Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 listopada 2010, 10:13

God of War: Duch Sparty - recenzja gry - Strona 2

Wydawało się to niemożliwe, a jednak - nowy God of War kopie jeszcze mocniej od swojego poprzednika. Jedna z najlepszych gier, o ile nie najlepsza, jaka kiedykolwiek powstała z myślą o konsoli PSP.

Swoje w grze robi też sam Kratos i jego morderczy arsenał, począwszy od znanych i lubianych Ostrzy Ateny, na potężnych artefaktach magicznych kończąc. Nowością w handheldowym odłamie serii jest pojawienie się przedmiotu o nazwie Zguba Tery, który pozwala podstawowej broni zadawać dodatkowe obrażenia od ognia. Płomienie pomagają naszemu śmiałkowi przebijać się przez tarcze i pancerze wrogów odporne na zwykłe ciosy, ale same zużywają energię (trzeci, oprócz zdrowia i many, pasek, który na dodatek można rozwijać zbierając rogi minotaura), regenerującą się po kilku sekundach. Umiejętne użycie ognia niejeden raz okazuje się kluczem do sukcesu i to nie tylko w walce ze stworami – niektóre bariery oraz inne obiekty poddają się woli Kratosa dopiero wtedy, gdy potraktujemy je tym antycznym dopalaczem.

Zguba Tery jest przyjemnym dodatkiem, choć nie pozbawionym pewnej uciążliwej wady. Ogień dostępny jest bowiem pod przyciskiem R, wykorzystywanym również do przewrotów. W ferworze walki często zdarza się, że zamiast efektownych kombosów wzmocnionych płomieniami (np. Cyklona Chaosu), Kratos uparcie wykonuje niepotrzebne w danym momencie uniki. Przyznam szczerze, że z tego powodu zakląłem nieraz soczyście pod adresem sterowania. Zdaję sobie sprawę, że PSP ma ograniczone możliwości jeśli chodzi o obłożenie dostępnych przycisków, ale można było pomyśleć nad innym rozwiązaniem.

Wrogowie reprezentowani są przez bogaty garnitur paskud, od małych pająków począwszy, na wspomnianych wcześniej wielkich bossach kończąc. Pojawiają się zarówno starzy dobrzy znajomi (cyklopy, gorgony czy minotaury), jak i zupełni nowi przeciwnicy – doświadczenia wyniesione z poprzednich odsłon cyklu z pewnością nie pójdą na marne. Tradycyjnie już niektóre monstra można wykończyć w wyjątkowo paskudny i brutalny sposób. Gdy nad głową męczonej zwykłymi ciosami bestii pojawi się odpowiedni symbol, Kratos rozpoczyna morderczą serię uderzeń, wymagającą wciskania pokazywanych na ekranie klawiszy. Większość tych scen jest tradycyjnie obrzydliwa, ale liczy się przecież efekt końcowy, czyli unieszkodliwienie oponentów.

Oprawa wizualna – palce lizać.

Od strony wizualnej Duch Sparty prezentuje się bajecznie. Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że autorzy wycisnęli z konsoli absolutnie wszystko co się da. Statyczne obrazki oglądane w sieci nie oddają stanu rzeczy – dopiero gdy ujrzymy grę w ruchu, na niewielkim ekranie PSP, docenimy pracę, jaką wykonało studio Ready at Dawn. Imponująco przedstawia się nie tylko animacja, ale również odwiedzane przez Kratosa lokacje. Twórcy zadbali o to, by było na czym zawiesić oko. Duża różnorodność terenów sprawia, że nie ma mowy o żadnej monotonii.

W parze ze świetną grafiką idzie oprawa dźwiękowa. Na uwagę zasługuje przede wszystkim fakt, że gra została w pełni zlokalizowana. Bogusław Linda, który po raz drugi wcielił się w Kratosa, brzmi nie tylko przekonująco, ale też oryginalnie, zwłaszcza, gdy porównamy jego wykonanie z pierwowzorem. Zwolennicy angielskiej wersji językowej nie powinni mieć jednak powodów do zmartwień. Ona również jest dostępna – wyboru dokonujemy w trakcie uruchamiania gry.

Pożegnanie serii God of War z dogorywającą powoli konsolą PSP wypadło bardzo okazale – śmiem twierdzić, że to najlepszy produkt, jaki ujrzał światło dzienne w pięcioletniej historii tego urządzenia. Swoją wielkość ludzie ze studia Ready at Dawn pokazali już przy okazji bardzo udanego Chains of Olympus, a teraz okazało się, że bez problemu mogą posunąć się jeszcze dalej. Duch Sparty nie tylko przewyższa swojego poprzednika pod każdym względem, ale również udowadnia, że nawet na handheldzie da się stworzyć slasher, który bez żadnych kompleksów może stanąć obok swoich starszych braci i mierzyć się z nimi jak równy z równym. Bez wątpienia jest to jedna z najlepszych produkcji tego roku w swojej kategorii. Gorąco polecam!

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

PLUSY:

  1. slasher pełną gębą – kapitalne kombosy, multum przeciwników do ubicia, itd.
  2. nowe narzędzia zagłady i artefakty, miły dodatek w postaci Zguby Tery;
  3. bardziej urozmaicona od poprzednika, więcej rzeczy do roboty poza walką;
  4. świetnie zaprojektowane, różnorodne i zapadające w pamięć lokacje;
  5. oprawa audiowizualna – majstersztyk;
  6. polska wersja językowa.

MINUSY:

  1. niezbyt rajcująca fabuła;
  2. uciążliwe momentami sterowanie.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej