Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 maja 2010, 18:01

Prince of Persia: Zapomniane Piaski - recenzja gry - Strona 4

Uzbrojony w potężną moc żywiołów i silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej Książę Persji powraca, by raz jeszcze zaprezentować światu swe fantastyczne zdolności. Jak wypada zapomniany epizod sagi o Piaskach Czasu? Przekonajcie się już teraz, czytając naszą

Zdecydowanie bardziej skomplikowane są w Zapomnianych piaskach starcia z bossami, ale i tu nie ma się za bardzo czym podniecać – potyczki takie należą do rzadkości i w zasadzie tylko dwie z nich naprawdę zasługują na uwagę. Pojawiające się od czasu do czasu ogromne stwory, które na początku zmagań wzbudzają respekt, w późniejszej fazie rozgrywki również przestają być jakimkolwiek wyzwaniem. Książę jest po prostu zbyt mocny, a o podniesieniu poziomu trudności rozgrywki nie ma w ogóle mowy – gra oferuje bowiem stopień normalny... i łatwy. Szkoda.

Pod względem technicznym oprawa wizualna Zapomnianych piasków stoi na przeciętnym poziomie – najnowsze dzieło Ubisoftu prezentuje się wyraźnie gorzej niż Assassin’s Creed II, choćobie gry pracują na tym samym silniku. Na brak fajerwerków można jednak przymknąć oko, gdyż ogólnie nowy Książę wypada całkiem przyzwoicie – w tego typu produkcjach duże znaczenie ma projekt i wygląd poszczególnych lokacji, a na te narzekać raczej nie można. Jeśli zaś chodzi o udźwiękowienie, z zadowoleniem przyjąłem fakt, że w rolę Księcia ponownie wcielił się Yuri Lowenthal (Piaski Czasu, Dwa trony). Z muzyką było już nieco gorzej, bo Ubisoft po raz pierwszy od lat zrezygnował z usług Stuarta Chatwooda i Inona Zura. Odpowiedzialny za część utworów Steve Jablonsky co prawda dał radę, ale pozostałe kawałki, przygotowane przez innego kompozytora, już takie dobre nie są i na pewno nie zapadną w pamięć tak jak soundtracki z trylogii.

Część akrobatyczna to najjaśniejszy punkt tej gry.

Po dziewięciogodzinnej przygodzie z Zapomnianymi piaskami mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nowy produkt Ubisoftu ma dwa oblicza. Z jednej strony gra potrafi zachwycić przemyślaną i wciągającą częścią akrobatyczną, głównie dzięki świetnym usprawnieniom w doskonale znanej mechanice. Nie da się jednak ukryć, że na drugim biegunie znajduje się walka – prosta, niezbyt trudna i cholernie widowiskowa, bo nastawiona na totalną rzeź. Pewnie Książę anihilujący dziesiątki stworów naraz przypadnie komuś do gustu, ale ja tego nagłego zwrotu w stronę Kratosa nie kupuję. Walka w Prince of Persia zawsze będzie kojarzyć mi się z technicznymi sztuczkami (wykorzystanie środowiska, kombosy), a nie z totalną jatką, której dokonuje się, waląc paluchem w jeden przycisk.

Zdanie o Zapomnianych piaskach mam dziś zdecydowanie lepsze niż kilka miesięcy temu, kiedy wydawały mi się nikomu niepotrzebną zapchajdziurą w kultowej trylogii. Przyznam szczerze, że w przeciwieństwie do wydanej w 2008 roku poprzedniczki tym razem bawiłem się całkiem nieźle – głód był tak ogromny, że całą grę ukończyłem jednego dnia w dwóch podejściach. Powrót Księcia zaliczam więc do udanych, choć nie będę wciskał Wam kitu, że jest to arcydzieło. Nie jest. Dusza wojownika nadal pozostanie dla mnie najlepszym PoP-em w historii. Zapomniane piaski w moim prywatnym rankingu znalazły się tuż za Dwoma tronami, które do niedawna zamykały zestawienie najlepszych odsłon sagi o Piaskach Czasu.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

PLUSY:

  • kapitalnie zrealizowana akrobatyka, która nie tylko powiela najlepsze rozwiązania z trylogii, ale przynosi ciekawe, oryginalne pomysły;
  • odpowiednio trudna w części zręcznościowej gra nie przechodzi się sama;
  • od czasu do czasu zmusza do wysilenia szarych komórek;
  • bardzo ładne i zróżnicowane lokacje;
  • świetny klimat, nasuwający skojarzenia z trylogią.

MINUSY:

  • zaniedbana walka: niewielka różnorodność ciosów, brak kombosów i bardziej skomplikowanych technik, niewymagający przeciwnicy;
  • przeciętna jakość techniczna oprawy wizualnej;
  • rozczarowująca fabuła, brak nawiązań do trylogii.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej