Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 25 czerwca 2010, 12:31

autor: Przemysław Zamęcki

Metal Gear Solid: Peace Walker - recenzja gry - Strona 2

Obojętne czy na dużej, czy na małej konsoli, Metal Gear Solid zawsze prezentował niezmiennie wysoki poziom. Czy Peace Walker wyłamuje się z tej tradycji?

Fabuła jak zwykle jest mocną stroną gry, choć aby ją w pełni docenić, trzeba naprawdę kochać pomysły Hideo Kojimy, który we właściwym sobie stylu podejmuje wiele ważnych tematów, ze wspomnianym już nuklearnym zagrożeniem na czele. Charakterystyczny sposób prowadzenia dialogów nie przekona, niestety, osób, które już dawno na serii postawiły krzyżyk. Tu nic nie zmieniło się w stosunku do poprzednich części, tyle tylko, że większość rozmów prowadzimy nie bezpośrednio w trakcie misji, a przed jej rozpoczęciem. Jest to spowodowane tym, że prawie całą kampanię można przejść w dwie lub cztery osoby w trybie kooperacji, a liczba graczy uzależniona jest od tego, czy mamy do czynienia ze zwykłą misją, czy ze starciem z bossem. Zresztą wypróbowywanie Peace Walkera jako gry kooperacyjnej jest nie tylko dozwolone, ale wręcz wskazane. Szczególnie w przypadku starć z bossami, które są co najmniej trudne i podczas samotnej zabawy wymagają nieraz kilkunastu podejść. Poza tym część lokacji została zaprojektowana w ten sposób, że w niektóre miejsca po prostu łatwiej dostać się z pomocą towarzysza.

Pupa to pierwsza maszyna wyposażona w sztuczną inteligencję,z którą zmierzymy się w pojedynku jeden na jeden.

Jednocześnie co-op w żaden sposób nie ujmuje grze miodności w trakcie przechodzenia jej od A do Z samotnie. Jest po prostu nadzwyczaj miłym dodatkiem, który w sposób znaczący wydłuża jej żywotność. I nie tylko on, bowiem absolutnie każdą misję w Peace Walkerze można powtarzać dowolną ilość razy, starając się uzyskać lepszy punktowany wynik. Do tego dochodzą jeszcze liczne zadania poboczne, a nawet komiksowe scenki przerywnikowe, które mistrzowsko rozwijają fabułę. Nie ma się zresztą czemu dziwić, bowiem ich autorem jest Ashley Wood, australijski rysownik, którego prace fani mogli podziwiać m.in. w Metal Gear Solid: Portable Ops i Metal Gear Solid: Digital Graphic Novel. Wspomnieć trzeba także o osobach wcielających się w różne postacie, które naprawdę odwaliły kawał dobrej roboty. Głosy są świetnie dobrane, a bryluje oczywiście David Hayter, który jak zwykle w ekwilibrystyczny sposób dodaje chrypką osobowości głównemu bohaterowi.

Bardzo ważnym elementem rozgrywki, równoprawnym samym misjom, jest rozbudowa posiadanej bazy. Właściwie chodzi tu o zajmowanie się jej personelem, który można przydzielić do kilku zadań. To po trosze zabawa w role-playing, bowiem każda osoba dysponuje różnymi statystykami, które predysponują ją do konkretnych celów. W ten sposób tworzymy jednostkę zajmującą się walką. Działa ona sobie gdzieś w tle i jest podstawowym źródłem dochodów. Najważniejsza jest ekipa inżynierów, która opracowuje nowe wynalazki. Od porno-pisemka po pistolety, wyrzutnie rakiet, radary etc. Dodatkowo każdy z tych przedmiotów można rozbudowywać, dodając mu kolejne właściwości. Mało tego, w trakcie misji, gdy używamy na przykład danego pistoletu, również wzrasta jego poziom. Jest to bardzo żmudny i długotrwały proces, niemniej jeżeli ktoś po kilkudziesięciu godzinach zabawy nie będzie miał jeszcze dość, z pewnością zauważy progres. Oprócz tego przydzielamy żołnierzy do ekipy zajmującej się zaopatrzeniem w żywność, co jest również bardzo istotne, bowiem wojak głodny, to wojak zły i nieprzejawiający ochoty do walki. Nie mniej ważny jest personel szpitala, gdzie trafiają ranni, oraz wywiad, dzięki któremu możemy jeszcze przed misją zapoznać się z danymi o przeciwnikach... i tak dalej.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej