autor: Adam Kaczmarek
Apache: Air Assault - recenzja gry
Po podniebnych zmaganiach z okresu II wojny światowej Gaijin postanowiło wyjść naprzeciw miłośnikom konfliktów współczesnych. W Apache: Air Assault zasiadamy za sterami śmigłowca bojowego.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Studio Gaijin Entertainment znane było dotychczas z solidnych gier o tematyce lotniczej. Na pierwszy plan wysuwa się tu nader udana próba przeniesienia kultowego Il-2 Sturmovik na konsole, który siłą rzeczy nie zdobył pierwszych miejsc na listach sprzedaży, natomiast dobrze odebrali go krytycy oraz fanatycy symulacji. Drugim sztandarowym tytułem została seria Wings of Prey. Rosyjski zespół poszedł za ciosem i postanowił opracować produkt przeznaczony dla miłośników helikopterów bojowych. Apache: Air Assault to luźno nawiązująca do klasyki (mowa tu o Desert Strike oraz Gunship 2000) gra akcji z pewnymi ambicjami.
Apache: Air Assault posiada domyślnie trzy tryby rozgrywki. Kampania, jak sama nazwa wskazuje, kieruje gracza przez 16 misji. Operacje Eskadry to nic innego jak multiplayer z 13 specjalnie przygotowanymi scenariuszami, w których może wziąć udział do czterech użytkowników naraz. Tryb wieloosobowy skupia się wyłącznie na kooperacji, co w ostatecznym rozrachunku jest ogromną zaletą. Twórcy położyli ogromny nacisk na współpracę i jakość samej rozgrywki w sieci – nie zanotowałem przeraźliwych lagów ani przesadnie utrudniających zabawę błędów. Jeżeli dopracowanie jednego trybu odbyło się kosztem usunięcia pozostałych, to jest to moim zdaniem dobry ruch. Ostatnim typem zabawy jest Lot swobodny, w którym można ustawić kilkanaście opcji dotyczących uzbrojenia, liczby jednostek sojuszniczych i wrogich, a przede wszystkim lokacji, w której postanowimy potrenować.
Brzmi zachęcająco? Pomijając multiplayer, w rzeczywistości wygląda to odrobinę gorzej. Kampania cierpi przede wszystkim na brak sensownego wątku, który mógłby faktycznie zainteresować gracza globalnym konfliktem. Historia nie ma w zasadzie konkretnego wprowadzenia i od razu rzuca nas w wir świszczących dookoła kul i rakiet. Mam ogromny żal do autorów, że nie spróbowali świadomie nawiązać do starych, niesamowicie grywalnych symulatorów, które posiadały menu briefingu, pokazujące sytuację geopolityczną oraz zarys następnej misji. Skopiowanie tak prostego pomysłu nie byłoby wielkim grzechem, a na pewno przyczyniłoby się do bardziej pozytywnego odbioru wklejonej od niechcenia, pretekstowej fabuły. W konsekwencji ciężko pisze się o kampanii Apache’a jako kampanii, bardziej wygląda to na zlepek zadań porozrzucanych na kilku wyimaginowanych terytoriach – afrykańskim wybrzeżu Lualu, południowoamerykańskiej dżungli Salcedo oraz chłodnym i górzystym Tazyrstanie.
Jednakże same misje prezentują na szczęście wysoki poziom wykonania. Są przede wszystkim urozmaicone, choć większość z nich kończy się zwyczajną sieką, po której zostają zgliszcza, dym i ofiary. W trakcie kampanii tytułowy helikopter nadzoruje ewakuację rannych żołnierzy, osłania atak piechoty na ważne cele, jak również wykrywa rozbitków w wodzie. Oczywiście pomysłowość Gaijin nie kończy się na wyżej wspomnianych przykładach. Najważniejsze, że pomimo fabularnej mielizny scenariusze nie nużą i są po prostu wymagające, zarówno dla rąk, jak i umysłu. Każdy z nich oferuje coś nowego w stosunku do poprzedniego. I choć liczba wyplutych rakiet musi się zgadzać, to tło zmienia się z mapy na mapę.