autor: Piotres
Salt Lake 2002 - recenzja gry
Salt Lake 2002 pozwala nam zostać mistrzem olimpijskim w sześciu zimowych dyscyplinach sportu. Ci, których porwała fala Małyszomanii, oblatywać będą skocznię K120, tą samą, na której w zeszłym roku Adaś wyskakał rekord.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Zimowe igrzyska w Salt Lake City za pasem. Co prawda nasz czołowy orzeł lata ostatnio jakby trochę niżej (chociaż w Zakopanem ...), ale dzięki firmie EIDOS każdy gracz będzie mógł wziąć sprawy w swoje ręce i zdobyć złoto nie tylko w skokach narciarskich, ale również paru innych zimowych dyscyplinach. Let the games begin!
Od ładnych paru lat wśród gier sportowych pogłębia się podział na dwie kategorie. Na te, które wychodzą pod szyldem Electronics Arts i całą resztę. Niestety ta cała reszta najczęściej pozostaje daleko w tyle za liderami z EA Sports i nie wydaje się, aby poprzeczkę wyznaczoną przez ich „Fifa 2002”, „NBA Live 2002” czy „NHL 2002” w najbliższym czasie ktoś przebił. Niemniej próby są podejmowane, czasem mniej, czasem bardziej udane („Polska Goola!”, seria „Fox Sports”). Bardzo stara się również EIDOS, który dodatkowo podpiera się wykupioną licencją Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Nie da się jednak ukryć, że przygotowana przez nich na okoliczność letniej olimpiady Sydney 2000 gra na wyżyny gierkowego panteonu się nie wzniosła i wzbudziła raczej umiarkowany entuzjazm fanów gier sportowych. Dlatego też EIDOS obiecywał że tym razem przyłoży się do pracy, a ludzie z zespołu ATD – twórcy „Salt Lake 2002” – zapewniali o szczególnym przywiązaniu do detali i ogólnej grywalności.
Gra nie ma wygórowanych wymagań sprzętowych. W 800x600 i na max detali, na PIII 800 z RIVĄ TNT2 pomykała całkiem dziarsko, aczkolwiek nie w 32-bitowym kolorze. Razi trochę czas doczytywania poszczególnych konkurencji (nawet przy 256 MB RAMu), ale za to oczekiwanie umilają nam renderowane obrazki ze sportowcami, jako żywo przypominające stare rosyjskie znaczki pocztowe (czy ktoś je jeszcze pamięta?). Po krótkim powitaniu możemy przejść do stworzenia profilu zawodnika. I tu pierwszy zgrzyt (później będzie ich jeszcze kilka) – mamy do wyboru Japonię, Finlandię, Francję, Australię i wiele innych krajów, za to Polski zabrakło. Mam o to żal do dystrybutora, że nie stanął na głowie, aby nasza piękna biało-czerwona flaga załopotała w menu opcji. Tak więc zdobywania polskiego złota nie będzie, w każdym razie na pewno nie w tej grze. Bolące patriotyczne serce ukoi być może możliwość grania w cztery osoby, przy jednym kompie lub w sieci, oraz opcja split screen dla dwóch graczy (przy jeździe na snowboardach - gorąco polecam!).
Miłośnikom zimowego szaleństwa wrażeń nie zabraknie. „Salt Lake 2002” pozwala nam zostać mistrzem olimpijskim w sześciu zimowych dyscyplinach sportu. Ci, których porwała fala Małyszomanii, oblatywać będą skocznię K120, tą samą, na której w zeszłym roku Adaś wyskakał rekord. Dla wielbicieli sportów tzw. „nowoczesnych” mamy skoki akrobatyczne na nartach i slalom snowboardowy (spodobają się szczególnie tym, którzy szaleli na punkcie „Tony Hawk’s Pro Skateboarding”). Tradycjonaliści powinni się nasycić biegiem zjazdowym mężczyzn i slalomem gigantem kobiet. Na deser zostają wyścigi dwójek bobslejowych. Jednym słowem dla każdego coś miłego. Mnie osobiście najbardziej przypadły do gustu konkurencje zjazdowe oraz snowboard, natomiast nie potrafię do dziś zrozumieć, co ciekawego może być w dwóch kolesiach, pędzących w opływowej kapsule na złamanie karku wewnątrz lodowej rury. Cóż, de gustibus non disputandum est...