Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 listopada 2010, 09:01

autor: Daniel Kazek

DeathSpank - recenzja gry - Strona 3

Zwariowany DeathSpank Rona Gilberta w końcu na pecetach. Czy szerzenie sprawiedliwości może być zabawne?

Dzięki temu możemy spokojnie skupić się na sianiu destrukcji, która jednak po jakimś czasie trochę zaczyna nużyć. Gra bowiem nie tylko potrafi zauroczyć, ale posiada także pewne wady. W mojej ocenie DeathSpank jest przede wszystkim zbyt łatwy. Zdaję sobie sprawę, że jest to tytuł, w którym mamy przejść jak taran przez całą grę i dobrze się bawić, ale według mnie przydałby się mimo wszystko nieco większy poziom trudności. Nawet na najwyższym z nich, rozgrywka nie jest dużym wyzwaniem, zwłaszcza w późniejszej fazie zabawy, kiedy zyskamy już jakąś potężną broń, która rozwiązuje niemal każdy napotkany problem. Zaczyna się wtedy żmudna powtarzalność akcji, co bardzo często jest bolączką także i innych pozycji spod znaku hack-and-slash. Z czasem jedynym większym urozmaiceniem zaczynają być tylko bossowie, choć i z nimi miałem pewien problem. Mianowicie im bliżej końca przygody, tym szybciej padali na twarz. Może to, niestety, wskazywać na niezbyt dobrze dobrany balans całej gry. Wydaje się bowiem, jakby przeciwnicy na ostatnich etapach rozgrywki nie dostosowali się do wciąż rosnącej siły DeathSpanka.

Gilbertowski humor jest cechą charakterystyczną gry.

Mimo tych kilku zgrzytów gra z pewnością może się podobać, także pod względem audiowizualnym. Przedstawiony świat cechuje niezwykle plastyczna, karykaturalna oprawa i choć część obiektów przypomina tekturowe makiety, to jednak bez wątpienia taki był zamysł twórców. W efekcie dostajemy produkt niezwykle barwny, pełen charakterystycznych lokacji. Przykładowo w zaczarowanym lesie sceneria jest bajkowa, w kopalniach demonów czerwień aż bije w oczy, a na terenach duchów wędrujemy pod osłoną nocy i w atmosferze grozy. Podobnie ma się sprawa z muzyką, która zmienia się w zależności od okoliczności. Po wygenerowanym uniwersum poruszamy się systemem... wychodków, gdzie się też odradzamy, ilekroć nasz heroizm okaże się niewystarczający w obliczu przytłaczającej siły wrogów. Warto także wspomnieć o trybie kooperacji. Drugi gracz wciela się wówczas w czarodzieja Sparklesa. Trochę tylko szkoda, że jego działania ograniczają się jedynie do wspierania (czarami) głównego bohatera w jego wzniosłej misji.

Reasumując, DeathSpank, mimo iż tak naprawdę powiela utarte schematy diabloklonów i posiada kilka wad, na pewno świetnie bawi. Zadowoleni powinni być zwłaszcza gracze, miło wspominających czas spędzony przy Torchlighcie. Wybitna w tym zasługa Rona Gilberta, który przygotował dowcipny, zaskakujący niemal na każdym kroku scenariusz. Dzięki temu wszystkie misje wykonuje się z zainteresowaniem. Grę na pewno polecam nie tylko fanom jego talentu, ale także szukającym dobrej rozrywki.

PLUSY:

  1. humor;
  2. zajmująca historia;
  3. dynamiczna akcja;
  4. system walki;
  5. oryginalna oprawa graficzna.

MINUSY:

  1. niski poziom trudności;
  2. powtarzalność.