Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 października 2010, 12:06

autor: Przemysław Zamęcki

Star Wars: The Force Unleashed II - recenzja gry - Strona 2

Nowa nadzieja fanów Gwiezdnych wojen kontratakuje i powraca w drugiej części Star Wars: The Force Unleashed. Starkiller ponownie dołącza do Rebelii by zadrwić sobie z potężnego Imperium. A także z graczy.

Na normalnym poziomie trudności żaden z powyższych przeciwników nie stanowi wyzwania. Starkiller od samego początku jest na tyle potężny, że dwoma ciosami posyła większość wrogów do flanelowego raju. Wraz z wykupywaniem kolejnych bonusów i pojawianiem się nowych rodzajów potężniejszych przeciwników sytuacja troszkę się zmienia, ale nie na tyle, aby nie poradził sobie z nią przeciętny fan gier zręcznościowych.

Umiejętności Starkillera pozostały w zasadzie te same, z jakimi mieliśmy do czynienia w części pierwszej, czyli błyskawice, rzut mieczami, pchnięcie i chwyt. W The Force Unleahsed II pojawia się także sztuczka Jedi, pozwalająca wpłynąć na umysł przeciwnika – na pewno pamiętacie rozmowę Obi Wana z sierżantem podczas zatrzymania go przez patrol szturmowców w Mos Eisley – ale przydaje się ona właściwie tylko dwa razy: w trakcie jej przymusowej nauki i w walce finałowej. Poza nią i dwiema kombinacjami tzw. finiszerów, świetnie sprawdzających się w konfrontacjach ze strażnikami z mieczem (zarówno tę, jak i wszystkie inne nazwy własne podaję za polskim tłumaczeniem gry), walka wygląda identycznie jak poprzednio, tyle że wszystkie obiekty są ładniejsze, a animacje bardziej płynne. No i przeciwnikom fajnie odcina się głowy oraz kończyny.

Po ukończeniu misji na Kamino mój entuzjazm nie zgasł, choć pojawiły się już pierwsze wątpliwości. Wyobraźcie sobie poziom składający się z korytarzy. Korytarz, drzwi. Korytarz i następne drzwi. Za nimi mała salka i kolejny korytarz. Okej, myślałem sobie, w końcu - mimo że spędziłem w tym deszczu dobre pół godziny - to w zasadzie tylko tutorial, później na pewno będzie dużo lepiej.

... niszczeniu ich machin kroczących...

I faktycznie. Starkiller ląduje na kolejnej planecie w poszukiwaniu informacji o ukochanej Juno (w pierwszej części pani ta była pilotem Cienia Łotra). Tu kolejny opad szczęki! Ależ to wszystko wygląda! Pustynne dekoracje, powiewające na wietrze czerwone chorągwie, natarczywie kojarzące się z Killzone 2, i klimat, że ho, ho. Brnąc przez kolejne platformy, będące, a jakże, inną formą korytarza, przyszło mi do głowy, że opisami podobnego miasta świetnie można by wzbogacić sesje RPG, rozgrywające się w uniwersum Star Wars. Po prostu lokacje, choć już wyraźnie powtarzalne, świetnie masują gałki oczne. Sęk w tym, że po pokonaniu kilku kilometrów takim korytarzem i ciągłych walkach z tymi samymi wrogami do rozgrywki zaczęła wkradać się autentyczna nuda. Tego przeciwnika pokonuje się w taki sposób, tego w taki, a tamtego w jeszcze inny. System sprawdza się w 100%, ze wszystkich starć wychodzę zupełnie bez szwanku. Hej, dopiero co skończyłem Castlevanię na normalnym poziomie trudności. Chcę kolejnego wyzwania!

No, dobra, w końcu mam, o co prosiłem. Na arenie czeka potężny boss. Wielki, ale i przygłupi Gorog. Wcześniej uciekałem wagonikiem kolejki przed kanonierką Nemezis, ale pokonanie tego stwora nastręcza znacznie więcej trudności. To pierwsza walka z bossem w grze i jak się za niedługo okazało, jedna z dwóch. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Gorog w końcu spada ze wznoszącego się wysoko ponad powierzchnią miasta, a ja mam przyjemność lecieć tuż za nim. Kto wcześniej grał w X-Men Origins: Wolverine, powinien przypomnieć sobie sekwencję ze spadającym Sentinelem. W The Force Unleashed II wykorzystano dokładnie ten sam motyw. Mkniemy naprzód, zbliżamy się do bestii i okładamy ją mieczem.

A potem trafiamy na Dagobah. Ach, jak tu ślicznie! Już nie mogę doczekać się spotkania z Yodą. I owszem, pół minuty później dobiegam do mistrza, włącza się dość długi filmik i… koniec. Następna misja.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej