Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 września 2010, 12:36

autor: Adam Kaczmarek

F1 2010 - recenzja gry - Strona 3

Dzięki studiu Codemasters pierwsza od ponad 7 lat gra o Formule 1 trafia na PC. Czy mamy do czynienia ze zręcznościówką, czy też z pozycją o bardziej symulacyjnym charakterze?

Myślicie, że z walką na torze jest lepiej? Póki AI jedzie przed nami lub za nami, wszystko wygląda w miarę znośnie. Jednakże próba ataku bok w bok w naszym wykonaniu kończy się wypchnięciem gracza na pobocze. AI ma po prostu zaprogramowaną jazdę po najlepszej linii i biada Wam, jeśli skorzystacie z niej w trakcie manewru wyprzedzania. Trzeba perfidnie wepchnąć się tam, gdzie komp sobie zwyczajnie nie radzi (każdy tor ma takie miejsca), ale liczyłem tu raczej na pełną emocji batalię o ostatnie centymetry. Boty podobnie reagują na flagi, zwłaszcza na niebieską, która wymusza ustąpienie miejsca szybszemu kierowcy. Nieraz w kwalifikacjach musiałem zmagać się z jakimś maruderem, który wyjechał mi z boksu prosto pod przednie skrzydło i blokował mnie przez 3-4 zakręty. O konkurencyjności nie może być wówczas mowy.

Skłamałbym jednak, pisząc, że F1 2010 jest kiepską grą. Fakt, ma wiele braków i niedociągnięć, jednak nie znaczy to, że nie można się przy niej momentami nieźle bawić. To z pewnością przyzwoita propozycja wyścigowa na niedzielne popołudnie, a przede wszystkim idealna zabawa dla maniaków pilnie obserwujących Kubicę i jego wyniki. Codemasters udało się przenieść atmosferę zawodów i perfekcyjnie odwzorować rolę kierowcy w całym przedsięwzięciu. W boksach czujemy się niemal jak u siebie w domu (warto dodać, że za menu główne służy całe zaplecze zespołu, czyli tzw. paddock), a obok nas stoją mechanicy. Grzebią przy bolidzie, dokręcają śruby, przeglądają monitory. Kiedy zapragniemy wyjechać na tor, opuszczają bolid z podnośnika, zabierają monitor informacyjny, zakładają opony. Animacja postaci naprawdę budzi uznanie. Są to tylko bajery (gra mogłaby się bez nich obejść), ale jakie efektowne!

AI również popełnia błędy, zwłaszcza w deszczu.

Autorzy poradzili sobie także z budowaniem kariery gracza. W zależności od długości zabawy (od 3 do 7 sezonów) przebieramy w ofertach najsłabszych lub przeciętnych zespołów w stawce. Bolidy różnią się od siebie osiągami, co oznacza, że autem Lotusa nie uzyskamy takich samych czasów jak wózkami Ferrari czy Red Bull Racing. O fotel wyścigowy u czołowych ekip trzeba zawalczyć na torze. Zaczynamy od funkcji drugiego kierowcy i jeżeli osiągamy wyniki lepsze niż partner, inżynierowie przerzucają na nas niemal całą odpowiedzialność za formę zespołu. Na ten czas otrzymujemy rozmaite ulepszenia – mocniejsze hamulce, udoskonalony docisk itd. Jest więc po prostu sympatycznie, czuć w powietrzu rywalizację. Po udanym weekendzie udzielamy wywiadów (w polskiej wersji jeden z dziennikarzy mówi głosem Włodzimierza Zientarskiego), ale ich wpływ na zadowolenie szefostwa jest znikomy. Otwarta krytyka nie obniża morale, a systematyczne zbieranie punktów wręcz je podwyższa.

Wizualnie F1 2010 jest dopieszczone do ostatniego piksela. Wspomniany Grid i DiRT 2 pokazały zalety silnika EGO, ale to właśnie najnowsze dzieło Codemasters wynosi możliwości owej technologii na wyższy poziom. Nie mogę się w zasadzie do niczego przyczepić, tu trzeba po prostu podziwiać kawał dobrze wykonanej roboty. Tory wraz z trybunami odwzorowane są znakomicie. Nieco mieszane uczucia budzi nawierzchnia w niektórych miejscach (np. ulice Monte Carlo w rzeczywistości są trochę bardziej dziurawe), ale luźny, zręcznościowy charakter jazdy nie sprzyja zwracaniu uwagi na takie detale. Efekty atmosferyczne to natomiast ekstraklasa. Padający deszcz, mokry asfalt i krople wody na kamerze prezentują się po prostu fenomenalnie. Oprawa miejscami zahacza o fotorealizm. W tej kategorii F1 2010 to z pewnością czołówka.