Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 października 2009, 12:39

autor: Marek Grochowski

Pro Evolution Soccer 2010 - recenzja gry - Strona 3

Pro Evolution Soccer 2010 nie zawodzi. Po latach stagnacji pecetowcy wreszcie otrzymali grę piłkarską z prawdziwego zdarzenia.

O tym, że satysfakcja z gry wcale nie musi iść w parze z perfekcyjnym wyglądem, świadczy dość nierówna oprawa. Najgorzej wygląda murawa na wirtualnym San Siro i Santiago Bernabeu. Patrząc na trawę pokrywającą boiska w dziele Japończyków, można odnieść wrażenie, że autorzy inspirowali się rozbiórką Stadionu Dziesięciolecia. Na niektórych arenach wszystko wygląda normalnie i cieszą wówczas nawet takie smaczki jak butelki z napojami obok bramek albo leżące na bieżni kable telewizyjnych kamer. Tymczasem obiekty w stylu bastionu Interu i Milanu mają murawę niczym łąka po spotkaniu ze stadem krów. Gdy dołożymy do tego nieciekawą pogodę (deszcz, mgłę) oraz bardziej istotne aspekty – np. przenikanie się sylwetek piłkarzy, PES traci część swego next-genowego uroku, któremu ciężko było się wcześniej oprzeć, widząc perfekcyjne twarze zawodników, telewizyjne wyjścia z szatni i królewską oprawę wirtualnej Ligi Mistrzów.

Z cyklu: murawy bez trawy.

Champions League to zresztą jedne z niewielu rozgrywek, na które Konami wykupiło oryginalną licencję (wyjąwszy prawa do Chelsea Londyn). Producenci zdołali dołożyć do tego tylko Ligę Europejską oraz krajowe zmagania w Eredivisie, Ligue 1, Serie A oraz niepełnej Primera Division. W zestawieniu z konkurencją nie brzmi to zbyt porywająco, zaś rodzimych graczy czeka dodatkowo zniesmaczenie na widok błędów w nazwiskach orłów z polskiej kadry. Tego feleru nie wynagradza skutecznie nawet obecność w grze Wisły Kraków. Początkujących może odstraszyć też angielska wersja językowa PES-a (z dość monotonnym komentarzem Marka Lawrensona i Jona Championa), o wybitnie egzotycznej cenie edycji pecetowej z uprzejmości nie wspominając. Do wad można zaliczyć także niedobór kibicowskich przyśpiewek, jednak ten brak niwelowany jest przez bogaty soundtrack oraz dopracowane odgłosy kopanej piłki. Jako jedyna tegoroczna gra piłkarska Pro Evolution Soccer 2010 ma też intro z prawdziwego zdarzenia i choć jest ono bardzo patetyczne, a momentami wręcz zabawne, i tak bije na głowę pięciosekundowy rajd Rooneya z FIFA 10.

Produkcja Konami to dla mnie jedno z najmilszych zaskoczeń tego roku. Nie spodziewałem się, że po tym, co autorzy pokazali na targach gamescom, gra będzie jeszcze w stanie podnieść się z katastrofalnego gameplaya i przyciągnąć graczy czymś więcej niż okładką z Leo Messim. Tymczasem zapewnia ona moc pozytywnych wrażeń, a wprowadzone poprawki sprawiają, że na pecetach PES nie ma obecnie żadnego rywala. Nawet w wersji konsolowej coraz bliżej mu do jakości next-genowych wyczynów EA Sports, a to oznacza, że deweloperzy z Kraju Kwitnącej Wiśni poszli w dobrym kierunku. W przyszłym roku mogą więc liczyć na wielki kredyt zaufania.

Marek „Vercetti” Grochowski

PLUSY:

  • całkowita kontrola nad piłką;
  • intuicyjne zagrania na jeden kontakt;
  • taktyka wpływająca na przebieg akcji;
  • niesamowite parady bramkarzy;
  • licencja na Ligę Mistrzów i Ligę Europejską.

MINUSY:

  • rzuty karne – zbyt rzadkie, z zachętą do strzelania na oślep;
  • braki licencyjne, reprezentacja Polski znów niedopracowana;
  • nierówny poziom grafiki;
  • drobne błędy w animacji (strzały bez dotknięcia piłki, przenikanie się graczy).