Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 listopada 2009, 09:33

autor: Maciej Bajorek

Football Manager 2010 - recenzja gry - Strona 2

Najnowszy Football Manager to absolutny lider gatunku menedżerów piłkarskich. Niestety, wciąż brak w serii wielkiej rewolucji, której tak życzyliby sobie przecież fani.

Reszta elementów zarządzania drużyną nie doczekała się radykalnych ulepszeń. Trening oraz skauting są praktycznie identyczne jak w poprzedniej edycji serii. Konferencje, pomimo dodania kilku nowych pytań, nadal są nudne i ciągle wysyła się na nie asystenta. Jeśli zaś chodzi transfery, to pojawiła się możliwość ustalenia długości spłaty rat zawodnika na maksymalny okres czterdziestu ośmiu miesięcy. Na samym rynku transferowym panuje spory ruch. Przeważnie nie trzeba wykładać gigantycznych pieniędzy na interesującego piłkarza. Nie ma też szaleństw z wydawaniem kasy przez sztuczną inteligencję, choć zdarza się czasem, że jakiś duży klub kupi obiecującego piłkarza za sporą kwotę. Nadal natomiast bywają problemy ze sprzedażą zawodników, nawet gdy oferujemy ich poszczególnym klubom za niewielkie sumy.

Kolejną innowacją, która (obok wspomnianych podpowiedzi sztabu) ułatwia zabawę nowicjuszom (i nie tylko), jest kompletnie nowy system taktyczny. Dla wielu osób, którym wszelkie niezrozumiałe suwaki i pola wyboru kojarzą się z wróżeniem z fusów, system ten będzie znaczącym udogodnieniem. Wszystkie znane opcje zostały zredukowane do absolutnego minimum, pojawiły się natomiast inne, bardziej odpowiednie dla nowego systemu. Kreator taktyki, prowadząc nas przez kolejne okna za rękę, pozwala na stworzenie skutecznej formacji i strategii w kilkadziesiąt sekund. Każda drużyna może mieć ustawioną filozofię oraz styl gry. Są też dostępne inne, bardziej zaawansowane opcje. Dodatkowo każdemu piłkarzowi można przyporządkować odpowiednią dla niego rolę oraz zadanie. Nie oznacza to, że zlikwidowano stary system. Jest on nadal zaimplementowany w grze i ma się dobrze. Istnieje nawet możliwość skonwertowania taktyki stworzonej przy pomocy nowego. Na usta ciśnie się jednak pytanie - który jest skuteczniejszy? Wydaje się, że tradycyjnym grzebaniem w taktyce możemy osiągnąć bardziej wymierne efekty. Nowy system nie pozwala na ustawienie pewnych niuansów, które mogą zwiększyć szansę na sukces.

Ekran z raportem skauta o danym zawodniku.

Wielu usprawnień doczekał się silnik meczowy oraz sztuczna inteligencja wirtualnych piłkarzy. Rewolucji w tej materii nie ma, aczkolwiek postęp widoczny jest gołym okiem. Zawodnicy znacznie lepiej rozgrywają akcje i rozsądniej wymieniają piłkę, zgodnie z zadaniami taktycznymi. Mądrze przemieszczają się po murawie i szukają dobrych pozycji. W mniejszym stopniu spotykamy się z bezsensownymi podaniami i zagraniami w obronie.

W stosunku do wspomnianej wersji beta gry poprawiono niefortunne interwencje bramkarzy. Nie dochodzi już do niesłychanych sytuacji w polu karnym i golkiperzy bronią zdecydowanie pewniej, co nie oznacza, że nie zdarza im się puścić jakiejś oczywistej szmaty. Inne uchybienie bety to zbyt częste strzały z dystansu. Gdy tylko znajdzie się kawałek wolnej przestrzeni, zawodnik musi strzelić, nic go przed tym nie powstrzyma. Najgorsze, że ten błąd występuje w serii nie pierwszy raz.

Innym problemem związanym z silnikiem meczowym jest jakiś przedziwny czynnik, który sprawia, że atrybuty piłkarzy naszego rywala w zależności od sytuacji na boisku rosną. Przeciwna drużyna jedną składną akcją wygrywa spotkanie, gdy tymczasem nasi podopieczni atakują bez efektu bramkowego przez dziewięćdziesiąt minut? Bramkarz rywala wyciąga niesamowite piłki? To właśnie jest ten czynnik. To raczej nie błąd, to czyste oszustwo ze strony producenta gry, mające zapewne (zupełnie niepotrzebnie) dodać nieco boiskowych emocji. Taka sytuacja nie przydarza się może w każdym meczu, ale w sezonie podobnych meczów bywa nawet i kilkanaście. Najgorsze jest to, że z tak negatywnym elementem silnika mamy do czynienia już któryś raz. Nie zaprzeczam – mecze przebiegające w podobny sposób mogą się zdarzyć, ale jednak nie tak często. Z realizmem boiskowym ma to niewiele wspólnego.