Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 17 marca 2010, 10:40

autor: Adrian Werner

Silent Hunter 5: Bitwa o Atlantyk - recenzja gry - Strona 4

Silent Hunter wypływa w morze po raz piąty. Uzbrojony jest w drakońskie DRM oraz obietnice rewolucyjnych zmian. Jak tym razem spisała się ekipa Ubisoft Romania?

Tym, co ratuje grę przed pójściem na dno, jest oddana społeczność fanów, którzy udowodnili, że potrafią po prostu zacisnąć zęby i naprawić to, czego załatać nie mogli sami twórcy. Od premiery Silent Hunter 5 minęły raptem dwa tygodnie, a już widać, że i najnowsza część serii może liczyć na ich wsparcie. Dostępny jest już cały zestaw modyfikacji, które pomagają w usunięciu najważniejszych problemów. Przykładowo: najgorszym wciąż obecnym błędem jest wspomniane resetowanie systemu morale, niektórych graczy denerwuje też, że przy niskim poziomie motywacji załoga często odmawia wykonania rozkazu, co oczywiście za realistyczne nie jest. Jako środek tymczasowy (do czasu, aż Ubisoft Romania usunie te pluskwy) dostępny jest mod wyłączający kompletnie system morale. Fani nie ograniczają się zresztą tylko do poprawiania błędów. Wspomniałem już o dziwnie nowoczesnych ikonach, jeśli ktoś ma z nimi problem, może przywrócić te znane z Silent Hunter III. Przeszkadza Wam odchudzona klawiszologia? Nie ma sprawy, odpowiednie pliki są już dostępne w Sieci. Brakuje Wam ciągłej obecności kompasu na ekranie lub nie w smak jest nowy system wystrzeliwania torped? Właściwe modyfikacje dostosują grę do Waszych indywidualnych potrzeb.

W samo południe.

Silent Hunter 5 ma nieszczęście być pierwszą produkcją korzystającą z nowego systemu antypirackiego Ubisoftu. Wymaga on nieprzerwanego dostępu do Internetu, zarówno do gry, jak i zapisywania jej stanu. Gdy połączenie zostanie zerwane, gra pauzuje i – by kontynuować zabawę – musimy ustanowić je ponownie. Założenia systemu wywołują u większości graczy uzasadniony odruch sprzeciwu. Jednak, patrząc na to trzeźwym okiem, rozwiązania takie nie różnią się za bardzo od tych stosowanych w grach MMO, a z tym ludzie jakoś nauczyli się żyć. W praktyce system nie jest aż tak wielką tragedią, pod warunkiem, że działa prawidłowo. Niestety, w pierwszy weekend po premierze serwery padły, uniemożliwiając tym samym korzystanie z gry, za którą przecież zapłaciliśmy niemałe pieniądze.

Ocenianie Silent Hunter 5 nie było prostą sprawą. Kusiło mnie, by roznieść grę na strzępy za to, w jakim stanie znajdowała się zaraz po premierze. Jednak prawda jest taka, że choć Ubisoft zasługuje na ciężką krytykę, to pisanie recenzji, która będzie nieaktualna w kilka dni po opublikowaniu, mija się z celem. W obecnej wersji SH5 jest grywalny, choć wciąż mocno niedopracowany. Symulatory są jednak szczególnym gatunkiem. To nie strzelanki czy strategie, gdzie na graczy czeka wiele alternatyw. Prawda jest taka, że w Battle of the Atlantic ludzie będą grali przez następne trzy lata i z każdym miesiącem tytuł ten będzie coraz lepszy. Z drugiej jednak strony, nie można puszczać płazem tego, co Ubisoft zrobił z grą, tylko dlatego, że firma ma wyrozumiałych fanów, którzy są gotowi samodzielnie poprawiać wszystkie niedociągnięcia. Szczerze mówiąc, nie wiem, czemu wydawca zdecydował się wypuścić produkt w stanie, który po kilku aktualizacjach dopiero przypomina betę. Nie goniła go konkurencja, pieniędzy też mu raczej nie brakowało. Zresztą na przestrzeni czterech tygodni Ubisoft wydał także Anno 1404: Wenecja, pecetową wersję Assassin Creed II, a lada chwila ukażą się najnowsi „Osadnicy”. Krótko mówiąc, kalendarz wydawniczy był szczelnie zapełniony. Zatem, czy naprawdę nie można było poczekać z tą jedną grą jeszcze miesiąc czy dwa?

Silent Hunter 5 to klasyczny przykład nieoszlifowanego diamentu. W dniu premiery gra była słaba, po kilku patchach i pierwszych modach jest średnia, a za rok będzie po prostu wspaniała. Pod tymi wszystkimi niedoróbkami zwyczajnie kryje się świetny symulator. Wciągający, inteligentny, piękny i bardzo oryginalny. Wytycza nowe szlaki w gatunku, w którym do niedawna wydawało się, że wszystko zostało już powiedziane. Ludziom o sporej odporności na niedociągnięcia techniczne polecam grę już dzisiaj, wszystkim innym doradzam wstrzymanie się za zakupem co najmniej sześć miesięcy.

Wiktor „Adrian Werner” Ziółkowski

PLUSY

  • piękna grafika;
  • wciągająca kampania;
  • oryginalne (choć kontrowersyjne) podejście do tematu;
  • gra będzie stałym gościem na Waszych dyskach twardych przez kilka najbliższych lat.

MINUSY

  • fatalny stan techniczny;
  • bezużyteczna dokumentacja.

Adrian Werner

Adrian Werner

Prawdziwy weteran newsroomu GRYOnline.pl, piszący nieprzerwanie od 2009 roku i wciąż niemający dosyć. Złapał bakcyla gier dzięki zabawie na ZX Spectrum kolegi. Potem przesiadł się na własne Commodore 64, a po krótkiej przygodzie z 16-bitowymi konsolami powierzył na zawsze swoje serce grom pecetowym. Wielbiciel niszowych produkcji, w tym zwłaszcza przygodówek, RPG-ów oraz gier z gatunku immersive sim, jak również pasjonat modów. Poza grami pożeracz fabuł w każdej postaci – książek, seriali, filmów i komiksów.

więcej