Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 września 2010, 09:15

autor: Przemysław Zamęcki

Spider-Man: Shattered Dimensions - recenzja gry - Strona 2

Cztery różne wymiary, czterech podobnych superbohaterów. Spider-Man: Shattered Dimensions to obecnie najlepsza na rynku gra z Człowiekiem Pająkiem w roli głównej.

Walka to jednak domena jedynie trzech bohaterów. Czwarty, powiązany z serią Noir, ma zupełnie inne zadanie. W jego przypadku zmienia się struktura całej gry, która ze slashera staje się nagle prawie rasową skradanką. Teren patrolowany jest przez bandę zbirów, a my musimy stale pozostawać w cieniu i starać się przy pomocy sieci po cichu likwidować przeciwników. Jeden błędny krok i w naszym kierunku leci seria z Thompsona. Pająk w tym wcieleniu jest bardzo słaby, wobec czego natychmiast musimy zniknąć z pola widzenia adwersarzy. Co akurat nie jest wcale trudne. Szkoda trochę, że skradanka czyni w tym przypadku sporą różnicę. W razie wpadki wrogowie już po kilku sekundach przeczesywania z latarką najbliższej okolicy wracają na swoje ścieżki patrolu, przez co nie czujemy presji, by lepiej się przyłożyć do ukrywania się. Coś jak w Batman: Arkham Asylum, ale tam przeciwnicy wykazywali się chociaż śladowym ilorazem inteligencji. Nie najlepiej działa również kamera, która wydaje się umieszczona trochę za daleko od postaci. Ta uwaga dotyczy zresztą wszystkich wymiarów. Spider-Man na zawołanie może także uaktywnić pajęczy zmysł, dzięki czemu widzi nie tylko przeciwników za ścianą, ale nawet wszystkie znajdźki. Zmysł pozwala także w odpowiedniej chwili stosować uniki w czasie walk i wskazuje miejsca, do których trzeba przenieść uratowanych z opresji cywili. Bo i tacy się w tej grze zdarzają.

Tym, co wyróżnia Spider-Mana: Shattered Dimensions spośród innych gier, jest ciekawe zastosowanie filtrów graficznych. Każdy z wymiarów rządzi się w tej kwestii własnymi prawami. Amazing stworzony jest w technice cel-shadingu, Ultimate także, choć w nieco inny sposób. 2099 to dająca po oczach feeria kolorów futurystycznego miasta, zaś Noir jest najbardziej stonowany, a kiedy znajdujemy się w cieniu, wręcz czarno-biały z ziarnistym filtrem. Mówienie o czterech grach w jednej jest trochę przesadą, ale trzeba przyznać, że to rozwiązanie ciekawe i niepowodujące znużenia ciągłym wpatrywaniem się w identycznie wyglądające wieżowce.

Unik to podstawa walki w zwarciu.

A propos wieżowców, to w grze wcale nie ma ich aż tak wiele. Poszczególne misje w Shatterd Dimensions są nadzwyczaj zróżnicowane pod względem lokacji. Kravena ścigamy w dżungli, Electro ucieka przez elektrownię, by efektownie skończyć pościg pojedynkiem na tamie wodnej, Hobgoblin fruwa pomiędzy wysokościowcami i latającymi samochodami, Sandmana ścigamy na pustyni. Poziomy są tak dobrane, aby każdy złoczyńca mógł maksymalnie wykorzystać znajdujące się wokół niego środowisko.

Nie bez znaczenia pozostają walki z bossami, którymi są oczywiście ścigani przebierańcy. Podoba mi się, że większość ostatecznych starć wygląda zupełnie inaczej i wymaga od nas innego podejścia. Hammerhead przy pomocy karabinów maszynowych i reflektorów oświetla sobie okolicę, wobec czego trzeba go umiejętnie i ukrywając się obejść. Sandman szaleje jako tornado, by pod koniec wciągnąć nas do swego wnętrza, w którym przeskakując po wirujących wokół przedmiotach, próbujemy wylać na niego beczki z wodą. Hobgoblin walczy przy pomocy licznych sobowtórów itd. Każda z finałowych walk wygląda inaczej, przez co są one godnym ukoronowaniem misji. Na dodatek zastosowano ciekawy patent pozwalający od czasu do czasu podziwiać akcję w widoku pierwszoosobowym, kiedy to okładamy pięściami bossa. Coś podobnego było w jednej z kulminacyjnych scen God of War III i muszę przyznać, że w Spider-Manie wcale nie wygląda to dużo słabiej.

Oprawa graficzna dzięki użytym filtrom jest bardzo przyzwoita i choć nie wyróżnia się niczym szczególnym, można na chwilę zawiesić oko na tym czy owym. Na plus z pewnością wybija się wymiar Noir starający się naśladować starą taśmę filmową i najbardziej kolorowy 2099.

Podsumowując, jest to moim zdaniem najlepsza dostępna na rynku gra z Człowiekiem-Pająkiem. A przy okazji również i najładniejsza, co akurat nie było specjalnie trudne. Podobać może się zarówno system walki, jak i różnorodność odwiedzanych lokacji, co w serii, której akcja zwykle dzieje się pośród wieżowców Manhattanu, jest bardzo miłą odmianą. Na uwagę zasługują także dobrej jakości renderowane przerywniki filmowe. Dla fanów komiksów „must-have”, a i pozostali gracze nudzić się z pewnością nie będą.

Przemek „g40st” Zamęcki

PLUSY:

  • czterej bohaterowie, cztery różne wymiary;
  • zróżnicowanie lokacji;
  • przyzwoity system walki i bogaty zestaw ciosów;
  • pojedynki z bossami.

MINUSY:

  • za dużo mashowania przycisków;
  • beznadziejna sztuczna inteligencja przeciwników;
  • sekcje skradankowe mogłyby być ciekawsze i bardziej rozbudowane;
  • irytująca kamera.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej