Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 października 2010, 09:07

autor: Marek Grochowski

FIFA 11 - recenzja gry - Strona 2

Oczekiwany debiut „jedenastki” uświadamia dwie proste rzeczy: jeszcze nigdy FIFA nie była tak zachowawcza w stosunku do poprzedniczki. Jeszcze nigdy nie była też tak bardzo grywalna.

Autorzy zrobiliby lepiej, promując od początku AI, bo to jego poziom czyni FIF-ę 11 grą lepszą od poprzedniczki. Konsolowy oponent nareszcie regularnie stosuje drybling. Nie parę zwodów na mecz, by zaakcentować, że próbował wyrafinowanego ataku, lecz całe serie kiwek, urozmaicone klepkami z partnerem. Sztuczna inteligencja najrozmaitszymi metodami próbuje obejść naszych obrońców przez cały czas spotkania. Najlepsze jest to, że nie odnosimy wcale wrażenia, iż wdając się w drybling, przeciwnik wpadł w trans, z którego nie da się go wytrącić – wyczuwając odpowiednio tempo, możemy przerwać sekwencję zwodów jockeyem (pod lewym triggerem), bez potrzeby uciekania się do brutalnego faula. Inna sprawa, że kartki za przewinienia zdarzają się w „jedenastce” dość rzadko, a arbiter przez zauważalnie dłuższą chwilę stosuje do faulowych akcji przywilej korzyści. Przy liberalnej postawie sędziego AI jest w swoich działaniach bardziej zdecydowane – nie odpuszcza krycia przy stałych fragmentach gry i rozpycha się łokciami nawet przy naszych wyrzutach z autu i wykopach od bramki.

AI częściej błyszczy sztuczkami technicznymi.

Poza powyższymi usprawnieniami mamy do czynienia ze starą dobrą (a nawet świetną) FIF-ą, której już przed rokiem niewiele można było wytknąć. Błędy raportowane przez fanów – jak łatwe loby czy nienaturalne animacje bramkarzy (np. przy łapaniu słabo kopniętej piłki z rzutu wolnego) zostały w większości wyeliminowane, z kolei kluczowe dla gry przechwyty, wypuszczenia łaciatej przed siebie zaraz po otrzymaniu podania czy walki o górne piłki poddano jeszcze raz dokładnej obróbce. Wszystko to dopełnia obrazu płynnej, realistycznej rozgrywki, która stwarza możliwość kreowania nie tylko efektownych, ale też skutecznych ataków. Akcje świetnie się zazębiają, a dodatkową satysfakcję daje świadomość, że nasze finezyjne wykończenia piłek to skutek celnych, dobrze mierzonych podań i dośrodkowań, rzadziej natomiast konsekwencja przypadkowych odbić futbolówki od nóg przeciwnika. Grywalność jest bezsprzecznie największym atutem tegorocznej odsłony cyklu.

Rzeczą, która wprawdzie stanowi nowość, ale przewija się gdzieś tam przez drugi plan, jest opcja rozgrywania meczów w roli bramkarza – także w trybie multi, bo wreszcie FIFA obsługuje potyczki 11 na 11. Jako golkiper dysponujemy standardowym dla tej pozycji zestawem ruchów, a oprócz interwencji w polu karnym (parad, chwytania dośrodkowań czy wychodzenia do napastnika) możemy także dyrygować kolegami z drużyny, sugerując im podania, wrzutki, strzały oraz zagrania w defensywie. Problemem jest to, że niezależnie od klasy przeciwnika przez większą część spotkania nudzimy się między słupkami własnej bramki, zaś odbywając rozrywkowe wycieczki do przodu, ryzykujemy utratę gola. Granie bramkarzem jest więc atrakcją jedynie dla tych, którzy albo naprawdę ubóstwiają tę pozycję, albo koniecznie muszą zaspokoić swoją ciekawość, związaną z odmienną specyfiką sterowania golkiperem. Cudów i wodotrysków absolutnie w tym trybie brak.

Rozrywkę na dłuższą metę, bo maksymalnie aż na 15 sezonów, stanowi opcja Kariery, w której zgrupowano dawny tryb menadżerski i Be a Pro, a na dokładkę przygotowano miks w postaci wariantu Player Manager, w którym możemy rozgrywać mecze zarówno jako pojedynczy zawodnik, jak i cała drużyna. Mało tego, gdy w Karierze zakończymy swoją przygodę jako piłkarz, mamy szansę wcielić się w szkoleniowca i w dalszym ciągu odnosić sukcesy oraz zaliczać kolejne achievementy. Roboty jest na wiele miesięcy, mimo że twórcy znowu nie dopilnowali kilku szczegółów – m.in. kontrowersyjnych transferów AI, które gracze sygnalizowali już w zeszłym roku.