Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 grudnia 2001, 14:31

autor: leo987 & matchaus

Silent Hunter II: WWII U-Boat Combat Simulator - recenzja gry - Strona 6

Silent Hunter II to nowe wcielenie przebojowego symulatora okrętu podwodnego. Gra odtwarza z dużą dokładnością dramatyczne losy bitew o Atlantyk rozegranej między niemieckimi U-bootami, a brytyjskimi i amerykańskimi okrętami.

W każdym scenariuszu wchodzącym w skład kampanii określono cele: główny i poboczny. Kiedy gracz wykona zadania przewidziane w danej misji, będzie mógł uczestniczyć w kolejnej. W razie niepowodzenia trzeba będzie powtórzyć scenariusz jeszcze raz.

Jeśli osiągane wyniki będą zadowalające, naczelne dowództwo nagrodzi kapitana okrętu odznaczeniami i orderami, a otrzymany awans zaowocuje oddaniem pod komendę nowocześniejszych jednostek.

Dla tych, którzy przedkładają nieskrępowaną morską włóczęgę nad konkretne rozkazy, autorzy przygotowują łatkę. Dzięki niej możliwy będzie udział w misjach opracowanych specjalnie dla wspólnych sesji gry w trybie wieloosobowym. Ale nastąpi to dopiero po ukazaniu się na rynku symulatora niszczyciela pt. „Command Destroyer”, który to program ma umożliwić połączenie obu gier w jedną całość.

MASZYNOWNIA

jest sercem każdego okrętu podwodnego, albowiem to właśnie sprawne silniki często decydują o jego „być albo nie być”, a tym samym o życiu załogi.

Rozgrywka w „Silent Hunter II” jest bardzo interesująca i potrafi przyciągnąć gracza na długie godziny. Zdajemy sobie jednak sprawę, że symulatory podwodne przeznaczone są dla wąskiego grona odbiorców (80 procent czasu gry to obserwowanie nieruchomych ekranów przedstawiających dziesiątki wskaźników, zegarów, urządzeń itp.).

Akcja „Silent Hunter II” toczy się w pełnym trójwymiarowym środowisku. Program zawiera szczegółowo opracowane sylwetki okrętów, statków oraz samolotów należących do państw biorących udział w zmaganiach wojennych 1939-45 r.

Podczas zabawy istnieje możliwość oglądania naszych akcji z perspektywy trzeciej osoby, lub jak kto woli, kamery zawieszonej w pewnej odległości nad okrętem. Pozwala ona graczowi na łatwą ocenę sytuacji. Dzięki niej zobaczyć można także wrogie jednostki lub zachowanie płynących do celu torped.

Wszystkie te elementy wpływają na atrakcyjność rozgrywki i dostarczają grającemu niezapomnianych wrażeń. Autorom jednak nie udało się uniknąć pewnych błędów, które opisujemy poniżej.

Pierwsza sprawa dotyczy tzw. „Sztucznej Inteligencji” komputerowego przeciwnika. Temat o tyle trudny do opisania, gdyż zarówno recenzenci jak i gracze zapewne nie mieli możliwości płynąć okrętem podwodnym z czasów II Wojny Światowej (z małymi wyjątkami J), więc na temat realizmu niewiele mają do powiedzenia. Jednakże jeżeli chodzi o tzw. „realizm” występujący w grach symulacyjnych, naszym zdaniem dotyczy on logiczności opracowanych na potrzeby gry potencjalnych zachowań jednostek (w tym przykładzie okrętów wojennych eskorty na polu walki). Ocenę tych właśnie zachowań pozostawiamy czytelnikom, ponieważ jesteśmy zdania, że jednym będą one odpowiadać, innym natomiast nie.

Scenariusze dostępne w kampanii, jakkolwiek ciekawe, nie zostały opracowane z taką dbałością o fakty historyczne jak misje pojedyncze. Otóż nazwy okrętów i statków są generowane losowo. Tak więc może się zdarzyć, że np. podczas śmiałego wtargnięcia do bazy wojskowej „Scapa Flow” na Orkanach (podczas której Günter Prien zatopił angielski pancernik Royal Oak), łupem gracza padnie okręt liniowy o danej nazwie.