Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 listopada 2010, 12:00

autor: Jacek Hałas

007: Blood Stone - recenzja gry - Strona 3

To już drugie podejście firmy Activision do Jamesa Bonda. Czy fani przygód agenta 007 będą usatysfakcjonowani, czy podobnie jak w przypadku Quantum of Solace czeka ich spory zawód?

Od strony fabularnej Blood Stone wypada dość dobrze. Nie można zresztą oprzeć się wrażeniu, że opowiadana historia znacznie zyskałaby na jakości, gdyby gra oferowała ciekawszy gameplay. Zaprezentowana historyjka dotyczy zagrożenia biologicznego ze strony pewnego ugrupowania i może początkowo wydawać się oklepana, ale rozwija się w interesujący sposób. Agent 007 swoją misję rozpoczyna na pokładzie jachtu zacumowanego w pobliżu greckiego Akropolu, na którym odbywa się szczyt G20, a w dalszej części przygód odwiedza też między innymi Stambuł, Syberię i Bangkok. Towarzyszy mu Nicole Hunter i choć pomaga w odwracaniu uwagi przeciwników czy pozyskiwaniu pożądanych informacji, to o jakiejkolwiek interaktywnej formie kooperacji można zapomnieć. Bond zawsze działa w pojedynkę, a pozostałe ważne dla fabuły postacie pojawiają się jedynie w trakcie wyświetlania cut-scenek. Same filmiki przerywnikowe zostały dość dobrze przygotowane i ogląda się je z zaciekawieniem. Zwroty akcji bywają zaskakujące, aczkolwiek jak na mój gust napięcie nie jest równomiernie dawkowane. Zdecydowanie najciekawsza jest końcówka wyprawy na Syberię (nieco ponad połowa gry). Mogłoby się wydawać, że zabawa powinna w tym miejscu dobiec końca, a tymczasem do finału jeszcze daleko i mimo wszystko nie prezentuje się on już tak okazale.

Pościgi są bardzo efektowne, ale niestety gracz nie mapodczas nich dużego pola do popisu.

Blood Stone nie jest długą grą i nie powiem, żebym był tym jakoś zdziwiony. Zaliczenie kampanii dla pojedynczego gracza na normalnym poziomie trudności zajmuje zaledwie pięć godzin. Wybierając poziom wysoki, można do tego wyniku dodać jeszcze około godzinkę, niemniej jednak gra przez większość czasu nie stanowi dużego wyzwania. Ewentualnych powtórek mogą wymagać jedynie bitwy o charakterze obronnym, w których wrogowie hurtowo wysypują się na ekran, oraz niektóre przejażdżki, nietolerujące zjazdów ze ściśle ustalonej trasy. W grze obecne są sekrety i pewna chęć do ich kolekcjonowania występuje, gdyż każdy z nich to jakaś krótka informacja tekstowa. Szkoda tylko, że z racji liniowości rozgrywki raczej trudno je przegapiać, o ile pamięta się o częstym używaniu telefonu do „skanowania” okolicy. Oprócz tego możliwe jest kompletowanie różnorakich wyzwań (ciche zabójstwa, trafienia w głowę itp.), ale to mało znaczący element, na który nie zwracałem większej uwagi.

Mogłoby się wydawać, że po zakończeniu kampanii single player przyjdzie czas na rozgrywkę w sieci, ale multiplayer w grze wypadł zdecydowanie poniżej oczekiwań. Do wyboru są trzy mało innowacyjne tryby – drużynowy deathmatch, zabawa w wypełnianie prostych zadań oraz konkurs, kto ostatni pozostanie żywy na planszy. Przyznam, że także i w multiplayerze zabrakło mi wyzwań, które w większym stopniu bazowałyby na korzystaniu z typowych dla Bonda gadżetów i kombinowaniu, a nie na ciągłym pociąganiu za spust. Dostępne mapki osadzono oczywiście w lokacjach znanych z singla, jak chociażby na placu budowy czy w tajnej placówce na Syberii. Ich konstrukcja i wielkość są poprawne, ale nic nie wybija się tu ponad przeciętność. Nie da się natomiast nie zauważyć licznych błędów z detekcją trafień, uciążliwych lagów czy wreszcie małej liczby chętnych do zabawy. Co z tego, że gra potrafi obsłużyć nawet 16 graczy, skoro zebranie tak licznej grupki stanowi często niemałe wyzwanie? Ogólnie rzecz biorąc, multiplayer jest mało znaczącym dodatkiem, który sam w sobie nie uzasadnia zakupu użytkownicy gracze zrezygnują zapewne już po kilkudziesięciu minutach), po czym większość użytkowników rzuci grę w kąt i nigdy już do niej nie wróci.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej