Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 października 2009, 09:20

autor: Adam Kaczmarek

Operation Flashpoint: Dragon Rising - recenzja gry - Strona 2

Druga część Operation Flashpoint to jedna z niewielu współczesnych gier o taktycznym charakterze zabawy. Czy weterani wirtualnych wojen powinni być zadowoleni? A może to właśnie początkujący gracze znajdą tu niezłą frajdę?

Przy obmyślaniu kolejnych ruchów kłania się menu dowodzenia, które jest bardzo intuicyjne – wciskamy odpowiedni przycisk, a następnie wybieramy kursorem odpowiedni rozkaz z danej grupy poleceń. Co więcej, podopiecznym można wydawać dyrektywy poprzez mapę. Trzy kliknięcia myszą i już oddział przemieszcza się we wskazane miejsce. Proste, czyż nie? Niestety w obu przypadkach wiąże się z tym krótkotrwałe unieruchomienie postaci, więc lepiej nie kombinować zbyt długo w trakcie wymiany ognia z żołnierzami przeciwnika. Mimo tego drobnego niedociągnięcia całość jest świetnie przemyślana i daje sporo ciekawych możliwości. Różnorodność komend jest spora i to też główny powód, dla którego wracamy do niektórych scenariuszy, aby sprawdzić inne warianty realizowania zadań.

Zachowanie AI budziło od początku pewne obawy. Mamy przecież do czynienia z ogromną mapą, a programowanie sztucznej inteligencji w takim środowisku jest właśnie najtrudniejsze. Na szczęście studio deweloperskie stanęło na wysokości zadania. Boty umiejętnie korzystają z manewrów taktycznych i wykonują rozkazy. Nie blokują się na przeszkodach terenowych, chowają się za drzewami lub kryją w trawie. Świetnie stawiają ogień zaporowy i prowadzą szarżę. Co prawda gorzej u nich z celnością (trzeba czasem samemu pokusić się o kilka headshotów) i sterowaniem pojazdami, ale nie można mieć wszystkiego. Ważne, że komputer nie jest głupi i gdy tylko ma okazję – wykonuje swoją robotę najlepiej, jak się da. Sztuczna inteligencja wroga również ma swoje słabsze momenty. Okresami zachowuje się zbyt pasywnie (zwłaszcza obsługa stacjonarnego KM). Aczkolwiek nie raz zostałem zaskoczony nagłym wtargnięciem do okupowanej przeze mnie stodoły.

Strzelcy karabinów maszynowych zamontowanych na Humvee nie są zbyt precyzyjni, ale potrafią siać postrach w szeregach wroga.

Wrażenie realistycznej walki zostało wzmocnione dzięki implementacji nowoczesnych urządzeń militarnych. O czymś takim jak noktowizja słyszał chyba każdy. Pełny standard, obecny nawet w niskobudżetowych klonach Call of Duty: Modern Warfare. Ale taki FLIR to już prawdziwy rarytas. W Dragon Rising staje się on naszym najlepszym przyjacielem, gdyż bardzo ułatwia wykrywanie wroga nawet z dużej odległości. Wyposażenie wojsk nie powinno zawieść dobrze rozeznanych w temacie graczy. W arsenałach obu nacji znajduje się kilka ciekawych zabawek. Nie bez znaczenia jest fakt, że pukawki mają absolutnie powalające animacje przeładowania. Sam moment wkładania pocisku do SMAW i Javelina to niemal rytuał. Nad tymi detalami ludzie z Codemasters napocili się chyba najbardziej. Ich praca robi ogromne wrażenie.

Niezgorzej wypadają pozostałe elementy właściwej rozgrywki. Pierwsze, co rzuca się oczy, to sposób poruszania się w terenie oraz brak widoku TPP (jest dostępny tylko w pojazdach). Mimo absencji statystyk niesionych kilogramów czuć, że żołnierz targa na barkach trochę rynsztunku. Szkoda, że zmęczenie długotrwałym sprintem jest tylko pozorne. Niestabilność broni po takim spacerku jest praktycznie zerowa. Natomiast system leczenia ran nie jest do końca realistyczny, co ma swoje zalety. Każdy drobny uraz (do wyboru: głowy, torsu, ręki, nogi) można opatrzyć, ale do pełnej sprawności doprowadzi nas tylko sanitariusz. Gorzej, gdy dostaniemy kulkę i padniemy na ziemię – nasz podopieczny ma mało czasu na uratowanie dowódcy, ale to nie oznacza jeszcze śmierci. Nieco kontrowersyjnym pomysłem jest umożliwienie zabrania dwóch karabinów maszynowych oraz jednej broni dodatkowej. W sumie nie rozumiem, dlaczego twórcy nie pokusili się o rezygnację z tego ewidentnego „ułatwiacza”. Nie o to przecież chodzi w tytule aspirującym do miana symulatora pola walki.