafiki przejętej od przodka. Można o niej z czystym sumieniem powiedzieć, że jest bardzo ładna, a momentami nawet piękna. Oczywiście jak przystało na RTS nowej generacji akcja gry odbywa się w środowisku 3D, które widzimy dzięki dynamicznej kamerze, przemieszczającej się wokół.