autor: Adrian Napieralski
Microsoft Flight Simulator 2002 Professional Edition - recenzja gry
Kolejna część sztandarowego symulatora lotu firmy Microsoft. Gra posiada znacznie poprawioną grafikę w stosunku do poprzedniczki, głównie dzięki zastosowaniu technologii z MS Combat Flight Simulator 2.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Flight Simulator 2002 jest kontynuatorem znanej i cenionej przez entuzjastów z całego świata serii Flight Simulator, której początki sięgają archaicznych pecetów. W przeciwieństwie do wielu kontynuacji znanych gier, Microsoft stosuje tutaj zasadę, iż nowe musi zawsze być większe i lepsze. I należy stwierdzić, że naprawdę im się to udaje. Jako pasjonata lotnictwa Flight Simulator wciągnął mnie na dobre i spróbuję teraz podzielić się z wami moimi wrażeniami.
Dokąd latamy?
Najpiękniejszą cechą Flight Simulatora jest to, że do naszej dyspozycji został oddany cały nasz glob. Microsoft w nowej wersji zaimplementował ponad 21,000 lotnisk. Oczywiście większość z nich to niewielkie, regionalne, lub prywatne lądowiska, ale największą przyjemność stanowi latanie między większymi portami. Nie ma tutaj naprawdę żadnych ograniczeń, jeśli chcemy polecieć z Londynu do Hawany, nic nie stoi na przeszkodzie. Dowolność taka daje nam praktycznie nieograniczone możliwości tworzenia tras przelotów – możemy wzorować się na prawdziwych trasach pokonywanych przez samoloty rejsowe, bądź tworzyć własne. Oczywiście mówiąc o dostępnym całym świecie, nie należy zapomnieć o Polsce. Tutaj naprawdę nie ma się do czego przyczepić – w Flight Simulator 2002 znajdziemy każde polskie lotnisko, nie wyłączając lokalnych aeroklubów. Jedynym mankamentem takiej liczby lotnisk jest ich uproszczenie. Owszem, wszystkie pasy i drogi kołowania znajdują się dokładnie tam, gdzie spodziewamy się je znaleźć, ale same zabudowania lotnisk są już kwestią schematyczną i pomijając specjalnie przygotowane przez autorów programu porty, na większości lotnisk znajdziemy jedynie kanciasty, bury budynek terminala i wieżę kontroli lotów. No cóż, coś za coś. Sytuację znacznie poprawia fakt, że w przeciwieństwie do wersji 2000 symulatora, tutaj lotniska ożyły. Nie jesteśmy już jedynym samolotem latającym po świecie, lecz tylko jednym z tysięcy. Wystarczy rozpocząć lot na dużym lotnisku, np. Hartsfield w Atlancie, aby przekonać się, jaki ruch tam panuje. Wirtualne samoloty startują, lądują, kołują, zachowują się tak, jak w rzeczywistości. Co ciekawe, każdy z nich ma swój plan lotu i nie stanowi jedynie ozdoby znikającej gdzieś w chmurach po starcie – jeśli zabawimy się w szpiega i polecimy za takim samolotem, przekonamy się, iż zmierza na jakieś lotnisko i na pewno na nim wyląduje. Teraz nie jesteśmy już najważniejsi i jeśli na naszym lotnisku ustawiła się kolejka samolotów oczekujących na pozwolenie na start, musimy cierpliwie w niej czekać. Oczywiście istnieje możliwość regulowania natężenia ruchu powietrznego – aż do całkowitego jego wyłączenia. Podobnie jak we wcześniejszych edycjach, do naszej dyspozycji są wszelkie istniejące pomoce nawigacyjne – radiolatarnie VOR, nadajniki NDB i skrzyżowania dróg powietrznych. Słowem – pełen realizm geograficzny.
Czym latamy?
Flight Simulator 2002 daje nam szeroki wachlarz dostępnych samolotów i każdy z pewnością znajdzie tu coś dla siebie. Zwolennicy tzw. „bush flying” (dosłownie: latanie po krzakach), czyli lotów VFR na niewielkich pułapach, latać mogą kilkoma wersjami Cessny (m.in. 172, 182, Caravan), także w wersji na pływakach, co pozwala korzystać nam z jezior jako lądowisk. Pojawiają się też średnie turbośmigłowe (Beech King Air 350) oraz odrzutowe (Learjet 45) samoloty, będące ogniwem łączącym z największymi dostępnymi samolotami, czyli Boeingami 737, 747 oraz 777.