Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 marca 2010, 10:26

autor: Przemysław Zamęcki

Metro 2033 - recenzja gry - Strona 5

Wspótwórcy pierwszego S.T.A.L.K.E.R.-a serwują nam Metro 2033 - nową grę w postapokaliptycznym klimacie. Czy nietuzinkowa atmosfera i szereg ciekawych rozwiązań w mechanice stanowią w tym przypadku klucz do sukcesu?

Można oczywiście tłumaczyć, że wiele gier podąża podobnym torem, że za technologiczną orgią kryje się zupełny brak potencjału na zaserwowanie przekonującej fabuły. Tym bardziej, że mamy do czynienia ze zwyczajną strzelaniną. Można, ale czy należy przymykać na to, oko zadowalając się samą rozgrywką? Ja uważam, że nie.

Druga sprawa to zmarnowany potencjał. Autorzy założyli sobie, że gracz pozbawiony będzie jakiejkolwiek swobody nawet w miejscach dających wrażenie odrobiny wolności. Chodzi o lokacje, w których choć na chwilę zostajemy sami, a przed nami rozciągają się stanowiska wrogich strażników. Śledząc proces powstawania gry i oglądając pierwsze filmiki z rozgrywki, w których deweloper opowiadał o niuansach rządzących podziemnym światem, miałem wrażenie, że oto wkrótce do moich rąk trafi niebanalna strzelanina, w której olbrzymi nacisk położono na elementy skradankowe. I owszem, ale biada Ci, Drogi Graczu, jeżeli zejdziesz choć o krok z wytyczonej ścieżki. Wystarczy jedna pomyłka, mała nieuwaga i na karku mamy wszystkich strażników. Którzy zawsze wiedzą, gdzie się gracz ukryje, zawsze wiedzą, gdzie strzelać i nigdy, przenigdy nie przyjdzie im do głowy, że w rozrzucone szkło mógł wpakować się, dajmy na to, kot. I w ten sposób kończymy skradanie się, bo choćbyśmy stawali na głowie, to strażnicy nie zrezygnują ze słusznego pokazania, kto kogo i pozostaje jedynie ostra wymiana ognia.

Rosyjski Rolex Survival Edition.

Gry nie da się zapisać w dowolnym momencie. Wszystko dzieje się automatycznie w ściśle określonych miejscach. Można się przez 20 minut czaić w cieniu, po czym zrobić coś nie po myśli autorów i ładować ostatni punkt kontrolny. Po kilku takich wpadkach odechciewa się jakiegokolwiek skradania i sprawę kończymy zwyczajną rzezią.

Poziomy są mikroskopijne. Może z wyjątkiem kilku sekcji na powierzchni, ale w tunelach, nie przejmując się zbytnio skradaniem i prując do wszystkiego, jak popadnie, dosłownie co 5 minut przelatujemy do następnej lokacji. Dość powiedzieć, że całą grę spokojnie można ukończyć w 7 godzin, co przy braku jakiejkolwiek opcji multiplayer nie wróży dobrze żywotności tytułu.

Nikt nie lubi, kiedy akcja zaczyna niepotrzebnie się ślimaczyć, czy nagminnie odbierana jest graczowi kontrola nad postacią. Niestety w Metro 2033 takich nieudolnie skryptowanych akcji jest zdecydowanie za dużo, przez co cierpi dramaturgia i klimat rozgrywki.

Świetne pomysły na broń zupełnie marnują się w grze typu Metro 2033. Jej różnorodność też nie ma żadnego znaczenia. Przez całą grę na dobrą sprawę wystarczy kałasznikow i jeżeli wykorzystamy coś innego, to tylko dlatego, że albo skończy nam się do niego amunicja, albo zwyczajnie mamy taki kaprys. W związku z zupełnie schrzanionym skradaniem, zabaweczki do cichej likwidacji i tłuczenia żarówek zdają się psu na budę, choć byłbym nieuczciwy, nie przyznając, że kilka razy nieco ułatwiły mi niezauważone podejście.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej