Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 września 2010, 10:00

autor: Przemysław Zamęcki

Tom Clancy’s H.A.W.X. 2 - recenzja gry - Strona 2

Nowa gra z serii Tom Clancy’s H.A.W.X. to znakomity przykład tego, jak uczyć się na własnych błędach.

Również lądowania są wręcz dziecinnie łatwe. Wystarczy zwolnić do zadanej prędkości, wypuścić podwozie i ustawić się w osi pasa. Twarde przyziemienie z szybkością 400 km/h na liczniku nie spowoduje żadnych uszkodzeń. Jeżeli mamy problem z równym podejściem na lotnisko, zawsze możemy włączyć naprowadzanie na cel, czyli trójkątny, wirtualny tunel, którym dolecimy w odpowiednie miejsce. To akurat rozwiązanie pojawiło się już w „jedynce”, jednakże tam służyło bodaj jedynie naprowadzeniu na cel naziemny.

Zarówno starty, jak i lądowania nieźle wpisują się w samą rozgrywkę, bowiem lądować i uzupełniać amunicję oraz naprawiać samolot można także w trakcie wykonywania misji. Nie zawsze, ale miło, że taki element został wprowadzony, uatrakcyjniając tym samym zabawę. Jednak lądowanie w celu poprawy kondycji naszej maszyny nie zawsze ma sens, bowiem każde ważne wydarzenie w powietrzu skutkuje zapisaniem punktu kontrolnego, od którego w razie porażki ponownie rozpoczynamy grę. A jeżeli się rozbijemy lub zostaniemy zestrzeleni, do gry wracamy z nową, nieuszkodzoną maszyną i pełnym zestawem uzbrojenia. Dlatego też choć znalazło się tu kilka trudniejszych zadań, ich pomyślne wykonanie za drugim czy trzecim podejściem gwarantowane jest przez takie właśnie ułatwienia przewidziane przez autorów.

A tutaj brzuszek Falcona.

Inną nowością w H.A.W.X. 2 jest możliwość zatankowania samolotu, korzystając z powietrznej cysterny. Manewr ten wykonywany jest na czas i polega na przeleceniu przez zielony pierścień, ustawiając się w ten sposób dokładnie na ogonie „dawcy”, i późniejszym delikatnym manewrowaniu manetką, dziobem i trymerami w celu trafienia wyjściem paliwowym w przewód ciągnący się za dużym samolotem. To akurat może nie udać się za pierwszym razem, gdyż do momentu podlecenia niemal pod sam przewód wymagana jest dość duża precyzja. Inną sprawą jest fakt, że z tej nowinki podczas całej kampanii skorzystamy zaledwie dwa razy i to zawsze siedząc za sterami rosyjskiego myśliwca.

Duże pochwały należą się autorom za zróżnicowanie misji i ich dynamikę. To już nie jest nużąca kampania z pierwowzoru, gdzie coś tam latało, coś strzelało, ale w gruncie rzeczy wiało nudą. W recenzji tamtej gry narzekałem na to, że w eterze kompletnie nic się nie dzieje. Ubisoft jakby wysłuchał tych skarg i teraz niemal non stop ktoś coś nadaje. Zdecydowanie zwiększa to atrakcyjność wykonywanych misji.

Także ich budowa jest ciekawsza. Poza elementami, o których już pisałem, są one teraz bardziej zróżnicowane pod względem oczekiwań dowództwa. Próba ucieczki nieuzbrojonym samolotem, konieczność lotu na określonym pułapie czy pozostawania w strefie ochrony radarowej przed pociskami z wyrzutni SAM wymaga sporo uwagi i małpiej nieraz zręczności. Zupełną nowością są misje, w których zasiadamy w fotelu operatora drone’a. Nie są one specjalnie trudne, ale znakomicie pozwalają rozwinąć się samej fabule i pokazać jej punkty zwrotne. Call of Duty 4: Modern Warfare zainicjowało modę na strzelca działka pokładowego w samolocie AC-130 i w H.A.W.X. 2 również taka misja się znalazła. Poza tym kilka razy przyjdzie nam skorzystać z wyposażenia samolotu do walki elektronicznej czy na przykład wypatrywać z kabiny podejrzanie wyglądających stacji radarowych i później je niszczyć. A wystarczą trzy pomyłki i trzeba zaczynać wszystko od nowa.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej