Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 kwietnia 2010, 08:23

Prison Break: The Conspiracy - recenzja gry - Strona 3

Niesłusznie skazany na śmierć morderca kontra podający się za więźnia agent, czyli krótka opowieść o tym, jak z popularnego serialu zrobić uproszczoną skradankę.

System walki w Prison Break: The Conspiracy ogranicza się do dwóch prostych uderzeń pięścią – szybkiego, ale niezadającego wielu obrażeń ciosu oraz wolnego, ale za to mocnego. Można też przejść do bloku oraz stosować kontrataki, choć nie jest to konieczne. Potyczki są banalnie proste i nie mają nic wspólnego z jakąkolwiek taktyką. Szczerze mówiąc, w całej grze wystarczy walić na oślep serią szybkich ciosów, stosując blok, gdy jakimś cudem sytuacja wymyka się spod kontroli, by położyć każdego przeciwnika, jaki staje Paxtonowi na drodze. O wiele więcej problemów sprawiają natomiast quick time eventy. Podczas zmagań jesteśmy świadkami kilku ciekawie zaprojektowanych scen, w których należy wciskać pokazywane na ekranie klawisze. Problem polega na tym, że gra wyświetla symbole bardzo szybko i trzeba mieć naprawdę niezły refleks, by przejść przez cały proces za pierwszym podejściem. Na szczęście układ klawiszy pozostaje przez cały czas taki sam, więc w przypadku kolejnych niepowodzeń można nauczyć się całej sekwencji na pamięć.

Odmieniony Charles Westmorelandi jak najbardziej poprawny John Abruzzi.

Oprawa audiowizualna w Prison Break: The Conspiracy może się podobać, oczywiście przy założeniu, że w kwestii grafiki nie oczekujemy fajerwerków na miarę Crysisa. Fanów ucieszy przede wszystkim to, że kluczowi dla rozgrywki wirtualni bohaterowie przypominają aktorów, którzy wystąpili w serialu – na ewentualne inne niedociągnięcia można już przymknąć oko. Mnie osobiście podobał projekt lokacji. Choć zabawa toczy się na terenie zamkniętego i niezbyt dużego kompleksu, autorom udało się stworzyć ciekawe, różnorodne obszary, które nie nużą po dwóch godzinach zmagań. Na plus zapisuję grze również muzykę. Słyszymy tu wybrane utwory irańskiego artysty Ramina Djawadiego, które zostały skomponowane na potrzeby serialu. Są naprawdę niezłe, więc cieszy to, że autorzy uzyskali zgodę na ich wykorzystanie.

Prison Break: The Conspiracy nie jest dziełem wybitnym – mamy tu do czynienia ze stosunkowo prostą produkcją na jeden wieczór (gra jest bardzo krótka), która powinna usatysfakcjonować fanów serialu, ale sama nie wnosi niczego ciekawego do reprezentowanego przez siebie gatunku. Gdyby autorzy dopracowali system walki, dali graczowi nieco większą swobodę i przede wszystkim pozwolili mu podejmować decyzje, ratujące skórę w przypadku wystąpienia zagrożenia, nota byłaby wyższa. Hardcore’owi miłośnicy skradanek, szukający w Prison Break konkurenta dla Thiefa, mogą śmiało odpuścić sobie ten tytuł. Pozostali gracze, zwłaszcza ci mniej wymagający, którzy są w stanie przymknąć oko na uproszczenia i nie do końca dopracowaną mechanikę rozgrywki, będą się bawić całkiem nieźle, a już na pewno świetnie, jeśli dodatkowo są wielbicielami serialu. Mnie osobiście produkt firmy ZootFly na kolana nie powalił, ale nie będę ukrywać – po ujrzeniu napisów końcowych pozostawił lepsze wrażenie niż np. Saw.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

PLUSY:

  • nieźle wpleciony wątek Paxtona w wydarzenia znane z serialu;
  • sporo smaczków dla fanów pierwowzoru, obecność najważniejszych bohaterów;
  • niezła, choć zbyt uproszczona, część skradankowa;
  • spore urozmaicenie lokacji mimo tak zawężonego obszaru działania.

MINUSY:

  • brak możliwości reakcji na wykrycie bohatera;
  • fatalnie zrealizowany system walki;
  • bardzo mała swoboda działania;
  • zdecydowanie zbyt krótka;
  • źle zrealizowany system save’ów, który dokonania gracza zapisuje na stałe dopiero po ukończeniu większego fragmentu rozgrywki.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej