Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 kwietnia 2010, 13:24

autor: Adrian Werner

Mount & Blade: Warband - recenzja gry - Strona 3

Mount & Blade powraca z pierwszym samodzielnym dodatkiem. Czy warto zainteresować się najnowszą wersją symulatora średniowiecznego rycerza?

Niezależnie od trybu w każdym meczu są zawsze tylko dwie strony konfliktu, rekrutujące się z sześciu frakcji obecnych w świecie gry. Dano nam też spore możliwości konfiguracji wyglądu naszego wirtualnego alter ego. Jego twarz tworzymy tak samo jak w trybie dla pojedynczego gracza, a potem otrzymujemy spory wybór uzbrojenia i odzienia. W sieciowych potyczkach łącznie może wziąć udział do 64 graczy, co sprawdza się wyśmienicie. Oczywiście dla fanów strzelanek nie jest to żadna nowość, ale Mount & Blade jest do tego wręcz stworzony. W przypadku strzelanin wykorzystanie broni palnej w tak licznych starciach często powoduje dużą chaotyczność walk. Można razić wroga z drugiego końca planszy, a śmierć przez dostanie kulki w łeb od przeciwnika, którego nawet nie widzieliśmy, bywa frustrująca. W Warband ten problem nie występuje; kusze i łuki nie mają dalekiego zasięgu, a i celowanie nimi jest znacznie trudniejsze. Głównym orężem jest broń biała, więc większość starć toczy się w zwarciu. Niestety tryb multiplayer jest niedopracowany od strony technicznej. Zwłaszcza przeglądarka serwerów bywa wyjątkowo kapryśna. Często, gdy dołączałem do konkretnego meczu, rozłączało mnie, a po ponownym wejściu okazywało się, że serwer rozpłynął się w powietrzu. Najnowszy patch rzekomo usuwa ten błąd, ale w rzeczywistości wciąż zdarza się to regularnie. Pozostaje mieć nadzieję, że TalesWorld usunie wszystkie niedoróbki i niedociągnięcia.

Po intensywnym meczu wszyscy biegiem do wodopoju.

Warband jest tym, czym w dniu premiery powinno było być Mount & Blade. Wprowadzone w trybie solo zmiany wyraźnie uatrakcyjniają zabawę, a na grafikę wreszcie nie patrzy się z żalem. Prawdziwą gwiazdą jest jednak multiplayer. Największą zaletą pierwowzoru był świetny system walki i tak naprawdę dopiero w starciu z żywymi przeciwnikami możemy w pełni docenić jego zalety. W Warband zwycięstwa dają masę satysfakcji, ponieważ na każdego „fraga” trzeba sobie zapracować. Tryb wieloosobowy w tym tytule ma silne właściwości uzależniające i szybko się nie znudzi. Wszystkie zmiany i ulepszenia skutkują tym, że po godzinie spędzonej z dodatkiem trudno wrócić do podstawki. Zresztą chyba nawet sami twórcy tego nie chcą, wziąwszy po uwagę, że Warband nie wymaga do działania Mount & Blade i zawiera praktycznie wszystko, co obecne było w tamtej grze. Mimo to wciąż nie jest gra dla każdego, brak tu dopracowania technicznego czy rozbudowanej fabularnie kampanii. Jednak prawda jest taka, że na rynku nie ma drugiej produkcji tego typu i pomimo skromnego budżetu TalesWorld stworzyło coś naprawdę imponującego. Dla weteranów Mount & Blade jest to pozycja obowiązkowa, dla nowicjuszy natomiast Warband stanowi doskonałą okazję, by samodzielnie sprawdzić, o co tyle zamieszania – naprawdę warto to zrobić.

Wiktor „Adrian Werner” Ziółkowski

PLUSY:

  • nie tylko wygląda ładniej, ale i szybciej działa;
  • sporo ulepszeń w mechanice gry;
  • doskonały i uzależniający multiplayer;
  • nie wymaga podstawki.

MINUSY:

  • wciąż brak przyzwoitej fabuły;
  • niedopracowanie techniczne;
  • to nie jest gra dla każdego.

Adrian Werner

Adrian Werner

Prawdziwy weteran newsroomu GRYOnline.pl, piszący nieprzerwanie od 2009 roku i wciąż niemający dosyć. Złapał bakcyla gier dzięki zabawie na ZX Spectrum kolegi. Potem przesiadł się na własne Commodore 64, a po krótkiej przygodzie z 16-bitowymi konsolami powierzył na zawsze swoje serce grom pecetowym. Wielbiciel niszowych produkcji, w tym zwłaszcza przygodówek, RPG-ów oraz gier z gatunku immersive sim, jak również pasjonat modów. Poza grami pożeracz fabuł w każdej postaci – książek, seriali, filmów i komiksów.

więcej