Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 17 sierpnia 2010, 16:08

autor: Michał Chwistek

Kane & Lynch 2: Dog Days - recenzja gry - Strona 2

Kane & Lynch 2 miał być ciekawszy, ładniejszy i bardziej dopracowany od swego poprzednika. Czy twórcom udało się dotrzymać składanych obietnic?

Głupota wrogów nie oznacza jednak, że gra jest prosta. Przeciwników jest najczęściej tak wielu, że zwyczajnie nie jesteśmy w stanie ich wszystkich zauważyć i uniknąć oflankowania. Na drugim (z czterech) poziomie trudności zginąłem sporo razy, ale gdy w końcu udało mi się przejść jakiś trudniejszy etap, wcale nie odczułem dużej satysfakcji. Sukces zależał najczęściej od znalezienia najbezpieczniejszej osłony i nieszarżowania (z nudów) na pozycje wroga. Twórcy starali się jednak nieco urozmaicić rozgrywkę. W jednym z dalszych etapów nasz bohater przejmuje kontrolę nad działkiem maszynowym, zamontowanym na pokładzie helikoptera i przy jego pomocy ostrzeliwuje szanghajskie drapacze chmur. Ciągłe trzymanie ręki na spuście sprawia jednak wątpliwą przyjemność, do czego mocno dokłada się słaba widoczność i powtarzalność kolejnych starć.

Wróćmy na chwilę do wspomnianego wcześniej systemu osłon. Działa on najczęściej poprawnie, ale programiści nie ustrzegli się niestety kilku poważnych błędów. Pierwszy polega na problemach z wychylaniem się. Niekiedy gra źle określa krawędzie murków czy ścian i nasz bohater może jedynie strzelać w osłonę, za którą sam się schował. Efekt mija po jakimś czasie, ale podczas jego trwania nie możemy praktycznie prowadzić żadnej wymiany ognia. Drugi problem to sprawne prześlizgiwanie się między osłonami. Gra co prawda na każdym kroku przypomina, jakich klawiszy użyć, żeby szybko zmienić miejsce schronienia, ale działa to bardzo topornie. Często dużo wygodniej jest po prostu „odkleić się” od ściany i normalnie podbiec do wybranej osłony.

Praca kamery zasługuje na uznanie.

W pierwszej części gry głównym bohaterem był Kane, a sterowany przez sztuczną inteligencję Lynch pomagał mu rozprawiać się z przeciwnikami. W sequelu role się odwróciły, ale niestety nie wpłynęło to na poprawę bystrości naszego towarzysza. Co prawda czasami zdarza się mu zajść przeciwnika od tyłu, ale przez większość gry Kane jest tylko denerwującym dodatkiem, co w żaden sposób nie sprzyja grywalności. Wszystko się zmienia, gdy uruchomimy grę w trybie kooperacji. Choć nadal pozostają irytujące błędy osłon, mało sprytni przeciwnicy oraz nudna fabuła, to gra z żywym towarzyszem sprawa dużo większą frajdę od rozgrywki solo. Daleko jej do kooperacji znanej z Gears of War, ale i tak jest jedną z najmocniejszych stron Dog Days. Warto również zauważyć, że gracze konsolowi będą mieli wreszcie możliwość grania ze znajomymi przez sieć, a nie wyłącznie na podzielonym ekranie jak w pierwszej części gry.

Oprócz kooperacji do dyspozycji oddano nam również tryb dla wielu graczy. Dostępne są trzy rodzaje rozgrywki. W Kruchym Sojuszu wcielamy się w bandytów, którzy muszą dokonać włamania, zabić sterowanych przez sztuczną inteligencję policjantów i uciec z miejsca zbrodni. Twórcy postanowili jednak nieco urozmaicić zabawę, wprowadzając aspekt zdrady. Każdy z graczy może w dowolnym momencie zaatakować pozostałych, a następnie ukraść ich część łupu. Zostaje wtedy oznaczony jako zdrajca i musi walczyć nie tylko z policją, ale również z dawnymi towarzyszami broni. Żeby jeszcze wszystko skomplikować, zabity gracz ma możliwość odegrania się na zdrajcy, dzięki odrodzeniu się w roli policjanta.

Nieco inaczej sprawa wygląda w Tajniaku. W tym trybie również dokonujemy włamania z możliwością zdrady, ale dodatkowo jeden z graczy zostaje tajniakiem. Zewnętrznie nie różni się on niczym od pozostałych, a jego zadaniem jest udaremnienie przestępstwa oraz wyeliminowanie rabusiów. Gra kończy się, gdy wszyscy pozostali przy życiu złodzieje uciekną z łupem lub gdy zostaną zabici przez tajniaka. Pomysł ze zdradą jest naprawdę kapitalny i wprowadza zupełnie nową jakość do rozgrywki sieciowej. Przez cały czas trzeba mieć oczy dookoła głowy, błyskawicznie podejmować decyzje oraz nie ufać absolutnie nikomu. Szczególnie zabawne są sytuacje, gdy wszyscy gracze zaczynają się wzajemnie zabijać, podejrzewając pozostałych o bycie tajniakami. Najmniej interesujący wydaje się ostatni rodzaj rozgrywki, czyli Gliniarze i Złodzieje. Przypominana on znany z innych strzelanin tryb Assault. Jedna drużyna otrzymuje misję do wykonania, a zadaniem drugiej jest niedopuszczenie do jej realizacji.

Michał Chwistek

Michał Chwistek

Lubi gry trudne, ładne lub z dobrą fabułą. Nie kończy ich przez LoL-a i Overwatcha. PS Vita FTW!

więcej