Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 kwietnia 2010, 13:24

autor: Adrian Werner

Mount & Blade: Warband - recenzja gry - Strona 2

Mount & Blade powraca z pierwszym samodzielnym dodatkiem. Czy warto zainteresować się najnowszą wersją symulatora średniowiecznego rycerza?

Warband nie rozwiązuje tego problemu. Po stworzeniu postaci lądujemy w mieście i od razu zostajemy zaatakowani przez bandytę. Po skróceniu go o głowę rozpoczynamy krótki ciąg zadań do wykonania - niestety, nie ma tu mowy o epickiej opowieści typowej dla gatunku RPG. Warband to wciąż jedna wielka piaskownica i od nas zależy, czy zapełnimy ją czymś ciekawym. Zadanie to ułatwiają spore ulepszenia, jakie spotkały systemy rządzące światem gry. Zwłaszcza interesująco prezentują się zmiany mające zaspokoić nasz głód władzy. Możemy teraz nie tylko zostać władcą frakcji, ale również wymusić na innych lordach zostanie naszymi wasalami, tymi ostatnimi możemy zresztą uczynić także naszych kompanów. Pojawiła się nawet opcja małżeństwa z panną sprawującą pieczę nad danym terenem. Ponadto wreszcie można przy rozwijaniu podległych nam żołnierzy wybrać ich wszystkich na raz, bez konieczności klikania na każdym z osobna, co w przypadku pierwowzoru potrafiło solidnie napsuć krwi graczom posiadającym kilkudziesięciu wojaków zgromadzonych pod ich sztandarem.

To erpeg turecki, a nie japoński,więc nie trzeba koniecznie grać nastolatkiem.

Oczywiście wszystko to służy jedynie jako przyprawa dodająca smaczku daniu głównemu, jakim w przypadku Mount & Blade zawsze jest walka. Tutaj zmiany są niemałe. Dodano możliwość zaserwowania wrogom solidnego kopniaka. W dużym stopniu rozwiązuje to problem nieśmiałych rycerzy, którzy bez końca zasłaniali się tarczą. Teraz dobrze wycelowane kopnięcie na chwilę ogłusza przeciwnika, umożliwiając nam tym samym wyjście z impasu. Z drugiej jednak strony tarcza automatycznie przyjmie na siebie wystrzelone w naszym kierunku strzały, choć słabsze modele nie dadzą rady zatrzymać bełtów. Zmianie uległo też korzystanie z lancy na koniu. Nasz wojak po naciśnięciu klawisza na dziesięć sekund podnosi lancę, jeśli w tym czasie nie trafimy, to okazja przepada i musimy chwilę odsapnąć. Jest to znacznie bardziej realistyczne rozwiązanie, gdyż w rzeczywistości taki oręż do lekkich nie należy i nawet Zawisza Czarny nie dałby rady utrzymać lancy w powietrzu bez końca. Takich drobnych ulepszeń jest w grze cała masa. Teoretycznie system walki nie uległ rewolucyjnym zmianom, ale wszystkie wprowadzone modyfikacje skutkują łącznie znacznie bardziej satysfakcjonującymi i lepiej zbalansowanymi potyczkami.

Właściwe zbalansowanie walki było dla twórców koniecznością, gdyż główną atrakcją Warbanda jest coś, na co fani bardzo czekali, czyli możliwość zmierzenia się z innymi graczami w multiplayerze. TalesWorld wyposażyło swoje dzieło w siedem trybów gry. Mamy tu klasyczny Deathmatch i jego drużynową odmianę, ten pierwszy bardzo często wykorzystywany jest zresztą do tworzenia serwerów pojedynkowych, w których nie ma miejsca na samowolkę i najpierw trzeba każdego przeciwnika na ów pojedynek kulturalnie wyzwać. Nie zabrakło także klasycznego Capture the Flag oraz Conquesta, w którym wygrywa drużyna kontrolująca największą ilość oznaczonych flagą punktów na mapie. Kolejnym trybem jest Siege, czyli Oblężenie, chyba najlepiej wpisujące się w realia Mount & Blade. Zgodnie z nazwą jedna drużyna ma za zadanie bronić zamku, a druga szturmować jego mury. Twierdza pada, jeśli wrogom uda się zdjąć na dziedzińcu flagę z masztu. Najpierw jednak trzeba się tam dostać, co umożliwiają drabiny i wieża oblężnicza. Warto również spróbować zniszczyć małe drzwi wyjściowe lub otworzyć bramę. Broniąca się drużyna dysponuje oczywiście lepszą pozycją, ale równoważone jest to dłuższym czasem odradzania się jej członków. Obrońcy zamku wygrywają, jeśli wytrwają do końca rundy bez utraty flagi. Dwoma ostatnimi trybami są Bitwa oraz Walcz i Zniszcz (Fight and Destroy). W przypadku tych dwóch, w przeciwieństwie do pozostałych, nie ma mowy o respawnach i odradzamy się wraz z rozpoczęciem nowej rundy. Ze wszystkich trybów to właśnie bitwa cieszy się obecnie największą popularnością, jeśli chodzi o starcia klanowe. Walcz i Zniszcz z kolei ponownie dzieli drużyny na atakujących i broniących się. Tutaj jednak ci drudzy mają za zadanie chronić przed zniszczeniem dwa obiekty – katapultę i trebusz.

Adrian Werner

Adrian Werner

Prawdziwy weteran newsroomu GRYOnline.pl, piszący nieprzerwanie od 2009 roku i wciąż niemający dosyć. Złapał bakcyla gier dzięki zabawie na ZX Spectrum kolegi. Potem przesiadł się na własne Commodore 64, a po krótkiej przygodzie z 16-bitowymi konsolami powierzył na zawsze swoje serce grom pecetowym. Wielbiciel niszowych produkcji, w tym zwłaszcza przygodówek, RPG-ów oraz gier z gatunku immersive sim, jak również pasjonat modów. Poza grami pożeracz fabuł w każdej postaci – książek, seriali, filmów i komiksów.

więcej