Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 13 lipca 2010, 10:46

Monkey Island 2 Special Edition: LeChuck's Revenge - recenzja gry

Niemal rok po premierze odświeżonej wersji gry The Secret of Monkey Island, kosmetycznej kuracji doczekała się jej oficjalna kontynuacja. Czekanie się opłaciło, bo Guybrush Threepwood nadal jest w świetnej formie.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Odkurzanie wielkich hitów sprzed lat to dziś złoty interes – dzięki rozpowszechnieniu takich usług jak Xbox Live Arcade czy PlayStation Network twórcy oprogramowania rozrywkowego mogą serwować nowemu pokoleniu graczy całą gamę rozmaitych klasyków i na dodatek zarabiać na tym krocie, bo koszt tego typu produkcji jest niewielki, a ich popularność ogromna. W lipcu ubiegłego roku dobitnie przekonała się o tym firma LucasArts, która w ramach jednorazowego eksperymentu wydała mocno odświeżoną edycję kultowej przygodówki The Secret of Monkey Island. Posunięcie to okazało się tak dużym sukcesem, że żądni gotówki Amerykanie szybko postarali się o kolejny remake. Drugie spotkanie z nieustraszonym piratem Guybrushem Threepwoodem, przez wielu fanów uznawane za najlepsze w historii całej serii, jest od tygodnia dostępne dla posiadaczy pecetów, Xboksów 360 i PlayStation 3, o ile oczywiście zdecydują się oni na zakup edycji specjalnej tej gry.

Mimo upływu dziewiętnastu lat druga odsłona cyklu Monkey Island postarzała się w niewielkim stopniu. Owszem, staromodna oprawa wizualna w niskiej rozdzielczości, wykorzystująca ledwie 256 kolorów, wywołuje dziś uśmiech politowania, ale nie czarujmy się – nie ona jest w tym przypadku najważniejsza. Przygodówki tak szalone jak ta muszą cechować się przede wszystkim niebanalnym poczuciem humoru, stanowiącymi wyzywanie, ale nie frustrującymi zagadkami oraz przyjemną fabułą, która wciąga mocno nie tylko na starcie, ale również kilka godzin po rozpoczęciu zabawy. Monkey Island 2 ma to wszystko.

Graficy nie tylko narysowali tła od nowa, ale zachowali przy tymodpowiednie proporcje, dzięki czemu w trakcie gry można płynnieprzechodzić pomiędzy obiema wersjami.

Druga opowieść o przygodach niezbyt rozgarniętego pirata, który w trakcie poszukiwań legendarnego skarbu przypadkowo doprowadza do wskrzeszenia swojego największego wroga, nie pozwala nudzić się nawet przez minutę. Autorzy scenariusza wykonali kawał dobrej roboty – gra tryska humorem, a nierzadko głupkowate wypowiedzi sympatycznych bohaterów na długo zapadają w pamięć. Po odpaleniu edycji specjalnej, mimo że pierwowzór ukończyłem co najmniej kilkanaście razy, nie mogłem wprost oderwać się od monitora. Dopiero gdy para szkieletów wykonała swój kultowy taniec, zorientowałem się, że za jednym zamachem przeszedłem jedną trzecią gry. Nie wiem, czy jakakolwiek dzisiejsza produkcja byłaby w stanie przyssać mnie tak skutecznie do monitora po tak długim upływie czasu. Zemsta LeChucka za każdym razem wciąga jak bagno.

Wykonanie specjalnej edycji gry jest niemal bez zarzutu. Oprawa wizualna jest nie tylko ładna, ale przede wszystkim – wierna oryginałowi. Tła narysowano od nowa na bazie tego, co kilkanaście lat wcześniej stworzyli graficy studia Lucasfilm Games. Każdy, najmniejszy nawet element został odrestaurowany, a tam gdzie było to wskazane, dorzucone dodatkowe, nieobecne wcześniej, obiekty. Projekt postaci również jest jak najbardziej poprawny. Tak naprawdę doczepić się można jedynie do nieco drewnianej animacji Guybrusha, ale w pewnym sensie jest to efekt zamierzony, o czym przekonamy się, gdy porównamy remake z pierwowzorem. W wydanej dziewiętnaście lat wcześniej grze Threepwood cierpiał na niedostateczną liczbę klatek podczas chodu i tutaj sprawa wygląda podobnie. Autorom zależało na opcji szybkiego przełączania się pomiędzy oryginalną a odświeżoną wersją gry, więc zdecydowali się nie ingerować zanadto w animację. Dzięki temu efekt płynnego przejścia pomiędzy obiema edycjami prezentuje się znakomicie.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.