Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 grudnia 2001, 12:13

autor: Borys Zajączkowski

Twierdza - recenzja gry - Strona 2

Twierdza to połączenie symulatora budowy średniowiecznych zamczysk i strategii ekonomicznej polegającej na zarządzaniu miastem.

Czasem wszak udaje się oderwać od budowy umocnień, zamartwiania się stanem spichlerza i doglądania robotników, czy aby nie lezą, gdzie im kto może nóżkę odstrzelić. Wtedy jest na co sobie rzucić okiem. Drwale idą do lasu i toporami ścinają drzewa. Ścięte drzewo pada i daje się pociachać na belki, które drwal zanosi do swojej chatki, a tam mozolnie i precyzyjnie tnie na deseczki, następnie deseczki te zanosi do składu, skąd je zabiera cieśla. Cieśla kuśtykając na drewnianej nodze przynosi materiał do swojego warsztatu , a ponieważ również perfekcjonistą jest, to i łuku do zbrojowni nie wyszlifowanego na błysk nie odniesie. W tym czasie inni poddani polują na pasące się w okolicy stada saren, podchodzą wybraną sztukę i strzelają do niej lepiej lub gorzej. Trafiony zwierz pada przeszyty strzałą (podczas gdy pozostała część stada ucieka w inne miejsce), myśliwy zaś podnosi go i zanosi do swojej chatki, gdzie oprawia tuszę, by na koniec odnieść udźce do spichlerza. I wszystko, każdy jeden element pracy poddanych gracza dopracowany jest do najmniejszych szczególików. Kury wydziobują z ziemi robaki, matki tulą do piersi nowonarodzone dzieci, psy gonią za myśliwymi lub leżą przy chacie i drapią się za uchem. A przecież jeszcze lepiej wygląda sama walka.

Doprowadzoną niemal do perfekcji szczegółowość animacji wspierają równie precyzyjnie podłożone dźwięki. W zasadzie na ekranie nie dzieje się nic, co dźwięk wydawać powinno, a nie wydawałoby go. Dzieci płaczą, psy szczekają, wilki wyją, strzały świszczą, rzucone na ziemię belki wydają głuche „dum”, kury gdaczą. Podobnie dobrze wrażeniom estetycznym czyni towarzysząca grze pseudo-średniowieczna, bardzo miła uchu muzyka, wzbogacona tu i ówdzie śpiewem i chórkami. Cała ta wspaniałość obrazu ma jednak pewne „ale”, gdyż grafika w „Twierdzy” wygląda trochę dziwnie. Jest ładna w każdym szczególiku, bardzo precyzyjna i wyglądająca niby naturalnie, acz sprawiająca wrażenie przezroczystej i rozedrganej, jakby się składała z poszczególnych pikseli miast z logicznych elementów. Może mają na to wpływ stosunkowo spokojne palety kolorów, a może zwyczajnie jej bogactwo. Nic to – tę niewielką łatkę można grze przypiąć, gdyż ogólnie naprawdę nie ma na co ponarzekać.

Sam styl prowadzenia działań wojennych i rozbudowy gospodarczej wiele od oklepanego schematu natłoku erteesów nie odbiega, jednak w tym wypadku budujemy prawdziwe zamki, więc o znudzeniu mowy być nie może. Nietrudno dostrzec, że grę stworzyli pasjonaci, którym nieobce malowanie calowych figurek tycimi pędzelkami i kropelką farby. Dlatego w „Twierdzy” zadbać przyjdzie o wszystko. Wspomniałem już o tym, jaką drogę musi przebyć gałąź, by stała się łukiem, lecz nie jest to przypadek bynajmniej odosobniony. Dla przykładu, aby wyprodukować chlebuś należy wyhodować na farmie pszenicę, następnie zemleć ją w młynie na mąkę i ją dopiero można oddać do wypieku do piekarni. Sprawnie działający zamek, chroniący w obrębie swoich murów złożoną infrastrukturę miejską nie może nie cieszyć zwłaszcza, gdy niemal każdy z nas w dzieciństwie coś tam z czegoś budował i udawał, że to działa.