Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 29 października 2010, 11:27

autor: Przemysław Zamęcki

Fable III - recenzja gry - Strona 3

Świt nowej ery zastał Albion pod rządami króla tyrana. Jedyną nadzieją uciskanego społeczeństwa jest Bohater.

Magia została zupełnie przemodelowana. Choć same zaklęcia są dość podobne, to nie ma już konieczności walki kilkoma stylami, aby otrzymać orby określonego koloru. Nie ma wyboru bezpośrednio w trakcie walki – zamiast tego postać zakłada rękawice z konkretnym czarem, co pozwala na proste, dwuskładnikowe comba. Na przykład moje ulubione, czyli kula ognia plus wir powietrzny. Łatwiejsze używanie magii doprowadziło do tego, że stała się ona podstawą walki. Faktycznie, jest to efektywniejsze i być może efektowniejsze, ale mnie jakoś stary system bardziej pasował.

I tu przechodzimy do największego rozczarowania. Kiedy już zdobędziemy władzę i zasiądziemy na tronie, zaczynamy prawdziwe rządy. Peter Molyneux zapowiadał cuda niewidy, a tymczasem wszystko sprowadza się do wyboru pomiędzy dwiema opcjami, z których jedna pozwala napełnić królewski skarbiec, a druga tylko go ogołaca. Nie muszę chyba wspominać o tym, że w tym drugim przypadku polega to na zmniejszaniu podatków, pomocy biedakom i lepszym opłacaniu straży miejskiej. Problem w tym, że niezależnie od tego, jakim zarządcą postanowiliśmy być, dla rozwoju fabuły nie ma to najmniejszego znaczenia. Co najwyżej otrzymamy krótki komunikat podsumowującym nas jako władcę. Królewskich decyzji w całej grze podejmujemy kilka, może osiem-dziesięć, ale najzabawniejsze jest to, że nawet jako król jesteśmy zmuszeni do samodzielnego uganiania się za rzezimieszkami czy poszukiwań klejnotu. Kilka wyborów ma też wpływ na wygląd Albionu. Na przykład wybudowanie oczyszczalni ścieków doprowadza do usunięcia smogu. Zupełnie nie rozumiem, o co było tyle hałasu przed premierą. To klasyczny przykład, jak Peter Molyneux podkłada się krytykom i wręcz prosi się, aby powiedzieć o nim kilka przykrych słów. Stawiam dolary przeciw orzechom, że za jakiś czas usłyszymy przeprosiny w rodzaju, że to nie tak miało być i ekipie nie starczyło czasu. A fe.

Ładna buzia to za mało, żeby zrobić znakomite wrażenie.

Skoro jest tak źle, to dlaczego jest tak dobrze? Bo Fable III to również świetny design, zabawne questy i fabuła, która nie stara się naśladować nadętych i bufoniastych tzw. poważnych RPG. Przede wszystkim dialogi przesiąknięte są specyficznym angielskim poczuciem humoru. Ma to związek z zadaniami pobocznymi, często dość zróżnicowanymi i będącymi w zasadzie takim lukrowanym ciastkiem w wielkim ciachu pod tytułem Fable III. Jak choćby misja z kurami, kiedy w przebraniu wielkiego kurczaka tłamsimy rodzącą się kurzą myśl wyzwoleńczą czy stajemy się głównym bohaterem sesji RPG, rozgrywanej przez trzech nie do końca rozwiniętych kolesi.

Oprawa graficzna pozostała właściwie identyczna jak w części drugiej, poprawie uległa chyba tylko woda. Również muzyka w większości korzysta z wcześniejszych motywów, z wyjątkiem podróży po Aurorze, kiedy to w tle przygrywają bardziej orientalne dźwięki.

Fable III to interesująca pozycja nie tylko dla fanów, aczkolwiek nie tak nowatorska i rozbudowana jak część druga, do której chętnie wracam do tej pory. A przy tym nie jest też pozbawiona drobnych, widocznych na pierwszy rzut oka bugów, jak na przykład wariująca ścieżka świetlna wskazująca drogę do celu czy niereagujący czasem na poczynania gracza przeciwnicy. Po ukończeniu wątku fabularnego (ok. 10 godzin zabawy) odstawiłem grę na półkę z westchnieniem, że fajnie było, ale teraz raczej długo się nie zobaczymy, i z rozrzewnieniem wrzuciłem do konsoli płytkę z Fable II, by przypomnieć sobie, za co faktycznie kocham tę serię.

Przemek „g40st” Zamęcki

PLUSY:

  1. specyficzny klimat;
  2. niektóre questy poboczne;
  3. interfejs użytkownika;
  4. wyraźnie zarysowana fabuła.

MINUSY:

  1. z gry cRPG zrobiono przygodówkę akcji;
  2. zmarginalizowanie funkcji socjalizujących;
  3. pozbawienie psa największego przymiotu, czyli bycia przyjacielem gracza;
  4. dziwnie opustoszałe i niezapadające w pamięć lokacje;
  5. pozbawione emocji, nudne i sprowadzające się do raptem dwóch wyborów zarządzanie królestwem;
  6. brak wpływu owego zarządzania na cokolwiek poza drobną modyfikacją kilku lokacji, czyli tzw. sztuka dla sztuki;
  7. Peter Molyneux ponownie w swoim żywiole „ściemniacza”.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej